Wpis który komentujesz: | Cały dzień aresztu w łóżku; trudno jest mnie powstrzymać od chodzenia i aktywności, dopóki nie jestem do tej aktywności niezdolna. Mój mężczyzna okazał zdecydowanie i nawet książki mi zabrał, więc pozostało spanie. Efekt leczniczy był pozytywny. - Popatrz na skina - mówię mu. - Co sądzisz? - Ok - powiedział, ale po bliższym przyjrzeniu się zmienił zdanie: - Co? To ty go robisz dla siebie, nie dla nastolat? - Przegięłam? - Tak. Pozostałam przy pomyśle. Ogarnia mnie sentymentalna jesienna chandra, którą łatwiej jest wyrazić kolorystyką niż w inny sposób. Nie tylko pora roku wprawia mnie w przygnębienie, lecz na nią najwygodniej jest je zwalić. Prawdziwa przyczyną są dwie rozmowy. Pierwsza - z kimś, kogo nie znałam, ale kto był ex- kogoś z moich ex. Wysłuchałam, streszczając to pokrótce, zarzutu, że rozwaliłam związek, w którym była przyszłość - emocjonalna, materialna - uwiedzionej przeze mnie osoby, by potem porzucić zabawkę, gdy straciła urok nowości. Zostało to powiedziane tak kulturalnie i uprzejmie, że trudno było poczuć się urażonym, ale było to w pewnym sensie trochę trudniejsze do zniesienia niż zwyczajowa karczemna awantura, pozwalająca odejść z pola bitwy ze wzruszeniem ramion i poczuciem wyższości. Wyraziłam swój punkt widzenia - nie destrukcja była moim celem, rzecz stała się sama, a jeśli cokolwiek mogłam mieć świadomie na celu, to dostarczenie odrobiny mocniejszych przeżyć komuś, kto ich pragnął, a tkwił w szarej codzienności i był na głodzie interesujących doznań. Zostałam zapewniona o zrozumieniu i braku urazy, a jako pokuty musiałam wysłuchać zwierzeń dotyczących przeżyć mojego rozmówcy podczas całej tej, już przeze mnie częściowo zapomnianej, historii. Rozstaliśmy się w chłodnej, a raczej zrezygnowanej zgodzie - osoba, o której była mowa, poszła własną ścieżką i żadne z nas nie miało już z nią kontaktu, więc niczego sensownego nie można było żądać, o niczym nie można było negocjować. A jednak, pozostawiło to we mnie przygnębienie, nie tyle poczucie winy, ile zastanowienie nad skutkami moich działań w pewnym okresie życia, w których to skutkach pierwszy raz uświadomiłam sobie realność istnienia i uczuć tych nieznanych, niewidocznych Osób Trzecich, które dotychczas były dla mnie bytem w dużym stopniu abstrakcyjnym. Druga rozmowa... innym razem, jeśli ochota na publiczne zwierzenia i wypróbowywanie ich efektu terapeutycznego utrzyma się. Wpis jest już za długi. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |