sarah
komentarze
Wpis który komentujesz:

Poniedzialek

No to juz po interview. Jakos nie podoba mi sie ta firma. Sami hindusi i nie, zebym byla uprzedzona, nie. Ale oni jacys tacy sa pazerni na kase jak cholera. Oprocz rekrutowania musialabym sie tez bujac w kierunku tzw. sales czyli:
- powiedzmy, ze mamy ilus tam ludzi zatrudnionych, nie ma chwilowo dla nich zajecia i musialabys sie kontaktowac z innymi firmami rekruterskimi i klientami zeby znalezc dla nich robote.

Ah kurwa juz sie ciesze na to. Pensja w postaci jakiejs tam stalej kwoty rocznej plus bonus co trzy miesiace oparty o moje performance plus procent piec od kazdego obsadzonego stanowiska plus praca na telefon bo wiadomo konkurencja duza i moze trzeba bedzie w sobote albo w niedziele w pare godzin znalezc kogos do pracy. Nic tylko zyc a nie umierac...

Ciekawe, ze jak gadalam z innymi ludkami z branzy IT to ich doswiadczenia z pracy z hindusami tez niespecjalnie rewelacyjne byly...
To jednak inna kultura inne zwyczaje i w ogole. Ot chociazby taki drobiazg: zaden amerykanin na interview nie zapyta sie, jaka jest moja sytuacja rodzinna - bo to sa po prostu pytania osobiste i nielegalne, za to mozna (jak sie da udowodnic) podac do sadu i w zasadzie mam pelne prawo odmowic odpowiedzi. Tutaj - no problem. Jedno z pierwszych pytan, jakie padlo, to wlasnie to. Co ich to kurwa obchodzi??? Rozumiem, ze pytanie o wize i status - normalka, nie kazdy sponsoruje wizy B1H. Ale o sytuacje rodzinna?

S. twierdzi, ze hindusi leca na biale kobiety. Jak to okreslila: "przecietny hindus jak tylko widzi biala kobiete, europejke zwlaszcza, ktora jest stanu wolnego, to zaraz by majtki przez glowe sciagal, tak mu pilno". Bueeee.

Poniewaz szanowny CEO (ho ho, ale szumna nazwa) nie bardzo mi przypadl do gustu i w zasadzie juz po pierwszych pieciu minutach wiedzialam, ze nie chce tam pracowac (chociaz jak nic innego nie wyjdzie, to trudno, wezme i to jak mnie beda chcieli, chociaz modle sie, zeby nie chcieli) - to se pozwolilam na komfort szczerosci.

I tak na pytanie, jaka jest moja wizja kariery odparlam, ze nie wiem. Ze chce znalezc prace, ktora bede lubic i za ktora beda znosnie placic. Facetowi malo oczy z orbit nie wylazly, taktownie jednak podziekowal mi za szczerosc i stwierdzil, ze docenia (buahaha).
- A dlaczego zdecydowalas sie pracowac jako rekruter?
- coz, jeszcze w SUNie bedac zatrudnialismy nowych ludzi, korzystajac ze wspolpracy roznych firm rekruterskich. kandydaci, ktorzy byli rekomendowani, byli zupelnie z innej bajki i mieli kiepskie kwalifikacje. No to pomyslalalam sobie, ze ja moge znalezc lepszych i przy pierwszej okazji jaka sie nadarzyla, chcialam sprobowac swoich sil.

Znow szczekopad totalny.
- A dlaczego zrezygnowalas z bycia testerem?
- A bo zeby byc dobrym testerem trzeba byc tez programista a ja nie lubie programowac.

Piekne, po prostu PIEKNE.

Anyway. Praca domowa z wprowadzenia do grafiki komputerowej mnie zastrzelila po prostu. Pani chce, zeby zrobic swoj MANIFEST ARTYSTYCZNY. Boze jedyny. Co to ja artysta jestem? Cos chce manifestowac? Matko. Nic nie wiem. Jak na teraz pomysl urodzil mi sie nastepujacy: pierdolnac w wersji angielskiej taki tekst: "mysle wiec jestem; jestem wiec tworze; tworze i niszcze, kocham i nienawidze. Jestem czlowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce".
Do tego do kazdej frazy jakas pikna ilustracja, ehm ehm.

Pocieszajace, ze projekt ow jest tzw. "no fail project". Czyli, nie mozna go uwalic, byle sie cos zrobilo.

Z kolei baba od HTMLa jest tak detaliczna i liczy tagi jak zydzi grosze na targu. Ocipiec mozna, bo prace domowe wymagaja zero kreatywnosci, za to trzeba podazac za jej wskazowkami co do literki.
Tia...

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)