Wpis który komentujesz: | Ostatnie krople płynnego czasu... ... zostały przez niego prawie przyswojone. Spływały wzdłuż rdzenia, rozprowadzając się po całej strukturze. Powolna migracja znów zakończona sukcesem... tylko, że nikt nie miał nawet specjalnie szans mu pogratulować. Niepewnie rozejrzał się po znajomym pomieszczeniu, przypieczętowując każdy przedmiot, jakby była im potrzebna specjalna aprobata z jego strony. Pierwsze ruchy od razu uświadomiły mu, że prawa i lewa strona jego ciała są nie w pełni zsynchronizowane. 'Trzeba będzie Im to przekazać', pomyślał, 'Chociaż i tak pewnie stwierdzą, że to jego wina...'. Szybko jednak przywołał się do porządku... musiał ruszać, na jałowe refleksje będzie miał czas później. Być może dziś dotrze do skrzynki na listy, może nawet do słupa ogłoszeniowego... Starając uspokoić swe myśli ostrożnie ruszył w kierunku windy. Już po kilku krokach uświadomił sobie, ze przez dekoncentrację stracił cenne sekundy - doskonale wiedział, że jego decyzja, jego pierwszy krok zepsuł windę, zatrzymał ją ponmiędzy trzecim a czwartym piętrem. Schody. Musiał się skupić. Karygodne błędy... ale czego się można spodziewać... zamienił tamto wszystko na dwie garści krzemu, setkę rekinich uśmiechów i obietnic. Co mu po tym, że będzie pierwszy, jeśli nie będzie komu nawet rozsypać jego prochów? Właściwie jakich prochów? Uderzenie przywróciło mu poczucie rzeczywistości... dziś pewnie zatnie się na jakimś półpiętrze, jeśli tak dalej będzie filozofował. Spróbował jeszcze raz, tym razem ostrożniej. Właściwie, co to jest 'dziś'? Dla niego równie puste słowo jak 'ja' czy 'życie'... O mało nie wpadł na skrzynkę, dziwiąc się jednocześnie, że w takim stanie zaszedł aż tak daleko. Jednak sukces był mirażem - skrzynka była pusta. Nawet gdyby była wypchana papierami, on i tak nie miał klucza... musiałby ją chyba rozbić. Nie zwlekając ruszył dalej... Ledwo unikając drzwi, wyszedł. To na prawdę nie zdarzało się często... w pierwszej chwili był tak zdezorientowany, ze chciał zawrócić, wbiec, modląc się by drzwi go oszczędziły raz jeszcze i przytulić się do znanej materii schodów. I tam trwać. Otrzeźwił go dopiero widok słupa. Właściwie Słupa. Tam mogły być Słowa, których tak bardzo pragnął i tak beznadziejnie nie mógł poznać. Niepewnie zaczął się zbliżać, powoli rozróżniając kształty. Jego uwagę od razu przyciągnęła Kartka, jakby niedbale przyklejona, zabazgrana nieczytelnym charakterem pisma... jeszcze krok, może trzy... i zacznie czytać, a wtedy... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |