Wpis który komentujesz: | Dzisiaj ... (hmm...wczoraj?,0) ... ok. 20:10 ... ulewa tak straszna, że powoli słyszę zbliżający się potop... siedze u siebie w pokoju, gram na gitarze... komponuje właśnie piosenkę o Nim... telefon... patrzę na wyświetlacz: " ;,0),0) " , bo tak mam Go zapisanego... "Wyjdź przed dom" słyszę z drugiej strony... nie wierzę własnym uszom... wbiegam na górę po schodach... wyglądam przez okno i widzę zarysy doskonale znanej mi postaci... stoi pod parasolem i coś trzyma w rękach... Nie zakładam nawet kurtki... wychodzę z domu w koszulce na ramiączkach i jeansach... moknę... otwieram furtkę i idę do Niego... jest ubrany w garnitur... (wie, że uwielbiam Go w garniturze,0)... wręcza mi ogromny bukiet kwiatów i mówi: "Przepraszam" ... ja przytulam się do Niego i tak stoimy... wokół nas burza, a my stoimy pod jednym parasolem, z bukietem kwiatów, otuleni sobą... Mówi: "Bierz jakąś kurtkę i wychodź. Zabieram Cię na kolację" ... ja - rozczochrana, nieubrana, nieumalowana, w okularach, pewnie spocona po całym dniu pracy - mam teraz iść z Nim na kolację..? Wolne żarty... mówię: "Daj mi 5 minut" ... On na to: "Masz pół. Masz wyglądać tak jak wyglądasz. Jak nie, to odjeżdżam" ... wpadam do domu, zakładam koszulę, buty pierwsze z brzegu i wychodzę... otwiera mi drzwi do samochodu... wsiadam... odjeżdżamy... nie jestem w stanie z siebie wydusić pół słowa... jestem w szoku... a Zeus wciąż szasta piorunami... Więc zabiera mnie do greckiej restauracji... pozwala mi zamówić co tylko chcę... jemy, rozmawiamy... nawet się śmiejemy, a tak dawno tego nie robiliśmy... karmimy się nawzajem deserem, nie zawsze trafiając do ust tak, że czasem bita śmietana ląduje na nosie bądź brodzie... jest super... jestem szczęśliwa... ale przez głowę przechodzą mi myśli: "Teraz jest pięknie, ale co będzie z nami za tydzień? Znów kłótnie, znów wyzwiska? Znów licytacje - kto komu itp? Co będzie..?" ... Wychodzimy z restauracji... stoimy przed wejściem i patrzymy się na siebie... przytulam Go... wiem, że On nie na to czeka, lecz ja hamuje się ze wszystkich sił... On nagle: "Wybacz, ale muszę to zrobić..." i przyciąga mnie do siebie i całuje......... Ja ... ja ... odwzajemniam pocałunek... i znów... i znów po raz pierwszy od już nie wiem jak dawna ciary przechodzą mi po plecach... Kocham Go... Boże, jak ja niesamowicie Go Kocham... jestem rozerwana po raz kolejny... Wracamy do samochodu... długa rozmowa... pada pare szczerych wyznań, na które wcześniej bym się nie odważyła... i ufam mu... (uff, uff;,0),0) ... już sie nie boję... On sie pyta... wiem, że musze zdecydować: Tak czy Nie ... nie chcę wybierać... Boże, czemu to nie może być prostsze..? Chcę z Nim być... ale jednocześnie znów się boję z Nim być... nie wiem co czuję... nie wiem do końca którego zmysłu mam się słuchać... albo czego sie słuchać... co ma wziąć górę..? Rozsądek czy pożądanie..? Moralność czy namiętność..? Miłość czy... no właśnie... co? W sumie Miłość zawsze zwycięża. Tej reguły nie będe łamać... ... więc niech tak zostanie :,0) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
usa | 2007.05.15 13:53:31 Best Site! buy phentermine |