Wpis który komentujesz: | Sroda No do dupy z taka robota. chce byc przytulona i pieszczona i w ogole a tu co? nic. Wlasny chlop nawet nie raczy podniesc sluchawki od telefonu komorkowego. W koncu po trzeciej probie zostawilam mu wiadomosc: "muuuuuu". I juz. I tyle. Ja to w ogole, chcialabym w zasadzie z nim razem zamieszkac - no bo co to za zycie - widywac chlopa w weekendy tylko? Ale on nie. Bo musi miec swoja prywatnosc, bo chce byc sam czasami, a tak w ogole to podejrzewam, ze sie boi, ale za chiny ludowe do tego nie przyzna. Tak wiec [prosze zauwazyc, ze zdanie zaczyna sie od tak, a nie od wiec] perspektywy naszego zwiazku wygladaja w ten sposob, ze do konca roku to napewno razem nie zamieszkamy. Bo nie czas po temu, nie pora i w ogole. A ja nie wiem czy mi sie bedzie chcialo czekac drugie pol roku. Zreszta, wielkie mi co. Tak jakby nie mozna bylo wynajac se apartamenta dwubedrumowego (nie mylic z gumowym) i placic za niego do spolki. I kiej kurwy tak sie bac? Coz. Cos jest w tym powiedzeniu, ze faceci sa jak kible: albo zajete albo zasrane... I jeszcze kota mi sie rozwalila na moim krzesle i zejsc nie chce. Zostawia klaki, wali jej z geby i skrzypi jak stary sedes, zamiast miauczec. Ja sie pytam, co to do kurwy nedzy za kot??? Oszukany jakis, ani chybi.... PS: wiesci z ostatniej chwili: luby nie odbieral telefonu, bo jak w pracy wylaczyl dzwonek, tak przez cala reszte dnia nie pamietal, zeby go wlaczyc. PS2: kotu dalej wali z mordy jak ze stajni. A taka ma ponoc fajna karme... tylko, ze zebow nie myje. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
Peter | 2004.07.13 09:23:22 Faceci naprawde patrza na to inaczej. Trzeba kogos naprawde bardzo kochac, aby zgodzic sie na wspolne mieszkanie, tym bardziej wtedy, gdy to facet moze o tym decydowac. Pozdrawiam Sarah | 2004.07.12 22:26:58 Peter: ograniczenie wolnosci? Ty chyba nie wiesz co mowisz. Jak narazie wpuszczenie mnie do jego apartamenta zaskutjowalo tym, ze: zaczelam mu gotowac obiadki (a przy okazji sobie, bo zreszta taniej wychodzi niz zywienie sie na miescie; sprzatam tak mniej wiecej co dwa tygodnie, bo on nie a ja w chlewie przebywac nie lubie; jak jest zajety, to se biore do reki ksiazke i czytam albo ide do wanny i czytam; ma pod reka idealna (jak twierdzi) partnerke do seksu i companiona. Fakt jest faktem, ze siedze w domu obok niego, a nie siedzi sam - ale na boga, uwazam, ze korzysci przewazaja nad wadami! Na dodatek ja jestem z tych, co to rozumieja potrzebe prywatnosci i sama co i raz wychodze z kumpela a to na zakupy, a to do knajpy - i bez meskiego towarzystwa! Tak wiec, badzmy sprawiedliwi.... Peter | 2004.07.09 22:27:38 Mam wrazenie, ze nie rozumiecie facetow. Wpuszczenie kobiety na stale do wlasnego domu to istotne ograniczenie wolnosci. pierwsza zona | 2004.07.09 16:51:49 zanim pierwszy dal mi klucze od domu to minal z rok. ale i tak jakos tak je dawal z grymasem na twarzy i nie chcial wypuscic z reki tak jakos nerwowo ja zaciskal. D- | 2004.07.09 00:27:38 Zaraz, zaraz... Przecież nie pisała, że się odrazu żenić chce? Kain | 2004.07.08 07:39:04 Nie caluj sie z kotem ;). Faceci zawsze strasznie sie boja definitywnej wspolnoty (takie mysli ze juz nigdy.... i do konca zycia... napawaja swoistym lekiem), a ten Twoj to wyglada na takiego co sam sobie przyobiecal ze bedzie wolnym strzelcem. Wiec to i tak postep ze sie nie zapiera rekami i nogami. |