Wpis który komentujesz: | Jakaś kursowa droga gdzieś w Tatrach. Prowadzę(0). Beztrosko pokonuję kolejne metry drogi. "W" krzyczy że może warto by było coś(1) założyć. Wrzucam w jakąś szczelinę heksę(2). Idę dalej, jest ślisko, obok kilkaset metrów do ziemi. Wsadzam palucha w skałę, druga dłoń łapie jakąś klamę(3), nogi na tarcie(4). Fru. Serce prawie z klatki wyskoczyło. Czy założyłem coś? Czy dobrze? Ile polecę? Nie poleciałem. Zsunąłem się trochę ze skały. Ze dwa metry z okładem. Odruchowo spojrzałem w dół. Fiu, fiu - wysoko. "W" przypomina, że radził żeby założyc botki wspinaczkowe miast treków(5). Odburkuję, że mi ręka z chwytem(6) wyjechała(7) i że cudownie mi się w trekach idzie. Ale kroki zaczynam stawiać ostrożniej, żeby się znowu nie poślizgnąć... (8) 0) ide pierwszy 1) jakiś punkt asekuracyjny 2) kawałek metalu, który się klinuje w skale 3) kawał skały, którego _łatwo_ się złapać 4) fizykiem nie jestem, nie wyjaśnie :] 5) buty trekkingowe, górskie <> adidasy 6) kawał skały którego się chwyta ^_^ 7) bo czasem skały się kruszą... brrr 8) bo "W" dobrze radził... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |