red_ford
komentarze
Wpis który komentujesz:

***
.
(wyjątek,0)
Julita, Młoda i Kryska siedziały na ławce w parku.
Listopadowy poranek nie nastrajał jednak do rozmów. Zamiast do szkoły poszły na wagary. Nie było to zaplanowane. Po prostu szły przez park, przysiadły na chwilę na ławce i tak już zostały, z rękami wciśniętymi w rękawy kurtek.
A listopad był wyjątkowo ciepły tego roku.
Milczały o niczym, tak jak mogą milczeć tylko osoby znające swoje myśli. Po co używać słów, które mógłby ktoś usłyszeć?
Gołębie na krakowskich plantach rozumiały to doskonale. Dla nich milczący ludzie , byli zachetą do podejścia bliżej i zdziwionym przekrzywianiem łebków wyrażały dezaprobatę że jeszcze żadna z nich nie rzuciła im okruszków.
Julita westchnęła wreszcie, co spowodowało poruszenie wśród ptasiej czeredy i wstała z ławki.
- Idziemy - powiedziała - niczego tu nie wymyślimy. Trzeba działać.
- Kotuś i Belmondo tego nie odpuszczą - powiedziała Młoda a w jej głosie brzmiała ni to nadzieja, ni to groźba.
- Mam nadzieję - syknęła Julita - bo w przeciwnym razie nie odpowiadam za siebie.
Młoda i Kryska wstały posłusznie i lekko przygarbione, niedbałym krokiem ruszyły za swoją przwódczynią.
Szły tak do nikąd, niepokorne wobec swoich myśli i bezradne wobec swoich zrodzonych w głowach planów zemsty.
A na plantach pozostały tylko zdziwione gołębie...
.
***


Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)