Wpis który komentujesz: | Poniedzialek No i znowu powrot w chujnie chujowej rzeczywistosci. Do roboty, salesow, raporcikow, drukowania i tym podobnych jakze zajmujacych czynnosci, za jedyne dziesiec dolcow od godziny. Gdyby nie I. to chyba bym zwariowala i zdolowala sie doszczetnie, a potem palnela sobie w leb na koniec. W weekend jest inaczej, w weekend jest normalne zycie. To nic, ze w ciasnym syfiastym apartamencie, miedzy wrzeszczacymi meksykanskimi i murzynskimi dziecmi; to nic, ze nie stac mnie na takie zycie, jakie wiodlam jeszcze nie dalej niz pare miesiecy temu. Jak jestem z I. to wcale mi to nie przeszkadza. Roznica miedzy nami niestety taka, ze on swoja prace lubi i nie chce robic nic innego - ja swojej obecnej nie znosze, za malo zarabiam, nie mam zadnych perspektyw i w ogole do dupy jest. A w ogole to jest bardzo significant, ze jak mi dobrze, to nic tutaj nie pisze. No bo wlasciwie o czym? Szczescie dla osob postronnych jest nudne jak cholera, za to szczesliwi sa na tyle szczesliwi, ze nie maja zadnej potrzeby trabienia o tym wokolo (no, wiekszosc przynajmniej nie ma). Tak w ogole to I. ostatnio grzebal mi w samochodzie i zapomnial potem wsadzic spowrotem butelki z plynem do chlodzenia silnika na miejsce. Podczas jazdy wypadla, ugrzezla gdzies miedzy rozgrzanym metalem i sie stopila. Jak juz zajechalam wieczorem i zaparkowalam, to aby dym spod maski poszedl, smierdzacy straszliwie. No. To se teraz butelke musze zamowic przez Internet, bo w sklepach saochodowych okolicznych nie maja tego. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |