Wpis który komentujesz: | Wczorajszy dzien pod znakiem Caffe au Lait. Na sniadanie, obiad i kolacje. Coz, moze na kolacje bylo tez kilka soczkow pomaranczowych, ale o tym za chwile. Widzialam sie z kims, kto dal mi na chwile odplynac w jakis ksiazkowo-basniowy swiat. Moze to idiotyczne porownanie, ale podobnie sie czulam ostatnio gdy czytalam 'Dzieci z Bullerbyn" A. Lindgren. Zupelnie wsiaklam. Ich swiat stal sie moim. Nie chcialam go opuszczac, a przeczytanie ostatniej strony wiazalo sie z tym, ze zycie tracilo sens :,0) A tu prosze - to nawet nie byla ksiazka. To byly po prostu opowiesci rodzinne. O tym, jak pewna klacz postanowila nie czekac na jablko tylko sama sobie je wziac z kuchni, o tym, jak ciotka-wiedzma palila ziola na stole, o tym, ze droga do bogactwa prowadzi z Warszawy, przez Berlin, Kaukaz az do beczek z ogorkami zatopionymi w Narwi. To bylo niesamowite. Sluchalam, sluchalam, sluchalam. Chcialam jeszcze, ale czas postanowil ukrocic ten rozkoszny proceder i kazal nam wyjsc na swiat. Na zimno, wiatr, smrod spalin. Po drodze dokadstam po raz kolejny porazil mnie strach przed staroscia. Idac z A. na przystanek zobaczylam staruszke probujaca wejsc z jezdni na chodnik. Byla tak slaba, ze miala problemy z wejsciem na kraweznik. Pomoglam jej i spytalam, dokad idzie. Okazalo sie, ze chciala dojsc do sklepu spozywczego, od ktorego znajdowalysmy sie tylko ok 2 metry. Pomoglam jej do niego dojsc - a wiedzialam, ze zawierzyla mi calkowicie. Prowadzilam ja przez te 2 metry, ale zdawalo mi sie, jakbysmy przeszly bardzo duzo. Pani nie wiedziala, gdzie ja prowadze. Po prostu oddala mi siebie, wierzac, ze zaprowadze ja tam, dokad chciala dojsc. Ona tego sklepu nie widziala. Kolejnym problemem prawie nie do pokonania okazal sie stopien przy wejsciu do sklepu. Nastepnym drzwi. Szklane, typowe drzwi do supermarketow. Otworzylam je swojej podopiecznej (?,0) i trzymalam, by mogla przez nie bezpiecznie wejsc. Pani jednak miast przejsc przez czesc, ktora jej otworzylam zaczela isc na te czesc, ktora pozostala zamknieta. Wydawala sie byc bardzo zaskoczona, kiedy zostala zatrzymana przez szybe. Wskazalam jej delikatnie otwarta czesc i pomoglam wejsc. I znow zle. Pani zdazyla sie jeszcze uderzyc o skrzydlo drzwi. Nie wiem, jak to sie stalo, ale zamiast wejsc do sklepu, przeszla przez prog i skrecila na drzwi. To bylo strasznie. Smutne, przygnebiajace, przerazajace. Czy to nie jest niesprawiedliwe, co czas z nami robi!? Jakim prawem daje nam poznac to, co w zyciu piekne, daje nam tyle radosci, rozrywek, a pozniej odbiera nie tylko to, ale i mozliwosc samodzielnego zaspokajania najbardziej podstawowych potrzeb, zycia w godnosci!? Boje sie starosci. W takich chwilach, jak te wczorajsze mowie sobie, ze ze mna tak nie bedzie, nie dopuszcze do tego. Nie dam sie obezwladnic wlasnemu cialu. Nie dam! * * * A potem wieczor i uspokojenie. Kino i 'Monsunowe wesele'. Film, ktorego glowna zaleta jest zmyslowosc. Zmyslowosc w tym znaczeniu, ze dla mnie mial on nie tylko kolor, dzwiek, ale i smak i zapach. To bylo dla mnie wazniejsze niz fabula, realizacja. Wlasnie smak i zapach, ktore przez caly seans slodko draznily zmysly. * * * Nastepnie noc i rozbudzenie. Bedac niedaleko pewnego klubu ciekawi bylismy, co sie w nim dzieje poza imprezami, na ktore zawsze chodzilismy. Weszlismy, a tam ogonek do wejscia. Co smieszniejsze, nikt wlasciwie nie wiedzial w kolejnce do czego czekal ;,0) Coz, skoro inni stoja to czemu i my nie mielibysmy postac ;> Tym bardziej, ze na poczatku ogonka dostrzeglismy znajomych. To byla dziwna Kopalnia. Tlum ludzi. Na scenie zespol 16letnich chlopcow, ktorzy nie powinni wychylac nosa poza 4 sciany wlasnego garazu, wsrod gosci ich dziadkowie, rodzice i 10letnie siostry marudzace, ze chca juz spac. Do tego kilkunastu fanow Legii grajacych w pilkazyki, kilkudziesieciu chlopcow i dziewczyn w wieku iscie buntowniczym, co prezentowali swoim alternatywnym wygladem. Wielka atrakcja bylo dla nich moc urznac sie w alternatywnym klubie przy alternatywnej muzyce, pijac alternatywne piwo i palac alternatywne papierosy (George Sand, z tego co zauwazylam,0). Dawali znac o swojej alternatywnosci wszystkim i wszedzie. Zbyt glosno, zbyt nachalnie, zbyt szesnastoletnio. Wole soboty-raz-na-dwa-tygodnie. Zdecydowanie. np: Bjork - Unravel |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
puissance | 2002.11.11 21:29:11 36 - to za wczesnie. 36 tez na nie. i dla Ciebie tez. nienie. Hb | 2002.11.11 15:10:08 starość na nie? więc może chociaż 36? kanya | 2002.11.09 20:19:27 nie tak latwo byc swietym Krzysztofem... |