Wpis który komentujesz: | - To szaleństwo - powiedział 2lazy2die, gdy uzmysłowił sobie wariactwo podrózy do Manili, stolicy wyspiarskich Filipin. Jeśli wstaje się w piątek o 5 rano, by o 7.40 wylecieć z warszawskiego Okęcia a przylatuje się przez amsterdam i Hong Kong do Manili w sobotę o 10.40 po to, by jeszcze w sobotę zrobić spektakl, w niedzielę zrobić następny spektakl, a już w poniedziałek wsiąść do samolotu wieczornego i pokonać znów pół świata przez Hong Kong, Londyn do Warszawy. To wariactwo. I niech nikt się nie dziwi, że dwukrotna zmiana 7 stref czasowych, dwa wykańczające psychofizycznie spektakle z bólem, krwią i dopasowaniem intelektualnym i kulturowym do kultury filipińskiej, że wielogodzinny rajd po slumsach Manili, że wreszcie dwie serdeczne bański z organizatorami nie dadzą o sobie znać po przylocie. Zatem 2lazy2die umiera, by jutro zmartwychwstać na tyle, by móc pojechać na wislaną mierzeję po swoją córkę, która właśnie kończy wakacje. Amen. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |