Wpis który komentujesz: | siedzieliśmy sobie w trójkę w Jego zielonym pokoju ("w trójkę" nie oznacza trójkącika!,0) siedzieliśmy My i Bartuś Deseczka, przyjaciel Nasz - rycerz, uroczyście zapijając polsko-ruską tradycję cytrynową pepsi z kryształowych szklanek a w tle grali Pink Floyd... "Kaja, dlaczego Ty nie lubisz Floydów??" - zapytał kiedyś Ukochany zamyśliłam sie na chwilę albo trzy i powiedziałam, że słuchając Floydów czuję, jak z każdym dźwiękiem umiera kawałek mnie... więc z każdym dźwiękiem tej idealnej harmonii, cudownej bezbłędnośći następowania po sobie kolejnych szarpnięć strun gitar, kolejnych akordów, kolejnych zapisanych na pięciolinii gestów tak bardzo będących kolejnym z niewielu absolutem muzyki znika jeszcze jeden tak bezcenny kawałek mnie... nie trawię Floydów "Więc wytłumacz mi coś, jakim cudem Ty wciągnęłaś sie w cos takiego jak Placebo albo Archive??? przecież to też jest smutne..." może to chodzi o teksty? może o fascynację wokalistą, może o niecodzienny głos, a może już tak bardzo mocno chodzi o dawkę energii i zmysłowość muzyki? a może ja po prostu nie dorosłam jeszcze do Pink Floyd? (i dlaczego pojawia mi sie natychmiast myśl, że nigdy nie dorosnę?,0) albo nie umiem ogarnąć właśnie tej harmonii, którą słyszą inni, ale nie ja? może to jest właśnie tak, że potrzebuję chaotycznej muzyki, niesharmonizowanej, niepoukładanej, nieidealnej... a może ja po prostu słyszę coś innego? bo w Placebo jest tak dużo energii, nawet przy najsmutniejszych, najbardziej melancholijnych tekstach w muzyce słyszę pociągającą mnie ironię? skoro nie możesz chwilowo przebić się przez swój smutek - wyśmiej go... a może ja jestem zbyt prosta? może tylko zlepek nie za wielu dźwięków potrafi do mnie dotrzeć i poruszyć? ostatnio przecież uwiodło mnie "Ave Maria" w interpretacji Bacha i jeszcze jednego pana, którego nazwiska nie potrafię zapamiętać, bo w podstawówce nikt mnie o nim nim uczył... bo może ja za dużo za mocno zbyt intensywnie czuję...? ważna informacja dla niezorientowanych: ja jestem bardzo chaotyczna, dlatego momentami taka poukładana nie pytajcie gdzie sie uchowałam bo Floydzi sa tak od początku do końca smutni, idealni i niezarysowani... tak cholernie cholernie NUDNI a ja naprawdę nie umiem żyć smutna! to przeciez tak, jakby mi na zawsze wyłączyli słońce... end |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
easy | 2003.11.07 13:36:06 Paskudztwa? Poświęce? Boga w sercu nie masz... Poganko Ty!!! Kaja | 2003.11.07 10:27:22 cóż.. trudno, poświęcę się i będę słuchać tego paskudztwa;) easy | 2003.11.03 14:19:45 Masz masssse czasu aby ich zrozumieć. Nie planuje rezygnacji z Floydów kochanie. Wychodzenia z domu w trakcie słuchania ulubionych płyt też tolerować nie będę! Zdaje się mamy sytuacja patową :) |