vincent
komentarze
Wpis który komentujesz:

Poprzedni wpis doprowadził do pomyłek; przed chwilą na ircu dwie różne osoby wyraziły emocjonalne opinie kierowane fałszywym przypuszczeniem na temat tego, kogo dotyczył. Nie dotyczył E.K. i w jakichkolwiek wpisach nie ma sensu się tego dopatrywać. Nie odnawia się kontaktów z tymi, którzy grozili śmiercią czyjejś rodzinie, nawet jeśli miało to charakter... po części rytualny i chodziło zasadniczo o fetyszystycznie potraktowaną wątrobę.

Ryzyko pisania w logu...

Wracam trochę do życia towarzyskiego na ircu; chyba się trochę zadomowię na #buddyzm; śmiesznie tam bywa. Na #nlog się zwykle nic nie dzieje. Dotarły do mnie wieści o porażce kolejnych dwóch związków spośród gotycko-magicznego towarzystwa. Jeden z nich poskutkował dzieckiem i rozpadł się po próbie wspólnego mieszkania, drugi był związkiem internetowym, opartym na całkowitej idealizacji drugiej osoby, rzadko spotykanej w realu i próbach dość grafomańskiego wzruszania publiczności bloga z ich "archiwum uczuć". Jedni i drudzy starsi ode mnie; zaczynam się czuć dziwnie ze swoją stabilizacją i z czekającym mnie wkrótce przypieczętowaniem jej.
To niesamowite doświadczenie - ktoś przez tyle czasu znoszący codzienne wspólne życie ze mną, patrzący się na mnie rozkochanym wzrokiem również wtedy, gdy jestem nieestetycznie zakichany i zakaszlany w chorobie lub z jakichś powodów zły na cały świat; nie zniechęcający się tym, że czasem zupełnie przestaję być kontaktowy, zagłębiając się w korespondencjach, lekturach lub innych stanach cechujących się awersją do konieczności interakcji z kimś na żywo. Wychowujący mnie, czasem przy użyciu surowych sankcji, a jednocześnie obdarzający mnie takimi ilościami ciepła, że dopiero ostatnio zaczynam się uczyć to wszystko przetwarzać, wciąż żyjąc w stanie pewnego zdziwienia, że to się mogło przydarzyć komuś tak źle traktującemu dotychczas miłość. Nie tęskniłem za nią, kilka razy ja podeptałem, planowałem przeżyć resztę życia bez niej, nie z powodu spektakularnych zawodów w przeszłości, ale uznania, że poprzez swój typ osobowości nie nadaję się do tego i nie bawi mnie to, zwłaszcza konieczność wielu kompromisów z inną osobą. Acheront traktował to tak samo. Sądziliśmy, że w końcu z powodów praktycznych wylądujemy w trwalszym związku z kimś, z kim będzie dobrze w łóżku i kto będzie na tyle inteligentny, żeby dało się z nim porozmawiać, a poza tym będzie dobrym wspólnikiem w podejmowanych działaniach. Kiedy teraz widzę te stare plany na życie, jestem zgorszony sobą.

Kiedy pojawia się coś, z czego się już w pełni zrezygnowało, nie jest to zapełnienie pustki wytworzonej przez niezaspokojone pragnienie, tylko prezent; coś, co się wydaje na przyjemność, nie na spłatę długów.

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)