Wpis który komentujesz: | Ludzie jestem zakochany! I to nie w byle kim, bo w prawdziwym ideale. Jest mądra, inteligentna, myśli logicznie. Lubi wiązać się w układzie partnerskim. Woli współpracować, niż dominować, czy być zdominowana. Śpiewa jak Beth Gibbons. Ma śliczne, lekko falujące, sięgające trochę za ramiona, rude włosy. Oczywiście włosy są naturalnie rude, czego najlepszym dowodem są wspaniałe piegi na twarzy. Ubiera się kobieco, lecz nigdy wyzywająco, lekko podkreśla talię, czym doprowadza mnie do szaleństwa. Ma na imię Agnieszka bądź Anna, ewentualnie Alicja. Problem w tym, że nie istnieje. A ja jej szukam. I ciągle mówię „nie dziękuję, czekam na kogoś”, na następnej stacji oczywiście nikt nie wsiada. Aaaaa... Jeśli nie dziś to może spotkam tego kogoś za dziesięć lat. Albo za dwadzieścia, albo nigdy... Czuję jednak jakbym ją kochał. Jakby gdzieś tu przy mnie była. Duchem, obłokiem. Jak pamięć o zmarłej, bliskiej osobie. Czasem chcę do niej pisać listy. „Dawno Cię nie widziałem. Chciałem Ci coś powiedzieć. Kocham Cię. Wiem, że Ty też mnie kochasz. I będziemy biegać boso po zielonych łąkach... Jeśli zechcesz możemy nawet mieć dzieci. A choćby dwanaście. Chciałbym chodzić z Tobą do kina. Długo rozmawiać po przeczytaniu książki. Mówić o spostrzeżeniach, rozmawiać o życiu, o śmierci. I gdy już wyłysieję i będę miał reumatyzm, przytulić się do Ciebie, siedzącej obok mnie w zielonej, flanelowej koszuli. A gdy będziemy razem chodzić jesienią po lesie, chciałbym abyśmy już nic nie mówili. Tylko szli, tak samo starzy jak te drzewa i tak samo szczęśliwi.” Ech szkoda gadać........ Filmy filmy filmy filmy... 50 pierwszych randek: Nawet śmieszna komedyjka. Można raz obejrzeć. Swoją drogą życie tej dziewczyny to musi być katorga. Codziennie przeżywać taki horror. Nie pamiętać swojego męża, dzieci itepe. Osada: Jak wszędzie się chwalą, film zrobili Twórcy Szóstego Zmysłu, więc spodziewałem się wiele. Równocześnie bałem się, że się zawiodę. I się niestety sprawdziło. Może zacznę od tego co mi się w filmie podobało. Podobał mi się Adrien Brody, kolory, drzewa, mgły i kostiumy. Niektóre zdjęcia były bardzo ładne i klimatyczne. Nie podobało mi się to, że spodziewałem się, że będę się bał jak na Szóstym Zmyśle. A w gruncie rzeczy w ogóle nie było czego się bać. Na plakatach hasła typu „Jeszcze nigdy tak się nie bałeś”... i w sumie mają rację „nie bałem” się. To nie zawsze jest wada, jeśli film jest niestraszny. Ale akurat tym razem mnie to wkurzyło. Film ma kilka zalet, na tle socjologiczno, społeczno, psychologicznym. Ale niestety straszny nie jest. Co najwyżej, tak niestraszny, że aż straszny. Można go obejrzeć, jasne, czemu nie. Ale raczej nie ma potrzeby zabierania zapasowego pampersa ze sobą. Spider-Man 2: Film robi wrażenie niskobudżetowego. Jest to sztampowy przykład odcinania kuponów od sukcesu komercyjnego, jakim była poprzednia część. Film jest na pewno tańszy niż poprzednia część i pomimo upływu lat, efekty specjalne są gorsze (tańsze) niże w pierwowzorze. Prawie ciągle Prawdziwego Spidermana zastępuje komputerowy model co niestety widać i to nazbyt nachalnie. Traci się przez to przyjemność z oglądania filmu. W filmie jest mało akcji, co wynika chyba właśnie z okrojonego budżetu. Jest za to mnóstwo nawiązań do innych filmów. Między innymi do Matrixa (cała masa) i do starych horrorów (scena, w której octopus odzyskuje przytomność w szpitalu). Znalazło się też kilka bardzo śmiesznych scen, za co chwała twórcom. Film po pierwszej fali raczej szybko zniknie z kin. Pierwsza część była zdecydowanie lepsza. Oczywiście znalazła się już zapowiedź trzeciej części. Chyba niepotrzebna... The Ethernal Sunshine of The Spotless Mind: Najlepsze zostawiłem na koniec J. Film bardzo mi się podobał. Przez chwilę myślałem, że się rozkleję. Jedna z najlepszych ról Jima Carreya, który udowodnił, że jest bardzo dobrym aktorem, nie tylko komikiem. Na wstępie zaznaczę, że film w żadnym razie komedią nie jest. Co bardzo dziwi ludzi, którzy potrafią nawet wyjść w połowie seansu bo spodziewali się romantycznej komedyjki. Film jest trochę zakręcony, piękny i smutny. Pięknie się go ogląda. Chyba jedyny film, który leci teraz w kinie i mam ochotę zobaczyć go po raz drugi. Mówię oczywiście o aktualnym repertuarze. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
xelc | 2005.01.12 00:36:57 A bo to jest tak. Jak sie znajdzie cos takiego prawdziwego, ze wszystko inne przestaje sie liczyc. Wtedy mozna pojsc nawet na pewne ustepstwa w ideologii. Ming Rui | 2004.08.27 21:45:21 hehehehe, co ty dzieci bys dzieci rozwazal robic z nia?? a juz myslalem ze nie... Kurwa, Clex, ja nie chce miec dzieci!!!!! mag3 | 2004.08.20 23:22:04 kuzwa napisalam dlugi komentarz i mi sie skasowal:)pogadamy w pracy:) exruda:marcin jest psychicznie niezrownowazony,z nim sie nie da inaczej(w tym dobrym sensie:) exruda | 2004.08.20 22:34:17 mag3, po prostu specyficzny klimat...;) mag3 | 2004.08.20 19:16:49 duszno tu:) xelc vel CleX | 2004.08.20 17:49:48 u mnie jest nieco lepiej. Dwa wielkie kina po kilka sal każde. Do tego dochodzi kilka (chyba 3) mniejszych kin, które ratując się przed upadkiem zmieniły tematykę. W tych trzech jest pionier, jedno z najstarszych kin, jakie istnieje. Przerobiono je na kino-kawiarnie. są tam stoliczki, krzesełka, kelnerzy, a na ścianie leci film. Jeszcze tam nie byłem. W końcu zobaczę, jak to naprawdę wygląda. Ale ja kocham moje miasto nie za kina, ale za różnorodność dróg. W Szczecinie ciężko o dwa takie same skrzyżowania (nie to co jakiś płaski Poznań, fe). Daje to wiele satysfakcji kierowcy :-). Takie małe przyjemności każdego dnia, a tyle dają... exruda | 2004.08.20 12:49:36 W moim mieście są dwa kina. W tym jedno w wiekiej sali ze sceną i stiukami, pozostałość po czasach świetności PRL, kiedy władza się chciała pokazać jako krzewiciel kultury wśród prostego ludu. W tej olbrzymiej sali oglądam filmy w towarzystwie pięciu osób porozrzucanych tak, że ma się wrażenie pustki. To była wypowiedź do ankiety "Za co kochasz swoje miasto" ;) Pozdrawiam. xelc | 2004.08.20 02:18:31 Ja też się cieszę, że ta wakacyjna przerwa dobiegła końca. A w którym fragmencie tekstu znalazłaś wzmiankę o tym, że nie masz na co liczyć ;P. Ja też zapewne nie pasuję do Twojego ideału. Mięśnie to ja mam na powiekach, od ciągłego powstrzymywania się przed zamykaniem oczu... Nie jestem ani genialny, ani w ogóle i nie umiem bawić się na imprezach... Bo jest tam dla mnie za głośno. Jak widzisz, nic straconego ;-)), zapewniam... Cieszę się, że mi gdzieś nie uciekłaś . Mój opis Zakochanego Bez Pamięci jest trochę zdawkowy. Ale tak to już jest, że im bardziej mi się podobał jakiś film tym mniej o nim piszę. Czasem łatwiej i przyjemniej jest coś zdeptać z błotem niż pokazać zalety obrazu. W pełni się z Tobą zgadzam co do opini o powyższym filmie. I jak już napisałem wcześniej, mam wielką ochotę iść na niego jeszcze raz. Szkoda tylko, że sam. Generalnie lubię chodzić sam do kina (nawet bardzo). Jednak oglądanie filmów o miłości w pojedynkę nastraja bardzo dołująco... Co mnie jednak nie odstrasza :). Ha! exruda | 2004.08.19 20:39:49 Witaj po długiej przerwie. :) Tym portretem Jedynej a Nieobecnej dałeś mi do zrozumienia, że nie mam na co liczyć, heh :) Wobec tego skupię sie na filmach. Co do filmu "Osada" ne mogę się wypowiedzieć, bo nie oglądałam. Mogę za to powiedzieć o "Szóstym zmyśle" i "Znakach", bo to tego samego reżysera, a on, zdaje się, pracuje według jednej recepty. Według mnie te filmy są matematycznie wyliczone, całe podporządkowane zakończeniu, schematyczne. Nie umiem tego precyzyjnie nazwać, ale wszystkie mają w sobie taki feler, że oceniam je jako średnią rozrywkę, w żadnym razie strawę dla umysłu. Miałam też wrażenie, że Mel Gibson w "Znakach" wyraźnie się męczył, oze też czuł, że coś jest niehalo. Spider Mana pominę taktownym milczeniem. Co do "Zakochanego bez pamięci"...tytuł w tłumaczeniu jest dość zgrabny, ale sugeruje mdłą produkcję w znanym stylu, stąd pewnie niektórzy nie dotrwali do końca. Tłumacząc tytuł dystrybutorzy popełnili lekki nietakt. A w tym filmie trzeba myśleć, co niektórych widzów obraża. Uważam, że ten film jest genialny, przejdzie do historii. W całości doskonały, począwszy od scenariusza przez reżyserię, efekty, muzykę, na aktorstwie skończywszy. Obejrzę ten film jeszcze nie raz, wart jest tego. Każdy kadr jest wart. Najlepsze, że tzw. morał jest banalny. :) Jak w życiu: trzeba przeżyć sporo, zakręcić się maksymalnie, zrealizować kilka głupich pomysłów, żeby dojść do prawd podstawowych. :) |