Wpis który komentujesz: | dzisiaj po praktyce poszlam z moja Rudolfinka :*** do V.I.P.'u... troszku pogadalysmy i duzo mi to dalo... upewnilam sie w tym, ze trzeba zyc chwila, ze nie mozna sie zamartwiac na zapas, ze czasem warto zaryzykowac... ona postawila wszystko na jedna karte... swoj 18-sto miesieczny zwiazek zaryzykowala dla wieczoru z kims kogo w sumie nie musiala dobrze znac, aby go poznac... mowila, ze potem miala wyrzuty sumienia, ze juz nie mogla byc z tamtym, ale nie zalowala, bo "w zyciu mozna byc z dwoma osobami, ale samemu sie czuje, ze przy jednej sie zyje a przy drugiej umiera"... ona mowila, ze tego wieczoru odzyla po osiemnasto miesiecznej wegetacji/smierci... ja sie poryczalam, ze az mi bylo glupio, bo nie lubie kiedy ludzie widza moje lzy... ciesze sie, ze mimo iz teraz nie jest z nikim, bo ten z ktorym chce byc mieszka za daleko, to bynajmniej nie umiera i moze czekac na chwile kiedy znow odzyje... przez jeden wieczor dostala wiecej szczescia niz przez osiemnascie miesiecy... zycie jest pelne niespodzianek... mysle, ze w zyciu wszystko ma sens... ktos nad tym czuwa i mimo iz cos nam sie wydaje glupie lub dziwne, to na pewno ma sens... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
magdalenka | 2004.03.05 20:57:26 a ja wlasnie poszukuje sensu w zyciu... |