Wpis który komentujesz: | Ale jestem zmeczona. Najpierw wczoraj w 50 minut pokonalam na rowerze dystans 10 mil - do I. Bo lezal polamany i niemobilny. Wprawilam go zreszta w niemale zdumienie owym wyczynem. Potem rano o 7.30 wstac, zebrac d. w troki, na stacje i do SF. Oczywiscie, nie mialam parasolki i co, co? Zaczelo lac jak z cebra. Zanim doszlam ze stacji tam gdzie chcialam, juz bylam mokra. Aha, o glodzie tak zasuwalam, myslalam, ze sie przekrece. Na szczescie miasto to nie pustynia... Zalatwilam co mialam zalatwic i spowrotem, znow na piechotke do i z pociagu. Potem jeszcze na zakupy - chyba z ponad 5 mil dzis na autonogach wyciagnelam... W nagrode kupilam sobie dobra herbatke i.. ciacho! Az mi sie samej wierzyc nie chce. Aha, i samochod wreszcie mam ubezpieczony i moge zaczac jezdzic. Tyle z tym korowodu bylo, ze nawet nie chce mi sie za bardzo cieszyc... Bush miesza cos znowu na Haiti - po jaka cholere??? |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |