Wpis który komentujesz: | Czesc 3 Swiat już dawno pograzony był we snie. Slonce zamknelo oczy i przykrylo się sliczna, granatowa pierzynka, a tajemnicza Pani Noc posypala je magicznym, srebrnym pylem. Ksiezycowa glowa zawiesila się na srodku i dumnie obserwowala nieskonczenie wielki firmament. I, niczym nocny stroz, pilnowala porzadku na calym sklepieniu. Delikatny podmuch wiatru poruszyl lekko kosmyki wlosow Elizy. Polozyla się na lozku i przykryla kocem. Zgasila lampke nocna i wpatrywala się w ogromny ksiezyc, który swoim jasnym swiatlem wdzieral się przez otwarte okno do pokoju. Przypomniala sobie dzisiejsza wizyte Filipa. Jego twarz, sylwetke, sposób rozmowy. Dlaczego przyszedl ja odwiedzic? Dlaczego znow się odezwal? Czy z braku lepszej alternatywy? A może jej dzieciece modly sprzed kilku lat zostaly wysluchane i teraz on, Filip, skruszony i zakochany powraca, by być z nia już do konca? Mlodziencza naiwnosc Elizy sprawila, ze na jej twarzy zagoscil delikatny usmiech. Tak, marzyla o tym od lat, by pewnego dnia moc go przytulic i calowac do utraty tchu. Zamknela oczy i wyobrazila sobie, jak wchodzi do jej pokoju. Ma lekko potargane wlosy. Pachnie letnim deszczem. Przysuwa się do niej blisko, a jego usta spoczywaja na jej szyi. Eliza poczula dreszcz na mysl o tym. Przypomniala sobie ich pierwsze spotkanie. Miala wtedy 15 lat. Pewnego dnia mama oznajmila jej, ze będzie mieć indywidualne lekcje francuskiego. Elizie wcale się ten pomysl nie podobal, ale nie potrafila się nigdy sprzeciwic apodyktycznej matce. Tego dnia, gdy miala się odbyc pierwsza lekcja, Eliza siedziala od rana w domu. Była troche przeziebiona i nie poszla do szkoly. Miala katar, wygladala okropnie i nie miala ochoty nikogo widziec, a tym bardziej jakiegos nauczyciela francuskiego. I nagle otworzyly się drzwi jej pokoju. Za nimi stala matka. Zrobila grozna mine mowiaca „Bądź grzeczna!”, po czym poszla sobie. A w pokoju zostal Nowy Nauczyciel... Zanim Eliza uraczyla go swoim bystrym, blekitnym spojrzeniem, powiedziala niezadowolonym tonem: - Od razu chce zaznaczyc, ze te lekcje nie maja sensu. To pomysl mojej mamy. Ja wcale nie czuje potrzeby uczyc się tego jezyka, tak wiec sadze, ze wiekszych efektow nie będzie. Proszę się nie rozczarowac. Nowy Nauczyciel lekko się rozesmial: - No coz... Zobaczymy. Może się jeszcze cos da z toba zrobic?- jego ton był zartobliwy. Eliza w pierwszej chwili pomyslala sobie, ze go znienawidzi za ten ton, pelen- w jej oczach- sarkazmu i wyzszosci, po czym skierowala na niego swoje sliczne, oburzone nieco, oczy. - Ooo...- rozesmial się na ten widok nauczyciel.- Zbuntowana, mloda dama, co? Eliza zrobila się purpurowa ze zlosci, bo niecierpiala, kiedy ktokolwiek nazywal ja w ten sposób. Ostatecznie nie była już taka mloda. Nie odezwela się jednak slowem i pozwolila swemu korepetytorowi usiasc naprzeciwko siebie przy biurku. Mlody mezczyzna rozgoscil się na wygodnym krzesle, wyjal ze swojej teczki jakies kartki i ksiazki, po czym usmiechnal się serdecznie w kierunku Elizy. - Alors, bonjour, mademoiselle. Spojrzala na niego wrogo, a gdyby wzrok mogl zabijac, nauczyciel by już pewnie nie zyl. Ponieważ Eliza nie raczyla odpowiedziec uprzejmym „dzien dobry”, mezczyzna mowil dalej: - Parles tu Francais? En peu pet-etre? Eliza zniecierpliwila się i odparla niegrzecznie: - Przeciez już mowilam, ze nigdy nie mialam z francuskim do czynienia. - Wrecz przeciwnie- usmiechnal się korepetytor.- Powiedzialas tylko, ze nie znosisz tego jezyka, a to nie to samo. - Dla mnie nie ma wiekszego znaczenia- miala ochote pokazac mu jezyk. - Alez moja droga- Eliza podniosla na te slowa zdziwione oczy,a na jego twarzy znow zagoscil usmiech. – Żeby poddawac cos ocenie, musimy chyba cokolwiek o tym wiedziec, prawda?- zauwazyl bystro. – Stad tez moja hipoteza, ze prawdopodobnie mialas jednak do czynienia z francuskim, skoro z jakiegos, nieznanego mi zreszta, powodu tak go nie lubisz. Elize na chwile zatkalo. Miala ochote powiedziec, ze nie lubi francuskiego ot tak i po prostu, ale miala wrazenie, ze to glupio zabrzmi. Dosc już tych dziecinnych zachowan, bo wyjdzie na kompletna idiotke. Po chwili sama się zdziwila tym, ze chce dobrze wypasc przed nowym nauczycielem. Zamilka wiec i pozwolila mu poprowadzic pierwsza lekcje. - Je m’appelle Filip. Et toi? Comment tu t’appelles? - Eliza- nie była pewna, czy o to wlasnie korepetytorowi chodzi, ale i tak musiala cos odpowiedziec, wiec zaryzykowala. - Tres bien!- zawolal z usmiechem, po czym uwaznie jej się przyjrzal. Ta chwila napiecia wydawala się trwac cale wieki. Wreszcie powiedzial lekko sciszonym glosem: - Tu es tres jolie... Wówczas Eliza zupelnie nie wiedziala, o co mu chodzi, ale ton, jakim to powiedzial, zauroczyl ja i sprawil, ze poczula dreszcze na calym ciele. Przygladala się bacznie ruchom jego warg, glebokim oczom i dloniom, delikatnym i zarazem bardzo meskim. Lezala teraz w swoim wygodnym lozku z pachnaca, wykrochmalona posciela i plakala. Zalowala milionow niewypowiedzianych nigdy slow, które zawsze cisnely jej się na usta. Zalowala miliardow tych wypowiedzianych. Ogarnal ja nastroj kompletnej melancholii i zaczela sobie przypominac wszystkie nieprzyjemne rzeczy, które się wydarzyly od poczatku swiata. Najbardziej jednak ubolewala, ze tak malo o wszystkim wie. Ze jej doswiadczenie zyciowe jest rowne doswiadczeniu zyciowemu dziecka. A jej wiek jest zupelnie do tego nieadekwatny. Eliza czula się bezradna wobec tysiaca spraw, jakie ciagle ja ogarnialy. Nie wiedziala, kiedy ufac i czy w ogole. Nie wiedziala, dlaczego ludzie klamia. Owszem, slyszala o tym, ale nigdy nie doswiadczyla tego na swojej skorze, dlatego wciąż podswiadomie liczyla, ze klamia tylko nieliczni i zupelnie zdeprawowani. Chciala, żeby swiat był piekny i prawy, i wierzyla, ze jeśli taka będzie, zmieni chociaz mala jego czastke. Była przekonana, ze ludzi takich jak ona jest cale mnostwo i pewnego dnia będzie można stawic czola zlu i pokonac je raz na zawsze. Zupelnie jak w bajce. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
kaczuszka | 2002.09.12 01:25:46 Alez dlaczego? Nie mogles sobie podjadac w trakcie? :-)) skaut | 2002.09.11 23:07:40 ja powiem tyle ze mi obiad wystygl jak to czytalem... kaczuszka | 2002.09.11 22:50:05 No wiesz. :-) Ty sie chcesz mnie czepiac??? A ja z kolei bym sie przyczepila. :-) Bo nie jestem pewna jednej formy gramatycznej- brzmi mi jakos dziwnie. No, ale skoro Mistrz Chafer sie nie czepia, to i ja nie bede, bo to ostatecznie moja wlasna praca! :-)))) chafer | 2002.09.11 22:00:37 Czytalem, szukalem i nie znalazlem w tym nic...do czego moglbym sie przyczepic :) Ps. Dobry dialog. Tak trzymac! |