eskaubei
komentarze
Wpis który komentujesz:

Alphonso Ford: "Walczył do końca"
01.11.2004r. - godz. 22:08
--------------------------------------------------------------------------------

4 września w wieku niespełna 33 lat odszedł od nas Alphonso Ford, jeden z najwybitniejszych zawodników w historii europejskiej koszykówki. Były król strzelców Euroligi od 1997 roku zmagał się z białaczką. Jego fenomenalne zagrania na długo pozostaną w naszej pamięci.

Maj 2004 roku. W trzecim spotkaniu ćwierćfinału play-off rozgrywek o mistrzostwo Włoch naprzeciw siebie stają zespoły Scavolini Pesaro i Pompei Neapol. Po trzech kwartach goście prowadzą różnicą 14 punktów i ich zwycięstwo wydaje się już przesądzone. Wówczas do akcji wkracza jednak Ford, dwukrotnie trafia z dystansu i wlewa nadzieję w serca swoich kolegów z drużyny. Dzięki jego świetnej postawie Scavolini wygrywa pierwsze minuty ostatniej części meczu 24:1 zadając rywalowi decydujący cios. Któż mógł wówczas przypuszczać, że ten wspaniały koszykarz od siedmiu lat walczy z nowotworem stale wyniszczającym jego organizm. Patrząc na jego poczynania na parkiecie, promienny uśmiech na twarzy i ręce wyciągnięte do góry w geście triumfu nikt zapewne nawet by w to nie uwierzył.

Wiara i siła

Okresowe badania krwi wykonane tuż przed jego wyjazdem na wakacje do Stanów Zjednoczonych dały optymistyczne wyniki. Niestety już w sierpniu układ odpornościowy Amerykanina zaczął się uginać pod naporem śmiertelnej choroby. Stało się wówczas jasne, że Alphonso - pomimo parafowanej w lipcu nowej umowy ze Scavolini – nie powróci już na parkiet. – Drodzy przyjaciele. Niestety mój stan zdrowia nie pozwala mi na dalsze kontynuowanie kariery – pisał w liście kierowanym do władz klubu, kolegów z drużyny oraz kibiców. – Z głębi serca chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy przez lata umożliwiali mi grę w koszykówkę, sport, który tak bardzo kocham. Chcę, abyście pozostali silni i z wiarą patrzyli w przyszłość. Moje serce zawsze będzie przy was.

Łańcuch solidarności

Szpitalne łóżko, intensywne zabiegi chemioterapii, zawroty głowy wywołane 42-stopniową gorączką i tragiczny finał. Śmierć Amerykanina wywołała wielkie poruszenie w całej Europie, a jednocześnie ból po stracie tak wspaniałego koszykarza i tak wartościowego człowieka połączył rywalizujące na co dzień ze sobą kluby, kibiców oraz zawodników. Jako pierwsi kondolencje do siedziby Scavolini przesłali faxem koszykarze i działacze Maccabi Tel Aviv. Z czasem zaczęły napływać także wyrazy współczucia z Włoch, Grecji, Hiszpanii, Turcji, a nawet z tak egzotycznych koszykarsko krajów jak Irlandia, czy Anglia. Historia Alphonso dotknęła wszystkich. Otóż młody człowiek będący dopiero u progu profesjonalnej kariery w 1997 roku po przeprowadzonych w gabinecie dentystycznym badaniach krwi dowiedział się, że choruje na białaczkę. Przytłoczony tą wiadomością postanowił zawiesić buty na kołku i poddać się leczeniu, jednak już po kilku miesiącach ponownie pojawił się u niego głód gry. Zaczął więc pracować nad swoją formą (drobnej nadwagi nie pozbył się już nigdy) i w wielkim stylu powrócił na boisko. Podjął walkę z chorobą, zacisnął zęby i ciężko trenował zawsze będąc dla kolegów z zespołu wzorem do naśladowania. Od trenerów nigdy nie żądał taryfy ulgowej, pragnął sam stawić czoła swoim problemom i nie chciał, aby ktokolwiek okazywał mu choć odrobinę współczucia. Rywalizując przez siedem lat z nowotworem nie zrezygnował z normalnego życia. Pokazał wszystkim ludziom znajdującym się w podobnej sytuacji, że w obliczu śmiertelnego zagrożenia nie można się załamywać. Był prawdziwym wojownikiem kochanym za wielką determinację, wspaniałe umiejętności oraz wolę walki i właśnie takiego go zapamiętajmy.

Strzelec wyborowy

Początki kariery Alphonso związane były z występami w reprezentacji szkoły średniej imienia Amandy Elzy mieszczącej się w rodzinnej miejscowości koszykarza, Greenwood w stanie Mississippi. Kolejnym, naturalnym krokiem było podjęcie w 1989 roku nauki na uniwersytecie i rozpoczęcie gry w lidze NCAA. Wybór padł na Mississippi Valley State, gdzie Al bardzo szybko dał się poznać jako znakomity gracz ofensywny. W każdym z czterech sezonów spędzonych na uczelni jego średnia zdobywanych punktów nie spadała poniżej 26 na mecz i w ten sposób został najlepszym strzelcem w historii swojego college’u. Osiągnięcia te nawet w połączeniu z nie najlepszą opinią o jego umiejętnościach gry w obronie pozwoliły mu na spełnienie marzeń o załapaniu się do ligi NBA. W przeciągu dwóch lat rozegrał w niej jednak tylko 11 spotkań (przeciętnie nieco ponad 3 punkty) i w 1995 roku postanowił szukać szczęścia w Europie.

Zawsze najlepszy

Stary Kontynent stał się dla Alphonso drugim domem i to właśnie tu grając w Hiszpanii, Turcji, Grecji i Włoszech święcił swoje największe sukcesy. Był drugim strzelcem ligi hiszpańskiej, trzykrotnie wygrywał klasyfikację na najskuteczniejszego gracza ligi greckiej, a prawdziwą sławę i zainteresowanie najbogatszych klubów przyniosło mu zdobycie w sezonie 2000-01 korony króla strzelców Euroligi. Będąc zawodnikiem Peristeri Ateny Amerykanin gromadził na swoim koncie 26 punktów na mecz i wybrany został nawet do najlepszej piątki rozgrywek (sukces ten powtórzył dwa lata później jako gracz Montepaschi). To zaowocowało transferem do Olympiakosu Pireus, gdzie Al potwierdził swój niesamowity talent rzutowy ponownie plasując się na pierwszej pozycji na liście najskuteczniejszych koszykarzy Euroligi (24,7).
W obliczu pogarszającego się stanu zdrowia w 2002 roku Alphonso Ford był bliski podjęcia decyzji o zakończeniu sportowej kariery. W jego umyśle kłębiły się myśli o powrocie do Mississippi i rozpoczęciu spokojnego życia u boku rodziny z dala od presji i stresu. Miłość do koszykówki raz jeszcze jednak zwyciężyła. Amerykanin najpierw związał się z Montepaschi Siena, a w ubiegłym sezonie występował w Scavolini Pesaro (22 punkty/mecz) wprowadzając ten zespół do półfinału ligi włoskiej i tym samym gwarantując mu udział w nadchodzącej edycji Euroligi. Po raz ostatni Ford wybiegł na parkiet 29 maja 2004 roku.

Pozostał sobą

W ciągu dwóch lat spędzonych we Włoszech na konto Amerykanina wpłynęły przeszło dwa miliony dolarów. Inkasując te pieniądze Ford nie myślał jednak o sobie i własnym szczęściu. Pamiętając o swojej chorobie chciał jedynie zapewnić pewną przyszłość najbliższym: żonie i dwójce synów. Sam mieszkał skromnie, jeździł rodzinnym Cadillakiem Escalade i nigdy nie zdecydował się na zakup luksusowego Mercedesa 600, o którym zawsze marzył. Uważał bowiem, że jego osobowość nie pasuje do takiego wozu, nie chciał się wyróżniać z tłumu. Do końca życia pozostał skromnym i spokojnym człowiekiem. - Żegnaj Mistrzu – napisali w specjalnym oświadczeniu działacze Scavolini. – Dziękujemy Ci za wszystko, czego nas nauczyłeś. A teraz prowadź nas z boiska w Raju. Jesteśmy pewni, że także tam zawsze będziesz najlepszy. Pamięć o Tobie nigdy nie zaginie!


Valter Scavolini, właściciel Scavolini Pesaro: Ford był fenomenalnym koszykarzem, a przy tym wspaniałym człowiekiem. Zawsze starał się dawać z siebie wszystko, nawet w momentach kryzysu. Niestety odszedł od nas w tak młodym wieku. Jego stan zdrowia oczywiście nie był dla nas żadną tajemnicą, jednak nikt nie mógł przypuszczać, że sprawy potoczą się aż tak szybko.

Andrea Luchi, generalny menedżer Scavolini: Zawsze rwał się do gry. Można powiedzieć, że na jednej nodze wprowadził nas do koszykarskiej Europy. Nigdy nie zapomnę, jak w rundzie play-off pomimo bolesnej kontuzji biodra chciał wspomóc drużynę i na parkiecie spisywał się świetnie. Był kimś szczególnym. Przez ostatnich siedem lat walczył z tak straszliwą chorobą, lecz starał się nawet o niej nie wspominać. Troszczył się o innych i nie chciał nikogo obarczać swoimi problemami.

Manolis Papamakarios, były kolega klubowy Forda: W czasie naszych wspólnych występów w Peristeri wiele się od Ala nauczyłem. Nie był on jednak dla mnie tylko partnerem na boisku, lecz przede wszystkim znakomitym przyjacielem. Dobrze wiedziałem o jego problemach zdrowotnych, jednak nie miałem pojęcia, że były one aż tak poważne. Jestem dumny, że przez tyle lat nie poddał się chorobie, dzielnie stawiał jej czoła i robił to co kochał - grał w koszykówkę.

Dimitris Papanikolau, były kolega klubowy Forda: Takich ludzi nie spotyka się często. Jego radosne podejście do życia wszystkim bardzo odpowiadało i zawsze bardzo szybko zdobywał sobie nowych znajomych. Al był po prostu takim typem człowieka, którego nie dało się nie polubić. Także my zostaliśmy dobrymi kolegami i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że spośród koszykarzy zza oceanu, z którymi miałem okazję występować w jednej drużynie, Al był mi najbliższy. Nie na taki los sobie zasłużył.

Phil Melillo, szkoleniowiec Scavolini: Był najlepszym koszykarzem, jakiego kiedykolwiek miałem okazję prowadzić. Pracowity, wytrwały, lojalny. Od jego agenta dowiedzieliśmy się, że do ostatnich dni dopytywał się o sytuację w naszym zespole. Coś nieprawdopodobnego...

Alphonso Ford (31.10.1971 – 04.09.2004)
Wzrost: 191 cm
Waga: 98 kg
Miejsce urodzenia: Greenwood, Mississippi
Pozycja: rzucający obrońca
Rodzina: żona Paula, dwóch synów – Karl Derek i Alphonso jr.
Przebieg kariery: Amanda Elzy HS, Mississippi Valley State, Tri-City Chinook (CBA), Seattle Supersonics, Tri-City Chinook, Philadelphia 76ers, Huesca, Papagou Ateny, Emlakbank Ortakoy, Sporting Ateny, Peristeri Ateny, Olympiakos Pireus, Montepaschi Siena, Scavolini Pesaro.
Największe osiągnięcia: król strzelców ligi greckiej (1996-97, 1999-00, 2000-01), MVP rozgrywek (2001), wybór do najlepszej piątki Euroligi (2001, 2003), drugi najskuteczniejszy zawodnik w historii Euroligi (1200 punktów), trzecie miejsce w Eurolidze (2003), najlepszy obrońca Serie A (2004).


Artykuł pochodzi z 42. numeru tygodnika "Basket".
Piotr Kordal


Tekst znajduje się pod adresem: http://www.e-basket.pl/?news=21466

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
eskaubei | 2004.11.05 16:05:26

czemu przechujem? co znowu? ;)

skwarek | 2004.11.04 13:36:10

Skubi jestes przechujem pjona:)


eskaubei | 2004.11.02 12:57:18

word word

maz | 2004.11.02 09:13:07

RIP

jimson | 2004.11.02 02:05:02

rest in peace. ford ,ten pulchiutki typ miał taką skutecznosc za czasow gry w grecji,chyba w olympiakosie wlasnie ze odpadalem..rest in peace:/