Wpis który komentujesz: | Wyszlam dzis do ogodu zapalic. Wzielam cieply, mocherowy koc, usiadlam na tarasie, opatulilam sie nim, wyciagnelam male, podpalone szczescie i bylo mi dobrze. Zobaczylam jednak, ze przegapilam jesien w moim ogrodzie. Wszystko bylo takie smutne, szarobure. Sliwa zrzucila juz liscie, mech zbrazowial. Tylko rozanecznik dzielnie walczyl o odrobine zieleni. I iglaki. Ale one sa zawsze dzielne i nigdy sie nie poddaja. Spojrzalam w niebo, myslac, ze tam moze znajde jeszcze jakies pocieszenie. Niestety. Nie tym razem. Szare, slotne, zapowiadajace nieunikniony triumf zimy. Wstalam i wrocilam do domu. I tu nie bylo lepiej. Swiezo pomalowane sciany tylko straszyly swoim chlodem. Nawet lodowka, zwykle dajaca tyle radosci tym razem powiedziala mi 'spadaj'. Szkoda. Zaparzylam sobie zielonej herbaty. Musze zwalczyc uczucie ociezalosci, jakie spowodowala weekendowa seria rodzinnych obiadow. Nie znosze czuc sie taka duza i ciezka. Tea, oh Tea, please save me! np: Pzycho Bitch - Come back! |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |