Wpis który komentujesz: | Straszliwie paskudna pogoda dzisiaj się zrobiła, ale zdobyłem się na odwagę i pomknąłem do biblioteki - choćby zobaczyć, co dzieje się na stronach i poczcie... Odcinek osiemnasty My zaś ostro dawaliśmy czadu i nam to nie przeszkadzało, dopóki nie przerwaliśmy. - Wrr, znowu gra! - skwitowałem poczynania brata i wylazłem z pokoju. Wściekle zabębniłem w drzwi obok. - Czego? - po uchyleniu ich wylazł dryblasowaty blondyn. - Scisz to! - wycedziłem. - A bo co? Coś ci się nie podoba? Zagotowało się we mnie. - Nie prowokuj mnie, bo się przekonasz. - Już się ciebie boję, ha ha - buchnął śmiechem blondynek. - Tego już za wiele! - wkurzyłem się - Wypad z mojego domu! Za mną stanęli Bartek, Ramirez i Deathrow. Blondynek szybko uciekł na klatkę, a drzwi od mieszkania zamknęły się za nim z hukiem. - A ty Robert scisz to cholerstwo i więcej on ma tu nie przychodzić. Rap od razu zamilkł i można było grać dalej. Dochodziła pierwsza, gdy skończyliśmy nagrywanie wspólnego utworu. Wtedy to Kaśka wyciągnęła z plecaka sześciopak żywieckiego portera i każdy z nas z wielką przyjemnością ugasił swe pragnienie. Przed drugą wyszliśmy na dwór. Wpierw powędrowaliśmy do sklepu po fajki i piwo, a później na forty Kamienna. Rozsiedliśmy się wygodnie na trawce pod drzewem i zaczęliśmy odreagowywać wszelkie stresy piwem i grą w AD&D. W tym samym czasie rodzice wrócili z pracy. Od razu Robert poskarżył się na mnie. Jego koledzy również. Ojciec nie był tym specjalnie zainteresowany, w przeciwieństwie do mamy, która się nielicho zdenerwowała. Na domiar złego przyszła sąsiadka z góry i powiedziała, że od lat nie miała tak uciążliwych sąsiadów. c.d.n. Dzisiaj gra: DIE KRUPPS - A tribute to Metallica |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
grzesiek_07 | 2004.11.19 20:14:07 to znaczy co, że chyba nie całkiem sam? |