Wpis który komentujesz: | Znajomy z importu Opetalo mnie cos ostatnio na punkcie doksztalcanie się w moim angielskim i postanowilam czesciej wchodzic na jakies zagraniczne czaty. Sciagnelam sobie bardzo fajnego messengera z Yahoo i tam wlasnie, na tamtych czatach, zaczelam się pojawiac. Rozni ludzie tam bywaja. Najwiecej ich jest z Indii, doslownie cale zatrzesienie, bez względu na kanal. No, ale udalo mi się także trafic na kilku native speakerow. Jednym z nich był bardzo sympatyczny Irlandczyk o imieniu Austin. Co to znaczy bardzo sympatyczny? To znaczy, ze nie był najgorszego sortu prymitywem, któremu tylko chodzi o seks online ani nie zaczynal rozmowy od zwrotu „asl” (dla niewtajemniczonych - ten skrot oznacza: age, sex, location,0). I to cale asl jest tak samo durne i prymitywne, jak u nas na polskim czacie „Cze, skad klikasz?”. I niestety nie ma wlasciwie tam osoby, która by od wyzej wspomnianego zwrotu rozmowy nie zaczela. Koszmar, doslownie koszmar. Dlatego tez uznalam Irlandczyka o, kojarzacym się odpowiednio, imieniu Austin za bardzo sympatycznego. Ale to jeszcze nic. Potem udalo mi się trafic na czlowieka, który diametralnie zmienil moje zdanie o ludziach zza granicy. Bo tak jak niezbyt czesto na czacie czy IRCu można spotkac naprawde genialne osoby, tak na czacie zagranicznym w ogole nie można. Powaznie! I nagle taki szok, o imieniu Lars. Wiek mi nienznay. Miejsce zamieszkania – Londyn. Czlowiek ten zaczal ze mna rozmowe, ponieważ mój nick brzmial: trooskavka. Zainteresowalo go to, bo stwierdzil, ze mam cos wspolnego z Franzem Kafka. Wytlumaczylam wiec koledze, skad wzial się mój nick i co po polsku znaczy oraz wyjasnilam, ze pan Kafka pochodzil z Czech (ach, ci obcokrajowcy! Obilo im się cos o uszy i od razu myla Polske z Czechami, Czechy z Rosja, a Rosje z niewiadomo czym jeszcze,0). I w tym momencie nastapil pierwszy szok. Ow kolega poinformowal mnie, ze wie, ze Franz Kafka był zydem i mieszkal w Pradze, a najlepsza jego ksiazka jest „Ameryka”, ktorej na oczy nie widzialam, a on mi ja polecil. Pozniej Lars pochwalil się znajomoscia paru ksiazek Sienkiewicza, Bulhakowa, itp., itd. Myslalam, ze spade z krzesla. Nie, no... Anglik i taki wyksztalcony! Przeciez przecietny obcokrajowiec o Polsce nie wie nic. A ten wymienil kilka znanych mu miast oraz spytal, czy nie mieszkam w Wielkopolsce, bo o niej tez slyszal. ;-,0) heh... Zaczelismy wiec dyskutowac najpierw o literaturze, a pozniej dowiedzielismy się slow kilka o sobie. Lars skonczyl teologie i filozofie, a teraz studiuje literature srodkowej Europy. A nawet jeśli to nieprawda (watpie,0), to i tak wiedzial baaaardzo duzo... Gadalo nam się swietnie. Okazalo się, ze mamy bardzo podobne poczucie humoru i ubawilam się podczas tej rozmowy rewelacyjnie. Az dostalam wypieki. ;-,0) Niestety Lars zaznaczyl, ze nie chce korespondowac, bo nie lubi pisania maili. Pozniej podal mi adres, który nie dziala i... tak mi strasznie szkoda. Chcialabym jeszcze kiedys pogadac z nim... Naprawde, do dzis jestem pod wrazeniem. A poza tym padl pod moim adresem najcenniejszy komplement: ze swietnie mowie po angielsku, ze bardzo dobrze się ze mna rozmawia, bez owijania w bawelne. Ciesze się. Naprawde się ciesze! ;-,0),0),0),0),0) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |