Wpis który komentujesz: | Londynski clubbing chyba jednak nie jest dla mnie.. ale moze najpierw dokoncze to co pisalam wczesniej, a potem wezme sie za sprawe wczorajszego wieczoru. Skonczylam na tym poprzednio, ze chcieli nas wszystkich wtrynic do jednego domu, a mi to kompletnie nie pasowalo. Tak wiec zaczelam razem z kolezanka z pracy, z ktora tu przyjechalam szukac wlasnego mieszkania, ale wszytskie ktore pokazywal nam koles z agencji byly srednie, w kiepskiej okolicy i do tego tak drogie, ze zupelnie nie byloby nas na nie stac.. i dopiero jak juz wracalam wieczorem, starsznie zmeczona i mocno podkurwiona, to zobaczylam ogloszenie "rooms to rent". Room to nie wlasne mieszkanie bo musisz dzielic lazienke i kuchnie z innymi, no ale trzeba od czegos zaczac. Pogadalam troche z wlascicielem, a ze jest on Hindusem aka Pakistanczykiem (whatever), to moja jasna cera i wlosy zrobily swoje i poszedl mi calkowiecie na reke. No wiec wprowadzam sie do mieszkanka jutro rano, nie place za nie jakos bardzo duzo, zwazajac na to, ze Cambden to droga dzielnica, to 115 funtow tygoniowo z wliczonymi oplatami, to jeszcze znosna cena. Fajna jest lokalizacja, bo jest to samo centrum,cos mniej wiecej jak mieszkania na Nowym Swiecie. Jesli chodzi o standard to nie jest zbyt wysoki, bo kuchnia i lazienka jest mikroskopijnych rozmiarow i troche brudno, ale juz ja im tam zaprowadze porzadek! Oprocz mnie mieszka tam jeszcze dwoch Wlochow ( Welcome Karolyyyna,You are Polish?, superr, when will we drink vodka?)i dwoch Polakow ( w swoich pokojach oczywiscie) wiec chyba musze zaczac sie przyzwyczajac do podniesionej deski klozetowej...;/ No ale jest to dla nie mieszkanie tylko przejsciowe, wiec nie ma sie czym martwic, jak juz sie troszke urzadze ze wszystkimi sprawami, to zaczne szukac czegos lepszego. Plusem tego mieszkania jes to ,ze koles chce ode mnie tylko dwa tygodnie depozytu, a wszedzie indziej chcieli 4 albo i nawet za 6 tygodni. Jezeli ktos nie wie o co chodzi to juz tlumacze: wprowadzajac sie do mieszkania musze zaplacic za miesiac wynajmu z gory i jeszcze za 6 tygodni czyli razem za 10 tygodni, wiec jesli mieszkanie kosztuje przykladowo 120 funtow, to musze wybulic 1200 co jest absurdem, bo nawet tyle nie mam. A w przypadku pakamerki u Hindusa musze zaplacic duzo mniej. Poza tym moge sie z tego mieszkania wlasciwie w kazdej chwili po miesiacu wyprowadzic, a we wszystkich innych kaza podpisywac kontrakt na pol roku albo rok... no to tyle jesli chodzi o mieszkanie. PRACA Zaczynam dopiero w srode ale juz widzialam kasyna, w ktorych bede pracowac. jedno to najbardziej ekskluzywne kasyno w Londynie, klimat bardzo bardzo posh, wielkie marmurowe schody,czerwone dywany, krysztalowe zyrandole. Zeby moc tam wejsc trzeba miec specjalna karte czlonkowska i zaplacic dosc wysoka skladke. Pracujac tam musisz znac nie tylko procedury gier, ale tez musisz wiedziec jak sie zachowywac wobec poszczegolnych klientow, np uczyli nas, ze jesli graja zony ( dwie) sultana Brunei to zawsze pierwszej zonie trzeba podawac wyplate poza kolejnoscia, bo inaczej ona obrazi sie na te druga i powstanie konflikt malzenski...Smiesznie. Ale chyba najlepiej o tym, jakie jest to kasyno swiadczy fakt, ze ludzie graja tam do 100 000 funtow na jeden box do black jacka, boxow jest 7, tak wiec JEDNA REKA ( a podczas rozgrywania jednego buta/gry rak jest wiecej niz 50) to 700 000 funtow, pomnozcie sobie przez 6 i... wyobrazcie sobie jaka fortune trzeba miec zeby grac w takim kasynie. Dla porowniania w Polsce goscie powrzechnie uwazani za vipow graja 2,5 tysiaca zlotych na box, co tutaj ginie "marnie jak gowno sarnie"( nie odnajduje innych slow zeby to okreslic,hehe). To pierwsze kasyno, calkiem fajnie w takim pracowac, ale strasznie nudno. Dlatego ciesze sie ze na poczatku bede pracowac w innym, ktore ma charakter bardziej kasyna w stylu Las Vegas, duzo stolow, duzo ludzi, duzo automatow, koloworo, glosno, tlocznie. Praca krupiera w takim miejscu daje duzo wiecej frajdy, mozna sie troche pobawic, no i czas szybciej leci. Zdecydowanie wole to, niz czekac pol godziny az jakis snob sie zdecyduje czy wziac karte czy nie, bo moze przegrac 100 000 funtow. Ogolnie praca tutaj rozni sie bardzo od tego, do czego przyzwyczilam sie w Polsce. Pomine juz roznice procedurowe, ktore sa naprawde duze, chodzi mi przede wszytskim o to, w jaki sposob tu pracodawca traktuje pracownika. Mi w Warszawie zdarzalo sie pracowac 7, 8 dni po 8 albo i 9 godzin, a tutaj pracuje 4 dni i dwa wolne, dodatkowo zmiana przed offem am zawsze 6 godzin. Wyzywienie w pracy mam zapewnione i to w naprawde duzym zakresie: bary salatkowe, mieso, frytki, pizza, kanapki, torty , do picia co tylko mas ochote. w lsce mozna bylo sie napic ewentualnie wody.. No i kazda nadgodzina platan 200 procent wiec sporo mozna dorobic;) Wszyscy supervisorzy sa bardzo mili, oprowadzili nas po budynku, przymierzalismy stroje, nauczyli nas pokonywac stos zabezpieczen jesli chcemy sie dostac do pracy... zeby wejsc musze przylozyc reke do skanera... Polsko sprezaj sie, jestes tak daleko w tyle!!! chyaba wszytsko jesli chodzi o prace.. Wczoraj wybralam sie po ra pierwszy na impreze w Londynie. Z niewielkimi trudnosciami udalo mi sie dojechac metrem do mieszkania klaudii, na miejscu poznalam troche nowych osob z roznych czesci swiata poczynajac od Ukrainy az po Sri Lanke. cos tam wypilismy w domu, ale oni chyba nie sa przyzwyczajeni do takich ilosci jakie spozywa sie w Polsce, a juz na pewno nie do takich jakie zaistnialy na Slowacji( Kamelku pamietasz nas wieczorek degustacyjny w pizzerii?). Potem wybralismy sie do klubu Attica, ktory jest ponoc miejscem na wysokim poziomie i chyba zalicza sie o lepszych klubow w Londynie. Wejscie troszke jak w amerykanskich filmach, kolejka ludzi na czerwonym dywanie, mnostwo ochroniarzy i koordynatorow ze sluchawkami w uszach. My weszlismy poza kolejnoscia, bo zupelnie nie wiem jakim cudem bylismy na jakiejs liscie.. No i pierwsza chwila prawdy: wstep- 15 funtow... ulaaa. Potem bylo juz tylko smieszniej; zeby usiasc przy stoliku, trzeba zaplacic minimum 500 funtow rachunek.. Uuuuu przykro mi, ze nie mam 3 tysiecy zlotych na jedna imprezke w londynie... W koncu umowilismy sie tak, ze mozemy siedziec dopoki na stole jest butelka, zamowilismy smirnoffa(140funtow!!!), a ze bylo nas ze 20 osob butelka znikla w mgnienu oka i rowniez my musielismy zniknac z miejsc przy stolikach..hahah przemyslana akcja. Impreza ogolnie lanserska, panny odstrojone na blysk; cekiny, cyrkonie, kowbojskie buty, odkryte sandalki w styczniu itp. Mnie najbardziej podobaly sie gruuube angielki w mini spodniczkach...traaagedia jak to mawia mister G. Jesli chodzi o panow to moim faworytem wieczoru zostal wielki przypakowany murzyn, z torebka luis viutton i w butach gucci, pijacy jacka danielsa z butelki i palacy dwa cygara na raz.. yeah baby, uuu baby to zdecydowanie moj typ;)Co mnie najbardziej zdziwilo, to muzyka, ktora tam leciala. w takim miejscu z takimi cenami, z takimi ludzmi spodziewalam sie jakis zajebistych housowyh beatow, a tymczasem na wejsciu powitala nas Britney z przebojem toxic, ktory zreszta powtarzal sie chyba ze trzy razy. Poza tym muzyka troche jak w starym poczciwym underze, przeplatana jakimis hitami w stylu call on me aka I can't wait for the weekend to begin. Szok, pojawil sie nawet dj tonka. Jakos po 2 znudzilo sie nam juz to udawanie ze jednak dobrze sie bawimy i poszlismy na kebab, przynajmniej to bylo dobre. zdecydowanie bardziej wole polskie imprezy z Wami bejuchy, zajebista zabawe gdziekolwiek ( shake that ass miss brown sugar) i afterki na mokotowie... Nie wspominajac juz ze wole zabawe w balsamie i w paprotce jak przed wyjazdem, kiedy bawilam sie najlepiej na swiecie, z powodow oczywistych... Dobra moze zakoncze te wspominki, bo jeszcze za bardzo sie rozczule... moze jeszcze napisze o dzielnicy w ktorej mieszkam. Nazywa sie Cambden i jest podobno mekka mlodziezy w Londynie, aczkolwiek ja powiedzialabym bardziej mekka dziwnych?/pierdolnietych? ludzi... Szczegolnie w weekend to widac, poniewaz z racji znajdujacych sie tu dwoch bazarow, na ktorych mozna kupic " trendy" ciuchy nastapilo cos w rodzaju inwazji na Camden. Naprawde ciezko jest przejsc przez ulice, nie mowiac juz o zjedzeniu obiadu... Tutaj jest jakas taka subkultura ktorej nie ma albo nie widac jej w Polsce ( chyba ze sie ukrywaja na bunkrach..). Chodzi mnostwo ludzi poubieranych na czarno, ale nie tak jak nasze polskie brudasy ( bez obrazy, ale w koncu to moj blog wiec mam prawo wyrazac swoje opinie), tylko maja buty na 20 cm koturnach, nadmuchane spodnie, kolczyki wszedzie, i zamiast wlosow cos w rozdaku pocietych plastikowych slomek... no i motyw przewodni ubrania czaszka etc. hm... no mozna i tak , o gustach sie wszakze nie rozmawia, najwazniejsze ze sa nieszkodlwi. Cambden ogolnie dzielnica rozrywkowa, na kazdym kroku zaczepia sie murzyn proponujac marihuane wprost albo w bardziej wyrafinowany sposob(" do you know that you are not smiling?I've got somethin specialy for You...only £..). Oprocz tgo na uliy sa stoiska z napisem "fresh magic mashrooms" , w ktore to magiczne wlaciwosci wierze calkowicie obserwujac ludzi wokol mnie;) No dobra, chyba napisalam juz opor duzo i pewnie polowa nawet nie dobrnela do konca, ale wytrwalym gratuluje i dziekuje za uwage;) Co do numeru gadu gadu , to jakos udalo mi sie odpalic moj stary, ale na wszelki wypadek dodajcie oba... i piszcie maile. zaczyna mi was wszytkich brakowac, kotek bez Ciebie czuje sie najgorzej na swiecie, wiesz..? wiec przyjezdzaj szybko, bo czekam. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
przystanek_londyn | 2005.01.17 23:04:02 porteryko, przeczytaj uwaznie bloga, czy ja gdzies napisalam, ze cambden to centrum/? porteryko | 2005.01.17 12:19:55 fajnie ze camden to centrum HAHA Olcia co mieszkala w Ladku i wie;) | 2005.01.16 23:22:15 Wiesz co Karolina,no niestety,wysokie ceny nie zawsze swiadcza o standarcie klubu. Jednak muzyka to podstawa;) mr gog ;] | 2005.01.16 21:16:02 imprez takich jak u nas nie uswiadczysz, ale wierze ze jakos sie odnajdziesz ;]. Bunkry rox...a co do grubych murzynek w miniowkach -no coz,u nas tez sie takie zdarzaja :P. nie daj sie tam ! marti | 2005.01.16 18:56:00 dobrnelam do konca :) ciekawie widze sie zapowiada Twoja wizyta w Londynie.. My tez za Toba tesknimy Mala! buuuzi |