qqmaq
komentarze
Wpis który komentujesz:

Oto opis najbardziej zjebanej imprezy roku... przynajmniej dla nas 4
Zaczeło się niewinnie jak zwyle od planów ochó i ahów... jakie to dupy będą zajebiste , jaki bedzie ostry melanż , zajebista muza te sprawy...
Po obaleniu literka na 3 ( a na samym początku było nas 6,0) wszystko jak zwykle szybko nabrało kolorów...jezyki sie rozwiązały...przyszedł chumor... ble ble ble o tym o tamtym i o czyms innym od poczatku do konca i spowrotem... Nieustanne Repleye... Ujęcia w zwolnionym tępie... a jak jeszcze co do czego przyszło to po 4 bibkach byliśmy łaaaadnie zbici...Ktoś spojżał na zegarek , rozkład... padło chasło " Za 15 min mamy ałtobus" my dorównując prędkością wodzie klozetowej byliśmy już gotowi po 5 minutach No i szli śpiewali... Let's the Nightmare Begin...
Oczywiście długo nie mogliśmy wytrzymać bez przypału... jakieś kilka metrow od klatki poszła szyba w BETEZETOWSKIM poldku hmmmm....
ładna dzióra została... Do przystanku doszlismy bez wiekszych komedi... chyba... bo za bardzo nie pamietam jak tam do niego szliśmy....a wogle ktos coś pamięta ???
CHAPTER 2 : ---->>> A Ł T O B U S (czerwony jego kolor... kiedys moze był czerwony teraz tylko smród i odór...,0)
Do ałtobusu weszlismy z pełna kultura... zajeliśmy miejsca... siedzace stojace i jakie tam jeszcze były i podbilismy do jakichs kolesi... no i sie zaczeło...W sumie ałtobus był pełny do połowy ( tylko pleców nie głowy...,0) ale jak nas ludzie zobaczyli to... no co ja bede pisał... a co ty bys zrobił/a w takiej sytułacji...wyjscie było jedno przetransportowac sie przynajmniej na przód... jeśli komus aż tak bardzo zalezalo na obsłuchaniu naszego repertułaru a nie powiem bogaty był... ZAWSZE I WSZEDZIE...( mix baj dj Smalec,0) ŻÓŁTO CZERWONE ( mix baj dj Morda ,0) i REZERWA ( mix baj dj Wazyl czyli ya,0) oczywiscie było tego o wieeeele wiecej... Gładziutko by starczyło na nagranie platynowej płyty no ale nie karzdy musi sie znać na muzyce... może w innych okolicznościach
CHAPTER 3:---->>> Huj im w dupe... bo byliśmy wkórwieni na maxa
Pod Hevenem podbili do nas jacys dwaj kolesie czy jeden nie pamietam chyba jakis kibic cos tam pierdolił o policji o lewych zaproszeniach o tym ze nikogo nie wpuszczaja...ale nikt go za bardzo nie sluchal... wkórwienie na jego twarzy było takie same jak nasze kiedy dowiedzielismy sie ze to wszystko prawda... W pierwszej chwili shiz był ostry ale w naszych klatach dodniła jeszcze nadzieja , że może ze zaraz ktos wyjdzie to wejdziemy... ta nasramy na srodku pokoju... W pewnej chwili padła nawet propozycja zeby skombinowac cegłoweczki i w sumie jezeli było tam tak duzo ludzi jak mowili to mieli by darmowe wietrzenie... ale co my bysmy z nimi zrobili... Staluiśmy około 1,5 godziny... podobno mielismy nieorginalne zaproszenia... moze moze zebym ich jeszcze z reki jubilata nie dostawal... ale oni wiedzieli lepiej...
Pruby wciagniecia nas do srodka przez zagadanie z ochrona tez nic za bardzo nie dały ieden wszedl drogi sie wepchał i została nas 4...Poprostu dupa blada... no to co szli śpiewali ??? a jak... trzy zaproszenia poszły w strzepki a jednoi zostało ,żeby nim sobie rano podetrzec dupe... a koszmar wciąż trwał...
CHAPTER 4:---->>> Co Dzieje sie ???? mysmy tez nie wiedzieli
Po pierwszych 15 minutach zdarzylismy sie juz pogubic dioładnie to wsiąkła jedna sztuka ludzi...pruby znalezienia jej spełzły na niczym... Wrucilismy nawet pod heven a na pytanie gdzie jest odpowiedzieli : "poszedł "... krutko... ale twardo go trzeba było znalezc bo cos miał...
Rozdzieliliśmy sie na 2 fronty jeden miał iść aleja a drógi Lipową... ja zostałem tym frontem który pocinał główną ulicą w sumie to nawet niezłą broń miałem 0.75 Wyborowej ktora miała byc prezetem...miała...mielismy sie spotkac na piłsudzkiego na nastepnym skrzyzowaniu...i ich tez zgubiłem... albo oni mnie... nie wnikam w karzdym razie sie nie zalamalem i poszedlem na oskarka...po konsumpci udałem sie na podwórko i... tak jak myslałem stali tam... Po króciutkim acz treściwym przywitaniu " Gdzie wy kórwa byliscie???" " A ty kórwa gdzie byłeś???" kontynułowaliśmy poszukiwania... w domu niestety kolesia nie było...no cóż to telefonem... zoonk... padł plan zeby cos jeszcze przyjarać... ale jak to w życiu bywa...Ich wczesniej spisali a lufa została wyrzucone w nieokiełzną czeluść trawnika...tez jej puzniej nie znalezliśmy...i poszlismy do domu...
EPILOG czy tam PROLOG
Obudziłem sie rano zero kaca ale jak tu miec kaca jak sie 2 , 5 godziny po mrozie lazilo człowiek szyyybciutko wytrzezwiał...I doszły mnie widomości co i jak...
Zguba sie znalazła o 8 rano w najdrorzszym hotelu w białym...
Impra podobno była zajebista...muza , panienki...
I na zaproszeniach pisało zeby przyjsc do 20... to jest jedyne usprawiedliwienie jakie moge przyjac...czyli bylo tam tez troche naszej winy... co nie zmienia faktu ze ochroniarze to buraki...

Dobra jutro wtorek dzis jeszcze mamy te 0.75 i zaproszenia do diademu i cos ktos gadal o jakiejs domowce... ide na podworko wybadac co i jak...

Wruciłem...byłem na dziesiecinach po zaproszenie i teraz to mi wisi gdzie idziemy ale na peno gdzies dpjdziemy melanz dziesieciny albo diadem dicho obstawiam melanż ;p

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
Quintisa | 2002.11.16 16:00:17
Hehehe to patrze ladnie Ty balujesz zamiast siedziec w ksiazkach!! :))