Wpis który komentujesz: | Nie powinnam czytac takich ksiazek jak "The Working Poor" Davida K. Shiplera. Opisuje zycie biedoty w USA, ktorej zreszta jest wiecej, niz sobie przecietny Polak wyobraza. Od czytania o tym, jak latwo sie osunac w klopoty, nedze i dlugi robi mi sie straszno i zaczynam popadac w czarnowidztwo. No bo ile mnie od nich dzieli? Pracy nie mam, zasilek mi sie skonczyl i zyje dzieki uprzejmosci wlascicielowspolmieszkanca ktory powiedzial, ze za czynsz placic mu nie musze poki nie znajde roboty. Cala reszte wydatkow plus ubezpieczenie zdrowotne finansuje mi jak narazie mauzonek ale.... jesli sie rozwiode, to bede dupa na lodzie. I co wtedy? Perspektywa mi sie zaweza, nie mam pomyslow na to jak znalezc prace. Nie mam kontaktow a przynajmniej nie takie, ktoreby mi daly jakas realna szanse roboty. Nawet jako biurwa nie moge pracowac, no bo jak dojade do roboty??? Nie wspomne juz o tym, ze musialabym wykreslic ostatnie 4 lata ze swojego CV - i co wstawic na to miejsce? O kurwa... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |