Wpis który komentujesz: | eNeMeF: Matrix night 27 lutego był dniem, a raczej nocą matrixów. Wszystkie 3 części zaczynając od 23 w nocy, a na 6 rano kończąc. Było nieźle. Matrix to wciąż film, który się nie nudzi i można go oglądać wiele razy. Poza tym, to zupełnie inne wrażenie, obejrzeć go w kinie, niż na jakimś małym 15 calowym monitorku. Poza tym, skoro byłem w kinie na cz.1 i na cz.2 to chciałem zobaczyć na wielkim ekranie także trzecią część. Przyznam, że miałem dużo obaw. Czy trzecia część okaże się totalną klapą? Czy fabuła rozwiąże się sposób idiotyczny i beznadziejny? itd. Wachowscy wybrneli ze swej rządzy pieniądza całkiem nieźle. Aczkolwiek spodziewałem się innego rozwiązania. Myślałem, że skończy się tak: -Okaże się, że istnieje matrix w Matrixie. I oni latając tymi swoimi poduszkowcami, wciąż są w matrixie. I w ogóle, nawet gdyby się ktoś obudził, to tam będzie tylko kolejny matrix. I tak bez przerwy. I nie ma dla ludzi ratunku. I w ogóle byłby taki zajebisty sad-end. Ale nie... Było obleśnie amerykańsko. Obleśny love dialog. Obleśne poświęcenie. Mimo tego film mi się podobał. Wszystkie trzy mi się podobały. Jednak nie można ich traktować tak jak jedynki. Czyli film o pewnych ideach, rzucający nowe spojrzenie, możliwości, sposób, w jaki mogłaby się potoczyć przyszłość (nie chodzi mi o wojnę z maszynami, ale o to, że ludzie zaczną żyć w przestrzeni wirtualnej i to co rzeczywiste przestanie mieć znaczenie,0). Łącząc wszystkie trzy matrixy jedną klamerką nazwałbym je James'ami Bondam'i XXI wieku. Zresztą odnoszę wrażenie, że część druga i trzecia, nie wnosi do świata filmów akcji wiele nowego. Co mnie najbardziej denerwowało w cz.2 i cz.3: -CZĘŚĆ 2 *miałem wrażenie, jakby walczący Neo i Serafin nie chcieli się wcale uderzyć. Tylko machali łapkami w sposób tak nieudolny, że nawet, gdyby cios był nieblokowany, nie sięgnąłby przeciwnika. To samo tyczy się walk Neo z agentami. Później jednak było lepiej, gdy walczył z programami Merrovinga (ale tam walczyli z pomocą sprzętów:P,0) *po którymś razie fragment imprezy w jaskini i pieprzenia się Neo z Trin jest ochydnie nudny. -CZĘŚĆ 3 *Jedna i największa moim zdaniem wada. Atak tych niby ośmiorniczek na Zion(Syjon?,0)był jak dla mnie ochydnie chaotyczny i mimo, że ekran był olbrzymi, to niczego nie mogłem zobaczyć. Oglądałem i tylko czekałem kiedy to się wreszcie skończy. Latały te robale po dokach, nie wiadomo po co i dlaczego, układały się w jakieś śmieszne ławice. A w sumie, gdyby wszystkie na raz zaatakowały wszystkie mechy i w ogóle, to od razu by się cała ta walka skończyła. *Ja wiem, że się przesadnie czepiam i w ogóle. Ale... Czy ktoś z was próbował policzyć, ile naboi jest w tej skrzyneczce, którą ładuje się mechy? Gdyby mech rzeczywiście wystrzeliwał tylko te naboje, to amunicja powinna kończyć się po 10 sekundach..... Jak już wcześniej wspomniałem, mimo WSZYSTKO, filmy mi się bardzo podobały i na pewno jeszcze nie raz je sobie obejrzę przy jakiejś okazji. Matrixy po prostu wywierają na mnie ogromne wrażenie estetyczne. Nie wiem jak to opisać. Ale mnie coś porywa w tych gajerkach i w tym, jakby sterylnym budowaniu scen, które później są świadkiem walk. Jest w tym coś pięknego. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |