Wpis który komentujesz: | Kolezanka dostala wejsciowke na koncert Bon Jovi w Wiedniu, do sektora dla fanow, i od rana kwika ze szczescia. Nie rozumiem... tluc sie tyle kilometrow, zeby z daleka obejrzec podskakujacego faceta, nic nie uslyszec, bo dziesiec tysiecy ludzi wyje i probuje ci wejsc na plecy i jeszcze sie z tego cieszyc. Ciekawostka. Swoja droga mam uraz do koncertow i ogolnie tlumow od czasu ktorychs Juwenaliow w Spodku. Chcialam glupia dostac sie pod scene, zaslablam w nieziemskim tloku i sama nie wiem jak udalo mi sie wydostac z tego kotla. Pamietam ludzi skaczacych z szalenstwem w oczach, nie zwracajacych wcale uwagi, ze robia komus slabszemu krzywde. Gdybym upadla - koniec. Posprzataliby to co by ze mnie zostalo dopiero nastepnego dnia. Odechcialo mi sie raz na cale zycie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |