Wpis który komentujesz: | No tak I. jak wiekszosc Amerykanow wierzy w to, ze ciezka praca mozna osiagnac wszystko. Wlasnie mu tlumaczylam, ze contractorzy (odpowiednik polskiej pracy na zlecenie jako samodzielna firma) sa od tego wlasnie, ze zatrudniaja ich do jakiegos projektu i jak projekt sie konczy (albo kasa) to oni sa "zwalniani" w pierwszej kolejnosci. Normalne i bardziej zalezy od stanu/ilosci pracy i kasy niz od tego, jaki jest performance. Oczywiscie, jesli contractor pracuje zle i nie wypelnia tego, czego sie od niego oczekuje, to kontrakt moze byc zerwany w kazdej chwili i tak sie dzieje. I. zas sie upiera, ze jak bede ciezko pracowac to prawdopodobienstwo tego, ze zwolnia wlasnie mnie bedzie mniejsze. Owszem, jakbym byla na etacie, to moze. Ale nie jestem i na dodatek jest nas dwojka contractorow w dziale sqa. Jak sie kasa skonczy albo projekt to wiadomo ze nie przedluza nam kontraktu i to jak ciezko pracuje i ile biore nadgodzin nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Takie sa po prostu zasady gry i urok pracy na zlecenie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |