W jakimś zasklepionym...
... zakamarku mojego umysłu, wciśnięty gdzieś pomiędzy synapsy, stoi starannie ustawiony, wiecznie spakowany komplet walizek.
Komplet kompletny.
Jedyny.
Na specjalną okazję.
Z mosiężnymi okuciami, skórzanymi bokami, całkowicie nietknięty patyną zużycia. Każda walizka ma swoje przeznaczenie - w tej, chyba największej, poupychane są wspomnienia - najlepsze? - destylat chwil uchwyconych. Inne, mniejsze, mieszczą w sobie kolce rozczarowań, lodowe sople wściekłości, małe flakoniki pełne żrącego żalu i palącej goryczy. Jest jeszcze jedna, najmniejsza, właściwie bagaż podręczny, cała wypełniona kartonikami ze wszystkimi możliwymi odmianami słowa „żegnaj”...
[foolishly wishing for another chance…]