Wpis który komentujesz: | Oto obiecana reszta: Lipiec To już wakacje pełną parą! Bardzo bałem się tego miesiąca, bowiem miał on oznaczać niewidzenie się z moją połówką, a do tego ten kryzys. Z drugiej strony cieszyłem się bardzo wakacyjnymi planami w gronie przyjaciół, bowiem wszystko zapowiadało się naprawdę nieźle. Początek w Władysławowie, jeden z lepszych wyjazdów na jakich byłem, dodam że wszystko zorganizowałem sam i pewnie dlatego był tak udany ;PP . Ten wyjazd miał rozstrzygnąć trochę spraw, tak też się stało, jedyne czego brakowało to pogody, ale piwko wchodziło niezależnie od warunków:,0) Dzień po powrocie znad morza pojechaliśmy na długo oczekiwany wyjazd do Sławy, niestety trochę się zawiodłem, ale nie było w tym czyjejś winy, wyszło jak wyszło, w każdym razie dziękuje Pawłowi J. za to że podjął się przyjęcia 20 nietrzeźwiejących osób na swoją działkę, mimo zgrzytów było też kilka naprawdę świetnych akcji, jak browar EDI, a do tego odwiedziłem moją znajomą sprzed roku Asię P. Kolejny etap lipca to pobyt we Wrocławiu, a że akurat miałem wolny dom to było dość imprezowo, standard, czyli ustawki, piwko, wypady do koloru całą ekipą, jedym słowem wakacyjny luz 24h na dobę! I w takim klimacie lipiec dobiegł końca. Wszystko to jednak było w cieniu oczekiwania na powrót Magdy Z. Ciekawe dni: 3 – po długiej rozmowie na plaży we Władysławowie rozstanie z Magdą, było do przewidzenia, smutne trochę! 4 – powrót Magdy, totalny obrót o 180 stopni, bowiem to było coś pięknego, brak mi słów żeby opisać jak wspaniale się wtedy czułem, chyba jeden z najbardziej niesamowitych dni jakie kiedykolwiek miałem w życiu, nie spodziewałem się tego, zrozumiałem że uczucia jednak istnieją naprawdę. 5 – koniec wyjazdu, jednocześnie początek długiego rozstania z Magdą, jak potem się okaże ostatni dzień z nią. 7 – wyjazd do Sławy, pierwsza z 14 nocy z Rurą w namiocie ;,0) 12 – wg mnie najlepsza impreza w Sławie, Frugo Party, na którym wygrałem koszulkę za wolny styl 20 – powrót ze Sławy 23 – teoretycznie trzy miesiące, z powodu odległości ok. 300km tylko rozmowa telefoniczna, zawsze coś. 27 – impreza u mnie w domu, szkoda że brakowało nowoczesnego telewizora, podczas oglądania video zanikał głos, a sąsiad z góry rzucał butelką:,0) Ogólnie jednak udana bibka! Sierpień Jeden z miesięcy, którego nie umiem jednoznacznie ocenić, ostateczne rozstanie, czas który był przez ze mnie tak oczekiwany stał się koszmarem, straszny zawód i depresja, jednym słowem coś okropnego. Jednak z tym miesiącu zrozumiałem jak ważni są przyjaciele, jak bardzo potrafią pomóc, tylko dzięki nim nie załamałem się zupełnie, wręcz przeciwnie, zmieniłem troszkę podjeście do życia, bez dziewczyny też się da, pojechałem do Międzyzdroi, to najlepszy wyjazd podczas tych wakacji, tam oficjalnie powstała PLH, dużo szczerych rozmów, dużo wsparcia ze strony wszystkich,a na dodatek każdy dzień obfitował w mnóstwo różnych wydarzeń i był albo bardzo udany, albo zajebisty.Schemat był prosty, śnidanie, browar, spacer, browar, obiad, browar, a co wieczór większa libacja nie tylko z browarem. Dla takich wyjazdów warto żyć. We Wrocku natomiast ciąłe ustawki na piwko, do klubów, na ławkę, na basen, czyli wakacje ciąg dalszy,a po powrocie z nad morza nastąpił chyba jeden z najlepszych okresów, ostatni tydzień obfitował z same udane imprezy i akcje. Szkoda że wakacje trwały tak krótko, te były jedne z dziwniejszych, od totalnej chujni przez przeciętność aż do mistrzostwa, na szczęcie przeważały dni, kiedy kładałem się spać szczęśliwy i zadowolony z kolejnego minionego dnia. O ile pamiętałem ten moment kiedy szedłem spać ;PP Ciekawy miesiąc, wiele zmienił w moim życiu. Kalendarium: 4 – ostateczne, w troche przypadkowym miejscu, rozstanie z Magdą, już ostateczne i bez żadnych szans na to że ona wróci, dzień jej powrotu, oczekiwany tyle, stał się najgorszym dniem sierpnia i wakacji zarazem. Jednocześnie początek zmiany myślenia. Taka mała metamorfoza. Wieczorem mała eskapda furą z chłopakami po zadupiach miasta, dzięki że byliście ze mną i sorry za rozbite piwo w bagażniku podczs hamowania! 7 - ostatnia szczera rozmowa z Magdą, na której przynajmniej dowiedziałęm się czemu odeszła. 13 – wyjazd do Międzyzdroi w świetnym składzie, zajebista podróż już zapowiada co tam się będzie działo, na szczęście wszystko się spełniło. 14 – pierwszy dzień i pierwsza ostra najebka, pamiętam tyle że jechaliśmy w 10 osób polonezem Rury i było naprawdę zajebiście! Poszło wtedy sporo piwa! Cały tydzień pod namiotem z Pawłem J., Dawidem K, i Sasem.;,0) Reszta znajomych w innych namiotach, pomijam że jechaliśmy z zamiarem dostania noclegów w domkach. 16 – wycieczka do Niemiec promem, nie musze chyba dodawać że jedyną atrakcją była strefa bezcłowa na statku i zakupy w niemieckim markecie, nie muszę także mówić że zakupiliśmy tam tylko płyny i cygara! Po tym wypadzie przez dwa dni odstawiliśmy tanie wina i piwa na rzecz markowych alkoholi. 18 – najebka ze wszystkimi, a w szczególności z Pawłem J. Wina Majorka i Wino smakowały wyśmienicie, te trunki zainpirowały nas i na ten dzień datuje się OFICJALNE POWSTANIE POLSKIEJ LIGI HAFTU. Po skończeniu picia spacer i uroczy wieczór na promenadzie z Malwiną S. Zdecydowanie najlepszy dzień wyjazdu. 21 – koniec, powrót, szkoda bo było rewelacyjnie, w tym miejscu chciałem podziękować wszystkim którzy tam byli, bo to dzieki nam wszystkim było tak zajebiście, dziękuje: Paweł J., Oddzwierny, Marek K., Karolina G., Malwina S., Sasu, Dawid K., Woźniak, Iga B., Przybył, Rura (sorki że tak wyszło, ale dzięki że nas odwiedziłeś,0) 26 – domówka u Agnieszki W., zajebista impreza i tyle, nie wiem tylko czemu znów spałem z Pawłem J., w jednym łóżku, na szczęcie to już po raz ostatni ,a jeszcze rano odwiozłem go do domu. 27 – koncert Daba w WZ, najlepszy koncert na jakim byłem w tym roku, ekipa, 8 piw, wpsniały i słodki wieczór z Malwina, dzięki :,0) 29 – pierwsza i ostatnia, jak na razie, stłuczka, troche głupio tak wjechać w zaparkowane auto tylko przez to że zamiast na drogę patrzyłem w mapę, ale zdarza się najlepszym. 31 – ostatni dzień wakacji, koncert Fenomenu w WZ, mniej udany niż Dab, ale też fajny, a zwłaszcza ustawka u Urazika rewelacyjna, świetnie ten dzień na pewno wspomina Woźniak, spirytus zakupiony jeszcze w Międzyzdrojach nieźle mu wchodził ( podobno wychodził równie dobrze ;P,0) . Nie było źle! Wrzesień To już powrót do szkolnej rzeczywistości, pierwszy miesiąc w czwartek klasie, maturalnej, trochę przytłaczające uczucie. Zamiar był taki aby jak najlepiej wykorzystać te ostatnie miesiące szkoły, żeby mimo presji nauki czerpać jakąś przyjemność z życia. Myślę że mi się to udało, na pewno nie było tak jak w miesiącach wakacyjnych, ale znów zaczęły się 18nastki, ustawki, w tym kilka bardzo ciekawych i spontanicznych, w końcu bez żadnej presji pospotykałem się z wszelkimi koleżankami i przyjaciółkami, wszyscy byli jeszcze dość mocno zaangażowani w PLH co owocowało copiątkową ustawką po lekcjach czy piwem na długiej przerwie podczas tradycyjnego zebrania. W niedziele regularnie grywaliśmy w piłkę, wszystko to było sympatyczne. Jednak codzienny widok Magdy Z. Na korytarzu nie wpływał najlepiej na moje samopoczucie, jednak po szkole odżywałem, dużo udzielałem się towarzysko i ogólnie jestem zadowolony z września, w szkole też zacząłem dość udanie jeśli chodzi o wyniki. Jak na miesiąc przejściowy to chyba dobrze wdrożyłem się w tryb szkolny. Wrzesień był bardzo udany jeśli chodzi o ilość spotkań z najróżniejszymi znajomymi, praktycznie codziennie coś się działo. Dni z kalendarza: 5 – impreza w Tawernie, byłem na niej z Rurą, najebaliśmy się strasznie, ale było naprawdę bardzo wesoło. 6 – 18nastka klasowa, zapowiadała się beznadziejnie, ale spotkałem tam moją znajomą z dawnych lat, Danusię Ch. i wieczór zaliczam do bardzo miłych, chociaż niczym szczególnym się nie skończyło. 12 – bardzo sympatyczna domówka w gronie PLH u Kasi P. z okazji jej pełnoletności. Wcześniej problemy z samochodem i holowanie polonezem Rury;,0) 15 – spontaniczny wyjazd pociągiem do Mrozowa, z Oddzwiernym, w celu wypicia wina marki Fresco. 26 – bardzo ciekawa 18stka w Gawrze, wszyscy się nawalili, ale był praktycznie najsilniejszy skład, wieczór skończyłem w Metro Barze razem z Malwiną S, kolejny słodki dzień! Październik Ten miesiąc był bardzo, ale to bardzo udany, takie ekstremum, bowiem gdyby zrobić wykres to potem linia szczęścia już wyżej się nie podniosła. Po pierwsze dużo mi się udało, strasznie się dowartościowałem, może za wcześnie, ale wydawało mi się że znów jestem na szczycie, imprezy były udane, zwłaszcza na początku, tydzień skróconych lekcji nie został zmarnowany, PLH czujnie czeka na wszelkie takie okazje.18nastek sporo, piwa też, znów odnalazłem szczęście, od razu wszystko zaczęło się układać w jedną, piękną całość, ludzie w około łapali jesienne depresje, a mnie rozpierała energia i radość! Oczywiście były jakieś kryzysy, ale nie miały one większego wpływy na ogólny, pozytywny wydźwięk tego miesiąca, ale co właściwie się stało? Wyjaśnienie w dniach: 4 – wyjazd do Legnicy razem z Oddwiernym, Malwiną S. oraz Justyną A., poznaną 14 marca. Wycieczka udana, a w konsekwencji zbliżenie się do Justyny. 9 – poznanie podczas ustawki u Bartka H. Asi N., również mającej wpływ na moje życie późniejsze. 10 – wyjście do kina z Justyną A., słodka randka, film też zabawny. 11 – 18nastka w stołówce, wypicie Cavaliera zakupionego w Legnicy, później przenosiny na półmetek 7 LO i oficjalny początek związku z Justyną, do tego bardzo namiętny, miły i ogólnie zajebisty wieczór. 13 – koncert Kasty, bardzo budujące słowa usłyszane od Asi N., sam koncert też niezły. 25 – impreza bez okazji u Uraza, bardzo, jak zresztą zawsze, udana, a do tego najsłodsza i najlepsza randka z Justyną jaką miałem, po prostu wspaniały dzień. W ogóle warto zaznaczyć że to był znów jeden z tych nielicznych okresów że pięciu członków PLH miało dziewczyny i prawie wszyscy się tam spotkaliśmy, brakowało tylko Pawła J. z Agnieszką W., którzy byli tylko wcześniej w klubie, ale fajnie że chociaż tam się z nimi widzieliśmy:,0). 31 – świetne spotkanie z Justyną, szkoda ze nigdy nie zostało już powtórzone, ale uważam ze październik skończyłem w wielkim stylu, zajebisty dzień na zakończenie zajebistego miesiąca. Wieczorem wyjazd do Katowic. Listopad Ten miesiąc zwykle z samej definicji jest do bani, zaczyna się świętem zmarłych, pogoda robi się coraz gorsza, złota polska jesień powoli się kończy, a zaczyna zima, wszystko jest szare i do dupy. Było to całkowite zaprzeczenie października, choć początek na to nie wskazywał, bo był udany to jednak ten miech oznaczał same porażki, dwa pogrzeby, coraz większy materiał w szkole, ustawki i 18stki już w bardzo nieznacznej ilości, spotkań mało, to był naprawdę najgorszy miesiąc i chciałbym o nim jak najszybciej zapomnieć, pod koniec byłem w stanie depresyjnym. Dni: 9 –rozstanie na murku przed Metropolis z Justyną, do przewidzenia, chociaż w trochę mało oczekiwanym miesiącu, szczerze mówiąc nie pamiętam tego dokładnie, bo byłem w stanie mocno wskazującym po domówce u Ani W. Trochę smutne, gdyż ten związek był naprawdę słodki, szkoda że brakowało w nim uczucia. Ale Justynie za każdy dzień dziękuję, bo dzięki niej odżyłem naprawdę. 10 – 18stka Dawida K. w Kuźni, w sumie taka sobie, ale koniec bardzo miły, zaskakujący i dający nowe nadzieje. Do tego chyba najpiękniejszy pocałunek jaki przeżyłem, niesamowita sprawa, a to za sprawą Asi N. 11 – słodka randka i oficjalny początek związku z Asią N., jeden z nielicznych udanych dni w listopadzie. 17 – rozstanie z Asią N. Znów zdziwienie, to rozstanie było naprawdę dla mnie zaskoczeniem i nie wpłynęło na mnie najlepiej. W ogóle ten związek to jednym słowem pomyłka, ale warto było się przekonać. Asia to wspaniała i śliczna dziewczyna, ale najwidoczniej nie dla mnie. Znów smutek bo zaczynałem wierzyć w ten związek. 19 – pogrzeb ojca przyjaciela, pierwszy na jakim byłem w życiu, smutne, aczkolwiek zdarzenie to pokazało że PLH jednak potrafi być solidarne, cały skład razem w tej trudnej dla nas wszystkich chwili. 22 – ustawka która skończyła się zwiedzaniem Wrocławia nocą, najebka w starym, dobrym stylu. Zaczęło się od piwa z Rurą, a skończyło eskapadą nocnym MPK z Oddzwiernym, fajna akcja. 24 – mandat 100zł za picie w parku razem z Miłoszem F. i Strusiem, spotkanie fajne, a skończyło się chujowo. 26– śmierć babci, też smutne zdarzenie. 29 – impreza andrzejkowa u Uraza, udana, trochę pozwoliła mi zapomnieć o wszystkich przykrych dniach tego miesiąca. Grudzień Jakoś paskudny listopad dotarł do końca i rozpoczął się grudzień, ostatni już miesiąc w tym szalonym roku 2003. Sądzie że nie były to złe dni, na pewno przerwa świąteczna pozwoliła mi jakoś odetchnąć, kilka spraw przemyśleć, odpocząć od szkoły. Same święta minęły bardzo spokojnie i leniwie, sporo miłych życzeń od przyjaciół, kilka sympatycznych spotkań, jednocześnie duży zawód jeśli chodzi o wyjazd sylwestrowy, no nie udał się i w efekcie PLH uległo rozproszeniu, mam nadzieje że ten kryzys w ekipie jest chwilowy i nadejdą jeszcze dobre momenty, że „siądziemy całym składem przy stole jak kiedyś”. Oczywiście ustawek było mniej, ale praktycznie wszystkie udane, 18stki tylko dwie, jak odmienne od siebie. Miesiąc taki sobie, okres nocnych, poważnych smsów do Oddzwiernego, sporo istotnych rozmów o sensie i celu, kilka nocnych rajdów samochodem bez celu, dużo skrajnych myśli zaprzątało mi głowę. Zajebisty sylwester bardzo podnosi ogólną ocenę grudnia, koniec zawsze ma w sobie jakąś smutną cząstkę, z jednej strony żal za odchodzącym rokiem, z drugiej nadzieja że może stanie się nareszcie coś nowego, że nadszedł czas zmian. A to ważne, ostatnie dni roku 2003: 5 – koncert Flexxip w Kolorze, byłem tylko ze Strusiem, ale i tak było miło, było ekstra gdyby nie mandat za picie i 30 zł mandatu ;,0)Ogólnie najebka i pod koniec zabawa z jakąś Kasią, dość udany dzień. 9 – spontaniczna integracja z grupą od angielskiego, w efekcie w wesołym stanie wróciłem do domu i następnego dnia nie byłem przygotowany w szkole :P 16 – wyjazd do Leszna w kiepskich warunkach, ale udana akcja, szkoda że nie pojechało więcej osób. 17 – wizyta u Lary, dzięki której i dla której prowadzę ten blog, pozytywnie nastawiła mnie do życia. 21 – niezły dzień, najpierw wizyta Justyny A., bardzo miła, potem hardkorowy rajd furką po mieście, następnie 18stka Przybyła w Vulevu, dużo znajomych twarzy, a na koniec ciekawa i umilająca wieczór rozmowa z Maryną. W nocy tradycyjny już rajd samochodem po drogach lokalnych dolnego śląska. 22 – 18stka Magdy Z. i Dorotki P., kiedyś bardzo bliskich mi osób, dziś już niestety nie, gdyby nie jeden fakt to nawet byłaby to niezła impreza, trochę się najebałem, spaliłem cygaro, ale nic to nie dało, złapałem wielkiego doła. 24 – wigilia, przytłaczająca ilość życzeń bardzo podniosła mnie na duchu, dziękuje wszystkim którzy o mnie pamiętali. 27 – wyjątkowo chujowa ustawka, w efekcie trafiliśmy na Leśnicę, skład był fajny, w sumie chyba nikt nie wie czemu tak wyszło jak wyszło, ale dziękuje wszystkim że w ogóle przyszli. Chęć była, szkoda że nie było pomysłu. 29 – wyjazd do Jeleniej Góry, naprawdę fajny. 31 – powrót na sylwestra do Wrocka i zajebista impreza sylwestrowa, najważniejsze to to, iż udało mi się zachować kontakt z otoczeniem, miło bawiłem się z Adą B. i ogólnie było fajnie, większy opis jest, każdy wie gdzie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |