buahaha
komentarze
Wpis który komentujesz:

hmmmmmmm co to takiego???:P
selne ty cicho:PP

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
zielonooka | 2002.09.23 00:07:32

wc chuju nudzi ci sie?????????????/ a to moje majtodory nudzilo mi sie to se zeskanowalam:PPPPPP

vc | 2002.09.14 22:06:11
rf | 2002.09.14 20:01:04 Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśmiewa się z ułomności kolegów. Będę zdrowy! Kordian ma niedowład prawej części ciała. Utyka na prawą nogę, prawa ręka też nie jest w pełni sprawna. Potrzebna jest długotrwała rehabilitacja. Trzy razy dziennie ćwiczy w domu na rowerze i chodziku rehabilitacyjnym. Drogi sprzęt dostał od olsztyńskiej firmy PUDiZ, w której pracuje jego tata. Dwa razy w tygodniu ma też zajęcia rehabilitacyjne w szkole. Przyglądaliśmy się im. Kordian ćwiczył razem z piątką kolegów. Szybko wykonywał polecenia rehabilitantki tak, jakby chciał odrobić czas zabrany mu przez chorobę. - Kładziemy się i robimy brzuszki z kijkami nad głową - mówi specjalistka. Dzieci prężą mięśnie. Na twarzy Kordiana widać zacięcie. Ćwiczenia sprawiają mu trudność, ale wytęża swoje siły. - Będę zdrowy - mówi z przekonaniem. Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym publikacjom znalazły się pieniądze na operację w Nowym Jorku. Brakującą kwotę obiecało przekazać Amerykanom nasze Ministerstwo Zdrowia. Muchy w smole Kordian wyleciał z rodzicami do Nowego Jorku 19 grudnia ubiegłego roku. Tam razem z rodzicami zamieszkał w eleganckim pensjonacie Ronald McDonald, gdzie wracają do zdrowia dzieci po trudnych operacjach. Termin zabiegu ustalono na 14 lutego. Kiedy jednak doszło do płacenia za operację, urzędnicy z ministerstwa zaczęli się ruszać jak muchy w smole, a brakujących 25 tysięcy dolarów ciągle nie było na koncie szpitala. Zanosiło się na przesunięcie terminu zabiegu. Każdy dzień zwłoki chłopiec mógł przypłacić życiem. Wtedy za ministerstwo pieniądze założyli dwaj biznesmeni: Polak Krzysztof Topolski i jego przyjaciel z Kanady. Potem musieli się sporo natrudzić, by pieniądze odzyskać. Powtórka z III klasy Operacja się udała. 13 marca mały pacjent przyleciał do kraju. Ale o powrocie do normalnej szkoły nie było mowy. - Do końca czerwca Kordian miał indywidualne nauczanie w domu. Przychodziła do niego pani nauczycielka i przerabiała program 3 klasy. Jednak Kordian miał spore zaległości w nauce i postanowiliśmy, że w tym roku powtórzy trzecią klasę - mówi Grażyna Kurpiewska, mama Kordiana. - Zmieniliśmy również szkołę. W nowej są klasy integracyjne. Uczą się w nich dzieci zdrowe i takie, które mają kłopoty z chodzeniem. Grażyna Wyrzykowska-Mączyńska, dyrektor SP 2, mówi, że Kordian czuje się tu dobrze. - Jeszcze przed rozpoczęciem roku chłopiec zwiedził szkołę. Bardzo mu się spodobała. W jego klasie jest tylko 17 uczniów, z tego pięcioro niepełnosprawnych. Tu nikt nie naśm sdsf | 2002.09.14 20:00:11 Wrócił do życia Mały Kordian ze Szczytna ciężko pracuje, by nadrobić czas zabrany mu przez nowotwór 10-letni Kordian Kurpiewski ze Szczytna, który w lutym w Nowym Jorku przeszedł operację usunięcia guza mózgu, z dnia na dzień czuje się lepiej i powraca do normalnego życia. Odwiedziliśmy go w szkole. Kordian znów czuje się tak jak inni chłopcy. Jest uśmiechnięty, radosny. Krząta się po domu i pomaga mamie. Zmienił się nie do poznania. Przybrał na wadze, a na głowie ma bujną czuprynę. Cieszy się, że jest w nowej szkole. Od września uczy się w III klasie integracyjnej Szkoły Podstawowej nr 2. - W nowej szkole jest ciekawiej. Przyjeżdża po mnie busik, potem przywozi mnie do domu. Mam już nowe książki i zeszyty. Nauczyciele są fajni, podobają mi się nowe koleżanki - śmieje się chłopczyk. Rozpaczliwa zbiórka O Kordianie Kurpiewskim pisaliśmy kilkakrotnie. Chłopiec miał guza mózgu. Operacja była możliwa jedynie w USA. Jej przeprowadzenia podjął się amerykański profesor Patrick J. Kelly. Taki zabieg kosztuje jednak 70 tys. dolarów. Rozpoczęła się rozpaczliwa zbiórka pieniędzy. Ciągle brakowało 25 tys. dolarów. A czas naglił. Wtedy do akcji włączył się "Super Express". Dzięki naszym p

buahaha | 2002.09.14 20:36:06

buahahahhahhahhaha ja siedze cicho :P selenka


johnybravo | 2002.09.14 18:10:49

morda. no szczyty. zeby z majtami na monit mi tu...

v | 2002.09.14 17:54:42

kogo to majtadory przyznac sie.johnyB? przyznaj sie! :P