Wpis który komentujesz: | Naciągając na ramiona sztruksową kurtkę... ... zgarnął ze stolika kluczyki. Juz po chwili biały Challenger zawracał na podjeździe, by po paru sekundach zniknać za zakrętem. Rozpędzał się coraz bardziej, pomimo tego, że był jeszcze na terenie miasteczka. Niemalże automatycznie znalazł zjazd na autostradę. Z rykiem silnika przyspieszał, omijając nieliczne o tej porze samochody... Próbując dogonić horyzont... * * * Przy tej prędkości wszystko zostawało za nim nadzwyczaj łatwo... gdzieś na samym początku zgubił swój cel. Pęd powietrza pozbawił go dystansu, punktów odniesienia, moralności... przez chwilę u ramion łopotał mu sens, lecz i on uleciał w wieczorne niebo... chwilę później dołączyła do niego nadzieja... Kolejne fragmenty jego 'ja' znaczyły przejechaną droge niczym zetlały materiał. Ścigał się już tylko z własnymi majakami, wciąż jednak zostając w tyle... W pewnym momencie, po raz pierwszy od dłuższego czasu, zauważył kogoś jeszcze na drodze... Motocyklista na chopperze lakierowanym w kolorze bezksięzycowej nocy wydał mu się dziwnie znajomy. Dopiero, gdy wyprzedzając go zrównał się z nim na chwilę i spojrzał w oczodoły, w których gdzieś w nieskończoności płonęly lodowate iskierki... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
flatline | 2003.07.19 19:54:15 Zastanawiający posmak na samym koniuszku języka... srebrna | 2003.07.19 00:06:28 ale już samo brzmienie tego wyrazu.. ndw | 2003.07.15 12:33:16 nie lubie sztruksu |