Wpis który komentujesz: | A ja mam w dupie kulture zachodu...indywidualistów też. Samotni w tłumie Zamiast pielęgnować związki z bliskimi, wolą dopieszczać siebie samych. Potem żalą się na brak bliskich W gabinecie psychoterapeutki Anny Tanalskiej-Dulęby pojawiła się nowa kategoria pacjentów, żądających uleczenia specyficznej choroby: – To odmiana samotności, która dotyka ludzi w wieku 20-30 lat. Mam wrażenie, że brak im duszy – mówi terapeutka. KAROLINA MONKIEWICZ-ŚWIĘCICKA 2004-11-17 Młodzi ludzie są przeświadczeni o tym, że wszyscy naokoło żyją tylko dla pieniędzy i myślą wyłącznie o sobie. Postrzegają społeczeństwo jako masę rządzącą się prawami dzikiego rynku. W związku z tym oni sami też są zmuszeni tak postępować, bo inaczej skazaliby się na zadeptanie. Z drugiej strony, jest im z tym źle i chcieliby się „uleczyć”. – Moi klienci nie narzekają na brak kontaktów społecznych, ale na brak bliskich, głębszych przyjaźni – podkreśla Tanalska. Według CBOS, zaledwie 4% z nas czuje się osamotnionych. Do tego, że nie ma żadnych przyjaciół, przyznaje się zaledwie co setny z nas, a przeciętny Polak może się pochwalić aż... 12 przyjaciółmi! Brzmi to wspaniale, ale świadczy tylko o tym, że inaczej rozumiemy słowo przyjaźń. Bo jak wytłumaczyć, że aż 16% Polaków nie ma z kim porozmawiać o swoich problemach osobistych? – Nasze kontakty są zdominowane przez interesy do załatwienia i pośpiech, a coraz mniej przez zwykłą ludzką sympatię – mówi dr Zofia Dołęga zajmująca się samotnością na Uniwersytecie Śląskim. – Nie doceniamy wartości więzi międzyludzkich! Zdaniem dr Dołęgi, samotność to głód intymności i... sensu. Zaspokoić go mogą głębokie, mądre więzi: – Tymczasem zastępujemy je przez powierzchowne związki oparte na zasadzie załatwiania sobie jakichś doraźnych korzyści. Towarzyska pustynia Choć z badań wynika, że najbardziej osamotnieni są ludzie starzy i biedni, tak naprawdę problem ten dotyka coraz większej grupy młodych ludzi: – Gdy współtworzyłam szkołę społeczną w Gliwicach na początku lat 90., zauważyłam, że młodzież boryka się z samotnością, a my, psychologowie – z brakiem literatury fachowej na ten temat – wspomina dr Dołęga. Kiedy w końcu lat 90. przeprowadziła badania w śląskich szkołach, okazało się, że 30% młodzieży w wieku 12-20 lat ma duży problem z poczuciem osamotnienia: – Jedna trzecia uczniów to już poważny problem społeczny. Polska nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Kiedy pismo „British Medical Journal” zapytało czytelników, jakie dzisiejsze problemy zasługują na miano jednostki chorobowej, samotność znalazła się w pierwszej dwudziestce. Badania przeprowadzane w USA i Kanadzie pokazują, że każdy człowiek ma za sobą doświadczenia związane z poczuciem samotności, a około 20-25% ludzi silnie przeżywa ten problem. Samotność doczekała się nawet klasyfikacji na podgatunki: chrześcijański psycholog Craig Ellison wyróżnił trzy jej typy: emocjonalną, społeczną i egzystencjalną. Samotność społeczna to brak grupy przyjaciół czy rodziny – według sondaży, na nią raczej nie możemy narzekać. Co innego, jeśli chodzi o dwa pozostałe gatunki. Osoba osamotniona emocjonalnie potrzebuje nowych, głębokich związków z ludźmi. Samotność egzystencjalna łączy się z poczuciem izolacji i braku sensu w życiu, a wynika często z kryzysu wiary. Według badań CBOS, w polskim, katolickim społeczeństwie jedynie 3% osób deklaruje, że znajduje oparcie w księdzu. Dla porównania 2% ma oparcie psychiczne w swoim lekarzu, a 7% może liczyć na sąsiada. Zdaniem dr Heleny Mrzygłód z Uniwersytetu Szczecińskiego, zanik więzi i samotność to procesy ogólnocywilizacyjne: – Przechodzimy dziś od kolektywizmu do struktur demokratycznych. Jednostka sama odpowiada za swój los, odchodzi w przeszłość model wspólnotowy. Podobnie uważa dr Dołęga: – Intuicja badacza i obserwacja życia społecznego podpowiadają, że poczucie samotności jest częstsze w środowiskach wysoko zurbanizowanych, nastawionych na indywidualny sukces. Wśród ludzi żyjących pośpiesznie, nieuważnie i w sposób mało wrażliwy. Już lis z bajki „Mały książę” Saint Exupery'ego pouczał samotnego księcia: oswajanie wymaga czasu. A to dziś towar deficytowy. Dwie trzecie Polaków uważa, że po roku 1989 zaczęliśmy mieć dla siebie drastycznie mało czasu. Adrianna Bęza (35 l.), dyrektor sprzedaży w dużym koncernie, rozstała się z partnerem, bo choć zawsze mogła liczyć na jego pomoc finansową, to jednak nigdy nie miał czasu: – Dla mnie związek polega także na tym, że jak trzeba, facet wbije gwóźdź w ścianę, a nie zamówi do tego fachowca. Czułam się wciąż zdana na własne siły. Z mniejszym lub większym poczuciem braku oparcia społecznego i niepewności żyje obecnie ponad jedna piąta Polaków. Wielu z nich wcale nie chce tego zmienić – bo czas potrzebny jest im na pracę, inwestowanie w siebie lub po prostu na własne przyjemności. Jola Burzyńska, 30-letnia dyrektorka finansowa, idealnie wpisuje się w ten schemat: – Mam już za sobą pracę po kilkanaście godzin dziennie. Wiele mnie kosztowało dojście do punktu, w którym jestem. Dziś spokojnie mogę wyjść z pracy po godz. 18. Chodzę po sklepach albo czytam sobie w domu. Uwielbiam książki. Rodzina to jest siła? Do niedawna uważano, że ten, kto ma rodzinę, nie może być samotny. Tymczasem rodzina zdecydowanie traci na znaczeniu, szczególnie wśród ludzi młodych: 98% najmłodszych ankietowanych woli spotkania ze znajomymi niż krewniakami. – Rodzinie, która była ongiś małym społeczeństwem, społeczeństwo „wielkie” odbierało stopniowo zadania: organizowanie produkcji i miejsca zamieszkania, przysposobienie zawodowe, inicjację w małżeństwo – uważa socjolog Marcin Czerwiński. Poza tym kiedyś słuchano starszych autorytetów. Dziś wiedza starszego pokolenia nie odgrywa roli, bo młode grupy społeczne patrzą w przód. Poza tym rodzina co czwartego respondenta CBOS rozproszona jest po całej Polsce. Swoje kontakty z krewnymi większość Polaków ogranicza do kilku wizyt w roku – głównie w święta. Prawie jedna trzecia utrzymuje bardziej zażyłe kontakty co najwyżej z trzema osobami z rodziny. Jeżdżenie do rodziny na wakacje nie jest już popularne: o ile 41% ankietowanych przez CBOS wysyła swoje dzieci do krewnych, o tyle wśród dorosłych tylko 11% spędza urlop z rodziną. Anna Tanalska-Dulęba, psychoterapeutka: – Znajomy Holender, dobrze sytuowany, żalił mi się kiedyś na samotność. W tej samej rozmowie oznajmił, jako rzecz oczywistą, że jego rodzice przenoszą się wkrótce do luksusowego domu spokojnej starości. Nie wiązał tych dwóch faktów ze sobą. Efektem bogacenia się społeczeństwa jest przerzucanie wielu obowiązków na instytucje. W tzw. dawnych czasach robiło się remont ze szwagrem i sąsiadem – dziś zatrudnia się ekipę. Zamiast babci jest baby-sitter. Lepiej być egoistą Mariusz Bielak, pisarz i copywriter agencji Adcon, skończył właśnie kolejne studia: – To nie ostatni kierunek – zapowiada – zabieram się do doktoratu o komunikacji. Jego zdaniem, jesteśmy egoistami z wyboru: – Albo się w siebie inwestuje, albo dzieli z innymi. Jeśli stawiasz na budowanie siebie, dla innych nie starcza ani czasu, ani emocji. Dziś tylko wyjątkowe talenty mogą połączyć spełnianie się i dzielenie z innymi. Współczesna kultura Zachodu, której wzorce przyjęły się w Polsce, nie sprzyja życiu w kolektywie. Amerykańscy naukowcy, Elliot Aronson, Timothy D. Wilson i Robin M. Akert, autorzy „Psychologii społecznej”, są zdania, że obecność innych często prowadzi do poczucia utraty własnego Ja. Tę teorię popiera wielu młodych ludzi. „Nie wiem, dlaczego słowo samotność wywołuje u większości dziwne skojarzenia – jakby było to coś z pogranicza bycia ufoludkiem i chorym na jakąś chorobę typu wirus Ebola”, irytuje się na forum dyskusyjnym Onetu Nokia20. Andzia dodaje: „Byłam w stanie zrezygnować nawet ze swoich potrzeb, byle tylko ta druga osoba mnie pokochała. Bez sensu jest chwytanie każdego zauroczenia jak tonący brzytwy z lęku przed samotnością”. Jednak wezwanie: „Stawiaj na siebie” to hasło przede wszystkim konsumpcyjne, a nie humanistyczne; zachęcające do inwestowania w siebie. Zdaniem Mariusza Bielaka, poświęcamy życie prywatne, bo nie mamy alternatywy: – Dla tych, którzy dziś ostali się w pracy, oznacza to nawał obowiązków. Albo przejmiesz pracę tych, którzy wylecieli, albo do nich dołączysz. Musisz być dyspozycyjny i nie wolno ci o żadnej porze powiedzieć do widzenia. Sami w tłumie i sami sobie winni – Często, aby móc poświęcić swój czas na przyjaźń, trzeba by żmudnej pracy nad własną osobowością, bo szacunku dla głębokich więzi nie nauczymy się tak jak np. asertywności – podkreśla dr Dołęga. Tymczasem nawet jeśli jesteśmy tacy opuszczeni, to przecież sami przyczyniamy się do takiego stanu rzeczy, akceptując zasady gry w społeczeństwie masowym. Co piąty badany przyznaje, że sam nie udzielił pomocy bliskim, mimo że istniała taka potrzeba. Polskie społeczeństwo żyje w idealnej równowadze statystycznej: choć jedna trzecia Polaków pomogła bliźniemu w potrzebie, tyle samo ludzi nie pomogło w ostatnim roku nikomu. Jesteśmy społeczeństwem ludzi izolujących się, nietworzących więzi społecznych. Zdaniem specjalistów, brak więzi to fenomen społeczności masowych i owoc rewolucji przemysłowej sprzed 200 lat. Marcin Czerwiński pisał już w latach 60.: „Za znamienne dla współczesnego życia miejskiego uważa się to, że człowiek poza domem i miejscem pracy spotyka głównie obcych. Wytwarza to oschłość, zanika potrzeba kontaktu”. Dziś antropolog prof. Roch Sulima podkreśla: – Jesteśmy samotni w sferze masowej konsumpcji. Jest ona wielkim teatrem rywalizacji, który dzieli ludzi. Liczne eksperymenty dowodzą, że ludzie z natury są nastawieni na siebie. Orlando Patterson z Uniwersytetu Harvarda, który badał grupy etniczne żyjące na emigracji, twierdzi, że każdy osobnik, nawet w obcym kraju i w trudnej sytuacji ekonomicznej, stara się przede wszystkim optymalizować własny interes. Obecna sytuacja, zdaniem socjologów, niejako wymusza naturalny dla człowieka egoizm. Anna Tanalska-Dulęba: – Wracamy do czasów pierwotnych, kiedy w naszym regionie klimatycznym trzeba było poświęcać całe dnie na zapewnienie pożywienia, żeby przeżyć. Zmieniło się tylko to, że dziś poświęcamy całe dnie, żeby „przeżyć” w swojej grupie społecznej i nie spaść poniżej odpowiedniego poziomu. Czy jednak tędy prowadzi droga do satysfakcji? – Uczę moje dzieci, że czasem trzeba z czegoś zrezygnować na rzecz kontaktów z ludźmi. Inwestowanie w świat to także inwestowanie w siebie – apeluje dr Dołęga. I to ona ma rację. Badania socjologiczne mówią bowiem, że pieniądze szczęścia nie dają, a ludzie mający prawdziwych przyjaciół mają też większą satysfakcję z życia. Kto ma najmniej przyjaciół? Im wyższe wykształcenie, tym mniej czasu dla bliskich – mówią badania CBOS. Do spotkań z przyjaciółmi co najmniej raz w tygodniu przyznaje się tylko jedna trzecia ludzi z wyższym wykształceniem i ponad połowa ludzi z wykształceniem średnim lub zawodowym. Brak osoby, która mogłaby podać pomocną dłoń, zdecydowanie bardziej dokucza mężczyznom (20%) niż kobietom (13%). Zagrożeniem dla naszych przyjaźni może być też... małżeństwo. Panny i kawalerowie spotykają się ze swoimi przyjaciółmi częściej niż małżonkowie. Także gorsza sytuacja finansowa i mieszkanie na wsi sprzyjają utrzymywaniu intensywnych przyjaźni. Przyjaciele przez Internet? Ludzie wcale nie przyjaźnią się na odległość. Mary Segal badała studentów w akademikach Maryland State Policy Training Academy, gdzie specjalnie przydzielono pokoje alfabetycznie. Okazało się, że np. Larson przyjaźnił się z Lee, a nie z Abramowitzem czy Ziernicką. 41% osób wskazało jako swoich najbliższych przyjaciół sąsiadów, a jedynie 10% – studentów z przeciwległego końca korytarza. Zdaniem Anny Tanalskiej-Dulęby, kontakty w sieci to zaledwie substytut prawdziwej więzi społecznej, ponieważ nie zobowiązują do niczego: – A przez tak niezobowiązujące kontakty zanika tzw. świadomość plemienna – podkreśla. Karolina Monkiewicz-Święcicka http://kiosk.onet.pl/art.asp?DB=162&ITEM=1203299&KAT=239 Mój ukłon dla Pani Karoliny. I jesli już tu jesteś i zdzierżyłaś/eś ten artykuł...to się zastanówmy. Bo to jest najwazniejsze dla człowieka, z definicji - istoty społecznej. Jeśli już tu jesteś to wiedz, że chciałem Ci to pokazać. I poznać Twoją opinię. Dzięki:) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
tiny_s | 2004.12.07 16:15:30 heh.. za bledy w pisowni przepraszam.. spontan ;] pozdrawiam ;)* tiny_s | 2004.12.07 16:13:06 panie gospodarzu.. wystarczyloby tylko potrodzic sie i prezczytac wszystkie ponizej zamieszczone komentarze a temat do pisania od razuby sie znalazl ;] pozyton | 2004.12.06 22:50:34 hola hola:Dto ja jestem gospodarzem:DTylko nie wiem co pisać, a raczej na który temat:]Bo troche ich poszło:Pwięc?:) tiny_soul | 2004.12.06 19:03:34 nie no.. zaraz padne..widze ze w tym topic'u, przejelysmy z nieznajoma_x calkowita kontrole ;P o taaak.. wychodzi na to, ze Damian jest tu raczej naszym gosciem ;]] keep smile > mamy przeciez dzisiaj mikolajki ;D pozyton | 2004.12.05 21:45:50 Siedze.Mam herbate. i szczerze powiem nie wiem na jaki temat sie wypowiedzieć...moge prosić o sprecyzowanie, bo sam sie zgubiłem (sic!) na własnym nlogu:D ps. teraz odpisze szybciej:) nieznajoma_x | 2004.12.05 20:27:18 Heh oj no...nie wiesz, ze pewne sprawy docierają do mózgu męszczyzn z małym opóźnieniem:D i dopiero po jakims czasie (to czas jaki mija od zobaczenia, przeczytania (lub prośby) do wykonania:D) są wstanie odpowiedziec na zadane im pytanie lub wkonać coś o co są proszeni:] Bądźmy wytrwałe!:] Pozdrawiam:* tiny_s | 2004.12.05 17:26:48 to chyba kolejna sprawa, ktorej sie od niego nie dowiemy.. hehe.. ale "to przeciez niewazne" ;] nieznajoma_x | 2004.12.05 13:08:15 hehe:D tiny_s | 2004.12.04 21:12:28 .. a od kogo..? ;] pozyton | 2004.12.04 19:25:05 jjjjjjjjjjjaaaaaa!!!!!!!!dostałem policzka!!!! tiny_s | 2004.12.03 21:14:11 "milosc slepa jest".. hmm.. no moze, ale jak ktos jest rozumny to nie da sobie krzywdy zrobic ;] a jesli chodzi o milosc i te wszystkie gornolotne sprawy, to zmienianie siebie nawzajem pomija sie z celem, bo wlasnie akceptacja jest najwazniejsza;] wiesz Damianqu, chyba zaloze swojego nloga, ale bede bardziej dbala o gosci ;P pozdrawiam wszystkich :)* nieznajoma_x | 2004.12.03 19:24:12 Taaak, tak Damianku:P:P od tygodnia mialeś ujawinić nam swoje zdanie na ten temat...eee hmm, który już? bo się pogubiłam:] Teraz masz trochu do nadgonienia:D czekamy...:] nieznajoma_x | 2004.12.03 19:21:11 Hmmm, wiesz to dosć trudny temat, Ja jestem z tego rodzaju kobiet, które potrafią powiedziec "nie", kiedy coś im nie pasuje, przynajmniej tak mi się wydaje. Ale są tez kobiety, które nie potrafią z różnych przyczyn...np. za bardzo kochają. żeby się sprzeciwić. I trudno mi się wypowiadac za nie...ale wiem, że nie łatwo przychodzi powiedzenie 'Nie" gdy się kogos mocno kocha bez względu na to, ze coś nam w tej osobie nie pasuje...wiem, bo mam pewien przykład takiej osoby i wiem jak to wygląda... No to chyba już sie wypowiedzialam w tej kwestii i czekam na kolejne opinie:]Pozdrawiam również:)) pozyton | 2004.12.03 15:23:21 Ejj...no hola, hola:PBo tu jeden temat, drugi..trzeci sie kroi a ja jeszcze sie nie zdążyłem wypowiedzieć:PJest już weekend więc dajcie mi troche czasu...;)Obiecuje.:Dpozdrawiam tymczasem:) tiny_s ;] | 2004.12.02 18:18:28 ej.. ale wiecie co to bardzo pozytywny znak skoro kobitky coraz czesciej naprawde chca byc niezalezne.. szykuje sie rewolucja ;] tylko szkoda, ze nie wszystkie babki potrafia powiedziec "nie" gdy cos im nie pasuje.. a potem przez to cierpia[..] a jakie wy macie na ten temat zdanie..? nieznajoma_x | 2004.12.02 17:34:51 To się nazywa "damska solidarnośc":D widze, że "kury domowe" nie cieszą się zbytnią popularnością:]...no nie dziwie się:P i dziękujemy za kolejny głos poparcia:) a teraz to sobie trochu poczekamy...:P również pozdrawiam:) tiny_soul | 2004.12.02 15:46:56 "pozdrawiam tymczasem".. jasSsne, no to sobie poczekamy ;] / point of privet privelage !/ pozyton | 2004.12.02 14:36:56 Niech no przyjdzie tylko chwila wolnego na herabte z cytryną vel mlekiem (ostatnio korzystam z obydwu w równym stopniu;)). Pozdrawiam tymczasem:) ślepotka | 2004.12.01 22:05:16 dzięki za tak miłe powitanko:)Dyskusja dyskusją, ale jako przedstawicielka płci piękniejszej nie mogę w tym wypadku nie trzymac strony pań odnośnie "kur domowych"!!!;)Więc wpisuję sie do grupy czekających na męską opinie...:) tiny_s | 2004.12.01 18:17:52 [!!!] nowy glos w naszej dyskusji> witamy kolezanke ;] ślepotka | 2004.11.30 01:09:26 Hmmm...z tą samotnością to bywa różnie...a samo poczucie samotności to w zasadzie temat rzeka-chodzi mi tu przede wszystkim o jej przyczyny czy tez przyczyny tego, że czujemy sie samotni...to często bardzo złożony problem i bardzo często nie wynika on wcale z naszej winy. Może trudno to zrozumieć osobie która nigdy tego nie doświadczyła, ale ktoś komu ten problem nie jest obcy będzie wiedział doskonale o co chodzi pod warunkiem ze już odkrył, że to właśnie tu tkwi przyczyna...Chodzi mi o ogromny wpływ jaki na nasze życie ma nasze dzieciństwo-i to od momentu samych narodzin...Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że przyczyna większości ich stanów, zachowań czy odczuć na przestrzeni całego życia są właśnie pewne braki, niedociągnięcia czy też puste pola w kolejnych etapach dorastania.Poczucie samotności jedt tylko jednym z wielu przykrych/negatywnych odczuć, które swoje korzenie mają właśnie w tym okresie.I w tym momencie sprawa nie jest juz taka prosta-poczucie tego, że musi ktoś być-ktoś kto będzie kochał, przytulał, pocieszał-dla każdego z nas potrzeby takie są oczywiste-kwestia tylko na ile umiemy sobie radzić z ewentualną niemożliwością zaspokojenia ich w danej chwili.Czasem te stany są tak silne, że potrzeba wielu godzin pzremyśleń, dużo czasu, pracy nad sobą i samozaparcia-bo sprawa często dotyczy niejako "zmiany" siebie-swojego podejścia, toku myślenia, który gdy kształtował się przez wiele lat, wcale nie ejst łatwym kąskiem do przegryzienia...Napisałam to częściowo w obronie tych "samotnych", po stwierdzeniu "sami w tłumie i sami sobie winni".Nie mam tu na myśli kaytyki autorki-wręcz przeciwnie, myślę że Pani Karolina doskonale zdaje sobie sprawe z takich przyczyn.Nie mówię też, że są to jedyne pzryczyny-wręcz przeciwnie-może być ich wiele i to bardzo różnych. Tylko myślę, że częściej dopatrujemy się tych innych-tendencyjnych?-przyczyn, a z istnienia tej-choc tak bardzo istatnej-niewielu ludzi w ogole zdaje sobie sprawe. Więc może czasem zanim kogoś potępimy za jego zachowanie,postępowanie, podejście, spróbujmy się na chwilkę zatrzymac-i nie usprawiedliwiać tą osobe, ale może postarać się choć odrobinę zrozumieć... pozdrowionka dla wszystkich:) tiny_s | 2004.11.28 19:12:49 hmm.. ciekawe czym to pan nas tu zaskoczy ;]] no to czekamy i to barRrdzo niecierpliwie.. ;) nieznajoma_x | 2004.11.28 19:08:47 Heh, miałaś racje;] No to czekamy...:D pozyton | 2004.11.28 18:10:06 niech no tylko sie skończy ten weekend i zasięde na chwile przed kompa z herbatą:>teraz jednak musze zmykać. tiny_s | 2004.11.28 17:54:57 ojj chyba sie nie doczekamy tego komentarza;]] moze jakis maly lobbing trzeba zastosowac :P nieznajoma_x | 2004.11.28 13:37:12 Hehehhehehhe:D:D Kura domowa - nigdy!!:P:P faceci...no Damian czekamy na Twoją opinie w tej kwestii:] tiny_s | 2004.11.27 19:02:02 ejj.. tylko zeby za szybko te 26 lat nie zlecialo .. mi tam sie nie spieszy ;]! "kura domowa".. never ;) no to widze mamy podobne poglady- tak trzymac.. ciekawe jakie zdanie na ten temat maja faceci;)) nieznajoma_x | 2004.11.27 18:25:40 Hehhe:) Po prostu nie potrafie sobie siebie wyobrazić jak będe wyglądała za 26 lat, z dziecimi, z męzem:D:D (no właśnie jak dobrze pójdzie:]) ja jako kobieta prowadząca dom...yhymm bez komentarza:P i taka jestem ciekawa tez jak inni będą wyglądali za te 26 lat...poczekamy zobaczymy:] tiny_s;) | 2004.11.27 14:03:14 az strach myslec co bedzie za 26lat.. wiek przedzawałowy, dzieciaki (jak dobrze pojdzie), wyscig szczurow w pracy.. i caly dom na glowie.. never ;]] o niee... nie moze byc wszystko takie zwyczajne i nudne ;]! nieznajoma_x | 2004.11.26 12:12:38 Yhym:P dwa dni tu nie zaglądałam, a tu już nowe wątki zostały poruszone:]Heh:P "malżeństwo" - o tym jeszcze nie czas mysleć (przynajmnej dla mnie...) jesli teraz jest tak jak jest...to wole nie myślec jak to wszystko będzie wyglądało za 10 lat...hmmm 26 lat..:D:D tiny_s;) | 2004.11.25 17:19:56 .. czas to pojecie wzgledne ;) rownie dobrze mozna go zmarnowac jak tez i owocnie spozytkowac.. ahh.. tylko zebym sie tu za bardzo zaraz nie rozmarzyla ;]] liczy sie stopien zaangazowania, wszystkie chwile ktore sie razem przezylo i.. to co czulo sie w serduchu(..) daty, rocznice..byly minely..a cala reszta pozostaje i dodaje skrzydel;] pozyton | 2004.11.25 15:11:51 a jakim okresem określamy dłuższy związek?:> tiny_s ;] | 2004.11.24 21:54:42 to co bylo jest nawet bardzo -bardzo wazne, bo wplynelo w jakims tam stopniu na to jacy teraz jestesmy.. ale trzeba isc do przodu.. nie zapominajac o przeszlosci ofcourse ;) "malzensto" tzn.jakis dluzszy i powazniejszy zwiazek w jaki sie kiedys zaangazowalo, psze pana ;] pozyton | 2004.11.24 21:17:07 Ja tam uważam że to co było tez jest ważne z pewnych względów. A co znaczy "malżeństwo"?:D tiny_soul | 2004.11.24 18:14:07 bo błąd tkwi w tym, ze pamieta sie piekne chwile, ktore byly kiedys a nie docenia sie tego co sie ma teraz .. wspomnienia sa piekne ale trzeba zyc terazniejszoscia i nie mozna stale porownywac ludzi.. kazdy jest inny, ma w sobie cos nowego i niesamowitego i to jest w tym wszystkim najpiekniejsze ;] nieznajoma_x | 2004.11.24 17:14:20 Tak, hmm staż małżeński:D no to może faktycznie pominiemy:P hmmm, cierpienie? no moze nie tak od razu:P ale na pewno duzo smutku... pozyton | 2004.11.23 23:38:08 no no:)))Jaka ładna dyskusja się wywiązała:)Bede musiał sie dołączyć...:] np. o tej samotności...żeby to od razu cierpienie wywoływało?nie wiem jak to jest u przedstawicieli płci nie mojej...ale:PHmmm...:P tiny_s ;] | 2004.11.23 19:26:11 skad ja to znam.. na "taka" samotnosc to chyba wszyscy cierpimy..no pomijajac jednostki wybitne z dlugim stazem 'malzenskim'.. n_n nieznajoma_x | 2004.11.23 18:32:40 wiesz...ja spotkałam osobe, której moge całkowicie zaufac, nie wiem co bym bez niej zrobiła:) ale widzisz...już pisalam, ze ta jedyna przyjaciółka, nawet ona nie zastąpi mi braku innej osoby...brakuje mi osoby, która mnie zawsze przytuli jak będę tego potrzebowała, która mnie pocałuje, gdy będzie mi źle, która będzie przy mnie... Takiej osoby nie ma w moim życiu, a z tego co widzę nie prędko sie pojawi... tiny_soul | 2004.11.23 15:14:17 hmm.. a moze poprostu nie spotkalas jeszcze osoby, ktorej calkowicie moglabys zaufac..? nie ma co sie za to obwiniac - wystarczy na sprawe spojrzec z drugiej strony .. od razu wszystko nabiera innych kolorow;]] nieznajoma_x | 2004.11.21 21:02:49 Heh...tez tak myślałam, i co? Próbowałam, próbowałam temu pomóc...naprawdę starałam się tak bardzo..., ale ile można? Więcej nie da się zrobić. Jest jak jest...ale dzięki za rade:) tiny_soul | 2004.11.21 17:14:24 no co ty! na pewno (!!!) jest jakies wyjscie- przynajmniej trzeba tak myslec . reszta sama sie jakos ulozy, ale czasami trzeba tez temu pomoc.. keep smile;)) nieznajoma_x | 2004.11.21 13:58:15 tiny_soul: Zgadzam sie z Tobą, na dłuższą mete nie da rady, ale co zrobić jak nie ma innego wyjścia... tiny_soul | 2004.11.20 17:56:09 chyba nie ma sie co wstydzic samotnosci.. czasami jest potrzebna, ale na dluzsza mete.. poprostu nie da rady ;] nieznajoma_x | 2004.11.20 11:38:59 Chora na smotność..., w moim przypadku to brak osoby bardzo bliskiej...takiej osoby, której nawet ta jedyna i najlepsza pryjaciółka Ci nie zastąpi... „Nie wiem, dlaczego słowo samotność wywołuje u większości dziwne skojarzenia – jakby było to coś z pogranicza bycia ufoludkiem i chorym na jakąś chorobę typu wirus Ebola”. Hmmm ten cytat, najlepiej określa to, ze w dzisiejszym świecie smotnośc jest czymś nie do pomyślenia. Przecież masz tylu "przyjaciół"...itp. ale tak naprawdę oni wszyscy mają cie gdzieś, fajna z ciebie kumpela, ale radź sobie sama. Mało jest ludzi którzy rozumieją co to zanczy mnie przyjaciela i używają tego słowa bez zastanowienia... nieznajoma_x | 2004.11.19 22:31:07 Moje oczy:] Ale artykuł...dobry, niektórym się przyda jak coś takiego przeczytają. Wydaje mi się, ze ja rozumiem co znaczy miec przyjaciela i mam nadzieje, że się nie myle. Hmmm czasem myślałam, ze jak się powie, że ma sie jedengo pzyjaciela to ludzie będą się śmiać, ze powiedzą, ze jesteś odlutkiem itp. Ale teraz to dla mnie nie wazne, bo ta jedna osba jeste wrata więcej niż 12 innych. Zgadzam sie również z tym, że młodzi ludzie wolą spędzac czas ze znajomymi, niż siedzieć w domu z rodziną. Wiem to na własnym przykładzie..to nie znaczy, ża ja nie szanuje rodziny, że nie kocham rodziców. Ale czasem bardziej odczówam potrzebe spotkania się z tą jedną osobą niż siedzenie w domu i opowiadanie jak minął dzień... Heh, zabwne siebie tez bym zaliczyła do ludzi chorych na samotnosc... tiny_soul | 2004.11.19 19:47:10 artukul.. hmm ..męczy oczy, ale na pewno daje duzo do myslenia;] jest w nim poruszonych pare spraw, ktorych do konca chyba nie wszyscy jestesmy swiadomi. rozumiemy problem dopiero wtedy, gdy zaczyna on dotyczyc nas samych . sluchajac niektorych, ma sie wrazenie, ze zupelnie nie znaja znaczenia i mocy slowa PRZYJAŹŃ(..) lokuja swoje uczucia, emocje i tajemnice w kims , kogo prawie nie znaja.. i nie konczy sie to happy end'em ale jednym, wielkim rozczarowaniem i zloscia na siebie samego za to, ze obcej osobie dalismy poznac w nas to, co wlasciwie powinno byc niedostepne dla innych. wytlumaczenie tego jest raczej proste.. cyt. "samotność to głód intymności i... sensu. Zaspokoić go mogą głębokie, mądre więzi" ..no wlasnie.. madre wiezi (!), bo tak naprawde gdy masz przy sobie osobe, ktora w 100 % cie rozumie i wspiera, to nie licza sie juz porazki, niepowodzenia. Patrzysz do przodu i zapominasz o tym co zle.. bo jest ktos, kto zawsze cie wyciagnie z najwiekszych problemow, a jak trzeba to zasadzi ci kopa w dupe i zmotywuje do dzialania ;] kazdemu zycze wlasnie takiego przyjaciela.. a jeszcze lepiej gdy moze byc nim osoba najblizsza twojemu sercu.. bo kochac to nie marzyc ale patrzec razem w te sama strone.. |