Wpis który komentujesz: | Pomimo odwiecznego krytycyzmu wobec własnej osoby potrafiłam zawsze dostrzec w lustrze coś kobiecego, delikatnego. Coś co intrygowało, owiewało lekko tajemnicą, często mówiono mi o tym, ja przyjmowałam te oświadczenia ze skrywaną dumą.Brakuje mi zdecydowanie tej beztroski, chyba troche lekkomyślności,takiej która u mężczyzn wywołuje półuśmiech, urzekającej.Miałam chyba więcej czasu, aby patrzeć ludziom w oczy. Albo w niebo..uwielbiałam patrzeć w niebo i teraz gdy tak mocno sie staram..nie, już nie pamiętam kiedy ostatnio..Albo te spacery, wieczorem.Na dach, na zachód słońca, nad Odrę. Z kimś, lub sama ale radosna. I nie bałam się uśmiechać do chłopców, mężczyzn..zwyczajnie, na ulicach. Bo dziś unikam męskiego wzroku, w lustrze widzę codzienność, na spacery nie mam czasu. Kątem oka dostrzegam że niebo śliczne ostatnio, ale zagapić się nie mogę, bo właśnie się spieszę idąc ulicą, szukam w zaułkach tej swojej niewinności,zagapiona w niebo mogę się wyrżnąć na ryj.Rozwale go sobie i wtedy nikt już ze mną na spacer nie pójdzie, i tylko niepotrzebnie widowisko będę stwarzać swoją osobą na ulicy. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |