Wpis który komentujesz: | Czwartek I. coraz bardziej mnie denerwuje. Wczoraj za dlugo ze mna przez telefon nie mogl pogadac, bo jak stwierdzil musi sie przygotowac do wyjazdu no i chce wszystko skonczyc dzis, zeby jutro sie ze mna zrelaksowac (mam go w piatek rano odwiesc na lotnisko). Dobra mowie - nie ma sprawy, idz, pakuj sie, zalatwiaj czy co tam chcesz robic. Z bogiem. Dzisiaj - znow musi sie przygotowac do wyjazdu, bo wczoraj jak sie okazalo nie skonczyl co mial skonczyc, bo gadal za dlugo PRZEZ TELEFON. Oczywiscie, nie powiem mu wprost co o tym mysle... zaraz by sie pewnie obrazil. Jeno od czasu do czasu pozwalam sobie na zarty: "dobrze, ze juz jutro wyjezdzasz, inaczej to przez caly nastepny tydzien bys sie przygotowywal do tego wyjazdu" itd. Ja kurwa tego nie pojmuje. Dobra, ze baba tak ma - nie moze sie ze wszystkim pozbierac, zdecydowac ktora kiecke zabrac etc. - to moge jeszcze zrozumiec. Ale chlop??? Wybiera sie jak sojka za morze, slowo daje. Jak ja bym tak miala to chyba ngdy w zyciu nie wytknelabym nosa poza Lublin, nie mowiac juz o emigracji do USA. Naprawde nie lapie tego. Zalatwienie rezerwacji samolotu i wynajecia samochodu to w najgorszym wypadku z godzina, moze dwie - przy czym wszystko mozna zrobic przez siec. Potem tylko zapakowac jakies szmaty w torbe, zastanowic sie, co bedzie dodatkowo nam potrzebne, zapakowac i juz - voila - jestesmy zwarci i gotowi. No ja w kazdym razie tak mam. Spakowanie sie i przygotowanie do wyjazdu na miesiac zajmuje mi nie wiecej niz godzine. Wyjazd na snowboard (gdzie przeciez trzeba pamietac o zabraniu calej masy drobnych rzeczy jak buty, deska, gogle, rekawice etc.) - z 15 minut. A ten sie wybiera juz czwarty dzien... paranoja, slowo daje, paranoja. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |