Wpis który komentujesz: | Zielone miejsce [4] Pamiętam, że zamykałem za sobą drzwi - teraz były lekko uchylone. Światło zapalone. Podchodząc bliżej, wciąż skrywany przez mrok i barwę ściany, zacząłem rozróżniać dwa odgłosy - jeden przypominający sapanie mężczyzny w kwiecie wieku, wchodzącego schodami na 48 piętro jakiegoś wieżowca, drugi zaś przywodził na myśl zawodzenie psa, suki, za zabraną kością. Gdy podszedłem bardzo blisko, słyszeć zacząłem także odgłosy trzesącego się biurka, i spadających z niego rzeczy. Postanowiłem wtargnąć z nienacka w to miejsce przestępstwa, bo jak nazwać akt polegający na włamaniu się do czyjegoś pomieszczenia, i demolce wystroju? Wkrótce miałem się dowiedzieć. Zacząłem się skradać bardzo cicho. Na paluszkach. Coraz szybciej, krok po kroku przyspieszałem. Byłem coraz bliżej drzwi, szedłem na prawdę szybko, jednak nadal bezgłośnie. Już, prawie, osiem metrów, siedem, szesć, pięć, cztery... nagle jak w coś nie przypier... A w zasadzie w kogoś. Głową. Był to dr M. Złapawszy się za zbolałe czoło, przez zęby syknąłem: "Kur..", na co usłyszałem w odpowiedzi, tonem równie cichym: "nie kur.., a nasza recepcjonistka..." "Co u diabła?!" - odpowiedziałem, oszołomiony tym nagły zderzeniem i zdarzeniem. "Nie u diabła, a w twoim pokoju" Jego poczucie humoru, i podobny talent do relacjonowania, powalał bardziej niż samo zdarzenie, do którego doszło. Złapałem za fraki równie niewidocznego jak ja doktorka, i pociągnąłem na bok. Szanowny doktor M. także poznał technikę ukrywania się. Był w tym jednak lepszy ode mnie - znał jeden trik, o którym dowiedzieć się przyszło mi później. Jednakże gdy odeszliśmy nieco od mego pokoju, szybko zapytałem, co sie do cholery dzieje?. - Szanowny asystencie - usłyszałem -jakby to powiedzieć - ciągnął nagle naburmuszony - Wpadł pan na mnie kiedy sobie tak tu stałem... Oprócz niewyszukanego humoru, doktor miał albo alzheimera, o którym mógł zapomnieć, albo postanowił perfekcyjnie palić niemca. Nie wiem tylko po co. - Wiem że na siebie wpadliśmy, pytam się co taaam się dzieję.. - Pokazałem mu palcem, przy tym stawałem się coraz bardziej zdenerwowany. I bolała mnie głowa. - Tam? Aaa, tam, no tam zaraz bedzie operowany 'polaroid'... - nie zauwazyl mojego palca, nadal stalismy w ukryciu. - Kto? - Nooo, piękniś - Aha, a gdzie on jest? Zaraz, zaraz, co się dzieję w moim pokoju chce wiedzieć! - No więc 'polaroid ma być operowany tam. Chwila, to nie pan miał asystować? Dosyć. Złapałem gościa za fraki. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
lazeg | 2002.09.03 04:08:52 ju tel mi... flatline | 2002.09.03 03:56:34 'Tytus, jeszcze będą z Ciebie ludzie'... czyż nie? :] lemur | 2002.09.03 03:38:11 ... W MORDĘ GO I NOŻEM !!! |