sdp
komentarze
Wpis który komentujesz:

***

Wyobraźcie sobie wysiadanie z pociągu kiedy ma się plecak i dwie torby, które ciężko jest oderwać od ziemi, w ogóle nie wspominając o przenoszeniu takiego ładunku z peronu na peron.
Lesio zestawił najpierw mój plecak na siedzenie. Przysiadłam i oparłam się do niego plecami, zapięłam pas biodrowy i wsunęłam ręce w szelki. Teraz należało tylko wstać, wziąć torby i opuścić przedział. Na korytarzu już się przeluźniło. Część pasażerów wysiadła, część dekowała się właśnie w zwolnionych przedziałach. Niestety nie byłam w stanie się podnieść. Mój plecak był jak skała, nie pozwalał oderwać się od siedzenia. Spojrzałam na Lesia proszącym wzrokiem. Ten jednak założył ręce na piersi i przyglądał się z rozbawieniem.
- No pomóż mi wstać! – rozkazałam z wściekłością. Takiego go jeszcze nie znałam.
- Musisz nauczyć się trochę techniki – odparł – Najpierw się wypnij z pasa, wstań i popraw ustawienie plecaka, by stał pionowo. Potem znów wepnij i rozbujaj się razem z nim aby jego środek ciężkości dało się łatwo wychylić poza krawędź siedzenia. Wtedy kucnij, przyjmij cały ciężar na plecy i wstawaj. Nie wcześniej! Musisz utrzymać równowagę.
Zrobiłam jak mówił i o dziwo wstałam. Natychmiast krew uderzyła mi do głowy. Bałam się, że zemdleję, ale nie zemdlałam, poczułam tylko wypieki na twarzy i w małżowinach usznych i jeszcze swędzenie dziwne, jakby w cebulkach wszystkich włosów. Na moich dłoniach dostrzegłam nabrzmiałe żyły. Jezu a to nie koniec! Lesio zdejmował właśnie z półki dwie torby. Ogarnęło mnie przerażenie, ale udało się jakoś opuścić przedział. Lesio mógł wziąć się za ekwipowanie Kasi. Szczęście, że młodzi z naszego przedziału zlitowali się nade mną. Dziewczyna chwyciła jedną z toreb za rączkę, jej chłopak za ucho drugiej. Jakoś doholowali mnie do wyjścia. Chłopak wyskoczył na peron i kazał podać torby. Uwolniona od nich miałam szansę wysiąść o własnych siłach. Chłopak uśmiechnął się i wskoczył z powrotem do pociągu. Jechali dalej, do Krakowa, zaplanowali tam romantyczny weekend tylko we dwoje. Podziękowałam im z całego serca za pomoc i życzyłam udanej przygody. Uśmiechnęli się do mnie, a potem do siebie. Ech, jak to zakochane dzieciaki... Coś zakłuło mnie w okolicy serca na ten widok. Boże, jak on czule uśmiechał się do niej.
Za mną wykulała się Kasia. Postawiła szybko torby na ziemię, przykucnęła opuszczając na nie plecak. Uwolniona od ciężarów spojrzała ze zdziwieniem w moją stronę.
- No na co czekasz? Rób to co ja! – rozkazała – Trzeba oszczędzać energię, jeszcze się nanosisz tobołów. Jeszcze będziesz nimi rzygać.
Lesio też był już przy nas, zrobił dokładnie to co Kasia, potem pomógł mi wypiąć się z plecaka, a następnie gdzieś zniknął. Rozejrzałam się, Ekipa Cezara właśnie opuszczała peron. Toboły mieli jeszcze większe od naszych.
- Gdzie się podział Lesio? – zapytałam zdziwiona.
- Nie wiem. Może poszedł po miejscówki? – spokojnie wyjaśniła Kasia - Nie przejmuj się, prędzej czy później się okaże... Mamy dużo czasu i tak musimy czekać do szesnastej, a na peronie jest najbezpieczniej. Zwłaszcza dla dwóch samotnych panienek.
- Do tego wyglądających jak po niezapowiedzianej eksmisji – zarechotałam.
- Może coś zjemy?
- Wolałabym się napić
- Mam wodę mineralną chcesz? I kanapki z serem.
- Dzięki
Rozsiadłyśmy się na naszych torbach, oparłyśmy o plecaki i urządziłyśmy piknik. Pociąg który nas przywiózł, odjeżdżał właśnie do Krakowa. W oknie jednego z przedziałów pojawiły się twarze dziewczyny i chłopaka, pomachali nam. Odmachałyśmy z nostalgią. Nigdy więcej nie spotkamy się. Jakie to życie jest dziwne, jakie pokręcone.

***

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)