Wpis który komentujesz: | Nom to wróciłem na jakiś czas z tych moich rozjazdów... oj działo siem działo... dusho dobrego i trochem złego... we frankfurcie spoko, bardzo przeładne miasto i jestem pod wrażeniem... targi jak to targi cały dzień łażenia, rozmawiania po angielsku i załatwiania biznesów... hehe i jeshcze nigdy nie widziałem w jednym miejscu tylu chińczyków i hindusów... hehe a jeden znajomy przywiózł nawet dla mojej kasi prezent z samych indii!;p nom a zawshe po ciężkim dniu mieliśmy relaksacyjny wieczorek;p spoko kolacyjke (m.in. wcinałem steka z krokodyla;p w restauracji australijskiej;p) a potem zieloną imprezkę w hotelowym pokoju... Oczywiście wshystko to działo siem w cieniu myśli o małej która w tym czasie przebywała we francji... tak, strashnie siem martwiłem o to żeby jej siem nic złego nie stało, odchodziłem od zmysłów jak nie pisała smsków, jednego wieczoru po prostu umarłem... nom ale na shczęście w czwartek oboje powróciliśmy do domqów... wieczorem spotkaliśmy siem pierwshy raz od 10 dni... nie sposób jest opisać tego co wtedy czułem, nie sposób jest opisać radości z każdego usłyshanego słowa, z każdego dotyku, z każdego pocałunku, z sexu...;*** mmm... dostałem kilka prezentów;*** opowiedzieliśmy sobie wshystko, nacieshyliśmy siem sobą było cudownie;* Na drugi dzień rano spotkaliśmy siem znowu;* olałem pracę i pojechałem prosto do małej... sex na śniadanie to cudowna sprawa, naprawde;* to był piękny początek dnia i piękny początek mojej kolejnej podróży... bo zaraz potem wyjechałem do zakopanego na integracyjne spotkanie firmowe... oczywiście jak to zawshe bywa integracja polega tylko i wyłącznie na piciu;p ale ja i kilku zapaleńców postanowiliśmy być inni;p co prawda wieczorem porządziliśmy ładnie z alkoholem i stuffem;p ale w sobotkę rano zwarci i gotowi czekaliśmy na busa do kuźnic... co prawda zerwaliśmy siem z zebrania kierowników ale co tam... poshliśmy w góry;p shlak nie za trudny bo były tesh z nami dziewczyny ale było tak strashnie przepięknie... podejście do murowańca, tam sharlotka i herbatka z prądem;p a potem kasprowy... i niech mi wshyscy mówią że kasprowy to lipa ale ja i tak będem siem upierał że to kozacki shczyt jest!;p a te widoczki... mmmm;* tego dnia do pełni shczęscia brakowało mi tylko małej;* Nom wieczoriem znowu była imprezka w pokoju i znowu działo siem dusho rzeczy;p aha i kochanie mówi ze miałem strashnie przepity głos a to wcale nieprawda jest;p ja byłem po prostu zmęczony...;p Niedzielna droga powrotna z tymi wshystkimi pijakami mnie jush strashnie denerwowała no ale nic... wieczorek po wshystkich „przebojach ubraniowych” spędziłem z malusią oczywiście... eh było dziwnie, strashnie smutno, dusho łez, chyba trochem krzyków;( niepotrzebnych słów... pshytuliłem ją, zawshe będem... Nom a dzisiaj na dzień dobry dostałem newsa że po południu mushem jechac do warshawy odwieźć dwóch kontrahentów do hotelu... i zajebiście wrócem do domu około godziny 24!!! Nie ma to jak 17-nasto godzinny dzień pracy... qrwa! ...a wczoraj bałem siem tego dnia... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
girl | 2004.09.20 14:07:05 a pewnie, cudnie go miec w koncu przy sobie!! pssst | 2004.09.20 12:20:33 no to girl1 sie cieszy bardzo:) |