Wpis który komentujesz: | dzień kolejny, dziś nazwiemy go PONIEDZIAŁEK około 17 wysiadłam z pociągu na stacji Poznań Główny i dopadło mnie to, co myślałam, że z powodu mniejszego bądź większego kataru było tylko złudzeniem wysiadłam z pociągu i poczułam ten przeokropny smród i zobaczyłam przeobleśną szarość (plus mała dawka optymizmu: zobaczyłam też 4 kolorowe budynki i jedno zielonkawe drzewo,0) obleśność Poznania niekiedy sprawia, że przestaję czuć się ambitna i mam ochotę wrócić do Olsztyna ponicnierobić wbrew przede wszystkim sobie, a potem to już wbrew wszystkim innym. co zresztą wcale mnie nie dziwi, bo podczas jednej z nielicznych w moim życiu poważnych rozmów z mamą (obecnie omawiana zdarzyła się w sobotę,0) samodzielnie i bez podpowiedzi doszłam do odkrywczego wniosku, że ja tak naprawdę nigdy nikogo się nie słucham [=>tzn. tylko udaję]. a nie byłam wychowywana bezstresowo! ta obleśność Poznania tak wspaniale wyleciała mi z głowy, kiedy przez weekend byłam w Olsztynie (podkreślam: PACHNĄCYM,0). nie pamiętałam nawet o całym tym ... znieważaniu mojego powonienia kiedy wsiadałam dzisiaj sama do pociągu, tym razem już bez jakiegokolwiek komitetu pożegnalnego... :( paradoks: jest komitet pożegnalny - wyję nie ma komitetu pożegnalnego - WYJĘ to ja już pójdę i wykonam Bardzo Ważny Telefon... end |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |