Wpis który komentujesz: | "Widzę Niebo - Nie Myślę" Nerwowo położyłem swoje stopy na żółty kaloryfer. Robię tak, gdy mam powód nie myśleć o przestrzeni wokoło mojej głowy. Grudniowa noc, pełna mroźnych wiatrów mnie nie dotyczyła - jestem odizolowany od natury warstwą plastiku i szkła. Wprawdzie nie poczuję chłodu i świeżości ale za to mogę popatrzeć na wszystko. Czasami myślę, że gwiazdy są najpoważniejszym kandydatem do obalenia religii. Niby ludzie wierzą w Boga. Jednak instynktownie wierzymy też w gwiazdy, w szczęście, przepowiednie, itp. Uważam to za pozostałości z czasów wierzeń w Słońce, w Matkę Ziemię. Piszę o czasach, w których natura przynosiła ulgę, stymulowała czas pracy, prowadziła całe życie. Wspaniała religia mająca być odkupieniem za ludzkie grzechy za bardzo przejeła się swoją rolą. Zbyt arogancko traktowała odmienność; czyżby już na samym początku jej istnienia obawiano się, że nie przetrzyma? To tylko ona walczyła z "poganami" z ludźmi, którzy stanęli po stronie wierzeń w naturalną drogę życia. Drogę, która tak samo jak modlitwa do Boga przynosiła spokój... W pierwszej klasie szkoły podstawowej katechetka siłą trzymała mnie na przedmiocie zwanym religią. Po za zajęciami okazywała swoje przyjacielskie nastawienie. Tak sobie myślę, że odziedziczanie po rodzinie wierzeń jest złe. Potem to wygląda jak wygląda - dzieciaki pod kościołem zamiast w nim. Skoro już jestem wierzący to czemu nie zachowywać się tak? Zamiast tego jest odwrotnie. A co z ludźmy szukającymi swojego wyznania, swoich przekonań? Od razu mają narzucony pogląd. Skoro religia jest w szkole to powinien być przedmiot mówiący, że nie tylko ślepa wiara w Boga istnieje na świecie. Byłoby to zdecydowanie uczciwsze. W wieku np. 13 lat powinniśmy mieć wybór - przyjmujemy religię czy pozostajemy wolni... Tylko teoretycznie rodzimy się wolni - ja czuję się wolnym człowiekiem! Oczywiście moja wolność regulowana jest prawnie. Ale czy potrzebujemy przekraczać granicę zawartą w kodeksie prawnym? Obserwując świat - niestety potrzebujemy... Podobno teraz jest czas, w którym palacze papierosów są dyskryminowani. Ja wychodzę z takiego założenia, iż skoro taka czynność jak palenie papierosów nie jest nabyta jak np. oddychanie - to osoby palące nie powinny mieć pretensji. Już dawno zadecydowały o swoim losie... Uff - trochę mi ulżyło - wypisałem się za środę. Ciągle czuję się źle, nie ma to nic wspólnego z tematem notki. Ot tak - złe wibracje trzęsą moją osobą. Tak naprawdę to chciałem napisać o czymś zupełnie innym. To "inne" wciąż we mnie siedzi i oddycha... Na sam koniec chciałbym zaznaczyć, że nie czuję się lepszy od kogokolwiek (nie chce aby moje wszystkie słowa zostały źle odebrane)... znikam... hoopla w sen! |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |