Wpis który komentujesz: | Mysl ksiazkowa na dobranoc: - No wiec - powiedzial Beatty - doigrales sie. Nasz Montag chcial wzleciec do slonca, a teraz, gdy opalil swoje cholerne skrzydelka, zastanawia sie dlaczego. Czy nie dalem ci dosc wyraznego ostrzezenia, kiedy wyslalem psa pod twoj dom? Twarz Montaga byla calkowicie tepa i pozbawiona wyrazu. Czul, ze jego glowa zwraca sie jak kamienna rzezba do ciemnego domu w sasiedztwie otoczonego jasnymi grzadkami kwiatow. Beatty parsknal. - Ach, nie! Ciebie przeciez oglupila ta mala idiotka, co? Kwiaty, motyle, liscie, zachody slonca, och, cholera! Trafilem w sedno. Gdybys mogl widziec ten mdly wyraz na swojej twarzy. Pare zdzbel trawy i kwadry ksiezyca. Co za brednie! Czego ona tym wszystkim dokonala? Montag siedział na chlodnym blotniku smoka, poruszajac glowa pol cala na lewo, pol cala na prawo, w lewo w prawo, w lewo w prawo. - Ona widziala wszystko. Nikomu nic zlego nie zrobila. Po prostu zostawiala ludzi w spokoju. - W spokoju, diabli! Wiercila ci dziure w brzuchu, nie? Jedna z tych cholernych, dobroczynnych panius z ich zgorszonymi swietoszkowatymi minami, ktorych jedyny talent polega na wzbudzniu we wszystkich poczucia winy. Do diabla, one wstaja jak slonce o polnocy, zeby czlowiek musial pocic sie w swoim lozku! R.B. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |