Wpis który komentujesz: | Nigdy nie myslalam, ze to się tak skonczy... Przyjechalam do Wroclawia na 2 dni, zrobixc reportaz i ogarnac wszystkie rzeczy, które chca nam kupic rodzice, zaakceptowac je b±dĽ ewentualnie dyskretnie zasugerowac, ze sa niewlasciwe. W pociagu zdalam sobie sprawe jak bardzo nienawidze tej trasy. Mimo, iż był to ekspres- ko 5 godzin jazdy, bo „zlapal” po drodze opoznienie, jakby to była, kurwa, jakas grypa, czynnik wyzszy niezalezny od naszych ziemskich dzialan- wysiadlam udreczona. Raz- straszny tlok, nawet w pierwszej klasie był komplet, i dobrze im tak, bo my w drugiej tez mamy po 3 miejsca w przedziale a nie snobujemy się 10 razy drozszym biletem. O. Niech maja nauczke. (tu oczywi¶cie zartuje, gdyby ktos nie wylapal, nie zebym nie wierzyla w ludzi, zawsze wierze... i znow sarkazm, przepraszam). Za oknami ten sam syf, nie wzrusza mnie już piekno Wielkopolski, za dobrze znam jej synow i cory. Ziemia, co wydaje takie chwasty powinna się samounicestwic (znow zartuje, zbey nie było, ze nie lubie Wielkopolski, bo lubie, Poznan- piekne miasto, lubie spacerowac, zwlaszcza noca, kiedy nie można spotkac na sw. Marcinie lokalnego rapera z dziewczyna na zakupach). Przy torach zlomowiska, obracajace się w ruine dworce, i tylko kolejne miasta, w ktoych nawet się nie zatrzymujemy. Nawet pociag nie zwalnia. Te smetne mordy na peronach, w beretkach sprzed 20 lat. Te utyte babsztyle w nieodlacznym towarzystwie syntetycznych toreb w niebiesko-rozowo-biala kratke, wypelnionych koszulkami XL made in tawian 100%baumwolle. I te dzieci, ujebane blockiem z podworek, które, mimo, ze sa podworkami miejskimi, pelne sa kur, kompostow i latryn. I chcialoby się dodac „ i te zajebane deszczem powietrze” ale deszczu nie ma. Slonce swieci i eksponuje feerie barw jesiennych lisci, oraz luszczacych się warstw farby na przybudowkach. Nie ma co. Nieznosze tej trasy. W ciagu godziny 20 razy zmienialam pozycje. Na lewym boku, na prawym, po skosie, nogi wyprostowane, zgiete, noga na noge, nasz potomek tez się wiercil. A to noga w nerke, a to reka w brzuch. Kiedy już wysiadlam z tego wspolczesnego narzedzia tortury zwanego pociag relacji Warszawa-Wroclaw dopadla mnie nostalgia. Jezdzilismy po miescie od bielan po zakrzow przeczesujac sklepy meblowe i dzieciece. I poczulam te swojskosc, pewnosc, ze jestem w koncu w miejscu, które znam dobrze, wiem, gdzie można pojsc, gdzie raczej nie, jak dotrzec z punktu A do punktu B nie sprawdzajac 10 razy w internecie „planu podrozy” na stronach komunikacji miejskiej. Obserwujac kolejne parki i dzielnice przesuwajace się na zewnatrz naszego samochodu pomyslalam tylko, ze nigdy nie ma czasu, żeby przyjsc tu z Lubym. Zawsze przyjezdzamy jak po ogien, sama nie pojde, a zkims... No wlasnie, czuje się tak obco teraz w tym miescie. Perfekcyjnie udalo mi się odciac od wszelkich znajomych, tak, ze teraz nawet glupio mi jest zadzwonic do kogos, i tyle się wydarzylo, ze zapewne musielibysmy się poznawac od nowa z wiekszoscia. Poki co korzystam z nadopiekunczosci rodicow i babci, która chodzi po pokoju i ciagnie swój monolog przekopujac się przez sterty ubran w szafie. Mam syndrom „pozniej ejszcze do tego schudne”. Tyle wspomnien gromadzi się w tym domu. Zdjecia klasowe, zdjecia imprezowe, kamyczki, kubeczki, pocztowki... Dobija mnie to, ze bycmoze już tu nigdy nie zamieszkamy.Chyba nawet nie umialabym się spowrotem zaadaptowac w tym domu. Jest mi jakos i dobrze i zle. I tego tez nie lubie. *i tego tez. |
Inni co¶ od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni s± użytkownicy nlog.org) |