Wpis który komentujesz: | Inzynier wczoraj nie dosc, ze stawil sie na obiad, to jeszcze po obiedzie pojechalismy do mnie, zostal z wlasnej nieprzymuszonej woli... zapalilismy se troche trawki, boze, nie bylo jak to... w JABLKU! Czujecie??? Drazy sie taka dziurke i napycha z jednej strony a ciagnie z drugiej.... Potem oczywiscie zebralo mu sie (no i mnie tez, rzecz jasna,0) na sekszenie. Adrian za sciana, a tu jazda taka na maksa, ze ojaciepierdole! Ciekawe, czy cos slyszal... Po wszystkim ja sobie poszlam grzecznie spac, a on biedak nie mogl usnac, o wpol do siodmej rano wyszedl (na bosaka, z butami w reku, nie mam pojecia dlaczego!,0), poczem zadzwonil do pracy ze dzis chory.... po prostu padl, a ja rano sie obudzilam rzeska jak skowronek i zadowolona z zycia.. tia.... niech mi ktos teraz powie, ze uzywki szczescia nie daja! Daja daja, ino trzeba powtarzac czesto ;,0),0) Poza tym dzisiaj sie popisalam szczytem blondynizmu: zatrzasnelam sie na zewnatrz chalupy. W srodku torba, klucze, telefon a ja stoje jak glupia cipa. Wybrnelam z sytuacji pieknie: wlamalam sie od tylu przez malutkie lokienecko do pralni.... niestety, nozka mi sie omsknela z pralki i troche sie potluklam, ale co tam, jest git. Pare siniakow w te czy w tamta strone nie robi roznicy. Szkoda tylko, ze nikt z tylu nie stal i nie robil zdjec dokumentalnych z moich podziwu godnych szpagatow w oknie... a bylo co podziwiac.... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |