Wpis który komentujesz: | Spadek formy. Urwalam sie z wykladu gdyz, jak babcie kocham, brak mi juz energii nawet na to, zeby sluchac. Nie mowie nawet o uwazaniu, tylko o siedzeniu i tepym gapieniu sie przed siebie. Nic z tego. Przez cale pierwsze zajecia mialam napady agresji. Myslalam o tym, ze chetnie bym zmasakrowala laske, ktora siedzi obok mnie i cala sie trzesie z podniecenia na widok Famy. Jej ksiazka upstrzona byla pisanymi czerwonym mazakiem komentarzami i uwagami, przy kazdym pytaniu wyrywala sie do odpowiedzi ze skromnym usmieszkiem, ktory mial chyba wyrazac 'no, skoro nikt inny nie chce mowic, to moze ja...' Twarzyczka nieskalana zadna mysla miala taki wyraz, jakby laska za wczasu zgadywala, jak tu dogodzic starej pierdole Famie. A jemu w to graj, rzecz jasna; kiedys powiedzial mi, ze to 'najinteligentniejsza osoba w grupie', bazujac chyba na jej glupkowato przymilnych tekstach typu 'Ohhh, uwieeeeelbiam poezje Rubena Darío", z tym swoim udawanym argentynskim akcentem. Wiem, ze udawanym, bo czasem, jak sie rozgalopuje, zaczyna mowic czysta meksykanszczyzna. Na fantazjach, w ktorych laska zjada wlasne notatki spedzilam urocza godzinke, po ktorej zebralam jeszcze resztki energii na historie stosunkow miedzynarodowych. Tutaj mniej wiecej taki sam scenariusz, jak na pierwszym wykladzie. Grupka mlodych historykow wymieniala sie dowcipami na temat japonskiej marynarki, a ja myslalam tylko o tym, jak zniesc smrod potu, ktory bil od tego najmadrzejszego. Zdecydowanie nie przepadam dzisiaj za ludzmi. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |