Wpis który komentujesz: | Czwartek Fortuna kolem sie toczy. Wczoraj z wieczorka zadzwonila do mnie S. z ktora pracowalam w Przeslawnej Firmie Rekruterskiej z Przeslawnym Szefem Ja-Cie-Zlapie-Za-Chabety. Powiedziala, ze ma dla mnie prace jako.. rekruterka. Wcale a wcale nie chce pracowac znow jako rekruterka, ale nie moge sobie doprawdy pozwolic na komfort wybrzydzania. Ide dzisiaj do niej na obiad obgadac cala sprawe i zobaczymy, czy co z tego wyjdzie. Przy okazji poinformowala mnie, ze Szef Ja-Cie-Zlapie-Za-Chabety podal ja do sadu. Rzekomo za to, ze ma jego wlasnosc: komputer, monitor i tem podobne rzeczy. Oczywiscie ona wcale tego nie ma i on o tym dobrze wie. Nie wiem, co ten facet chce osiagnac. Zachowuje sie tak, jakby probowal sie mscic i zastraszyc. Po co? Ze tez na takich skurwysynow to nie ma sprawiedliwosci. Wiele ludzi daje sie zlapac niestety na jego gladki jezyk i wytrawne klamstwa. PS: wczorajszy wkurw mi przeszedl i czuje sie znacznie lepiej, chwala bogu. W zwiazku z tym zmienila mi sie tez nieco perspektywa patrzenia na moj zwiazek z I. Bo tak: teraz ja bym sie do niego nie przeprowadzila nawet jakby to proponowal. Z wielu wzgledow. I mzoe dobrze ze nic w zasadzie nie obiecuje na przyszlosc... troche to denerwujace, ale sama juz nie wiem co gorsze - ktos, kto obieca zlote gory a potem gowno z tego wyjdzie, czy ktos, kto nie obiecuje niczego, dopoki nie jest tego na sto procent pewien... Jednego wszakze moge byc pewna: najblizsze 3 miesiace bede miala taki zapierdol, ze pewnie zapomne nawet jak sie nazywam. A w ta sobote ide na egzamin sprawdzajacy moja znajomosc angielskiego. W zaleznosci od wyniku zaklasyfikuja mnie do odpowiedniej grupy. W collegu sie zarejestrowalam (wszystko mozna zrobic przez siec, wlacznie z placeniem i wybieraniem sobie zajec) i o dziwo nikt ode mnie nie wymagal zadnych dokumentow. Fajnie... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |