Wpis który komentujesz: | Amerykanski styl zycia Powoli dojrzewam do zmiany samochodu. Gdybym nie jezdzila po autostradach (czyego tutaj uniknac sie nie da, zreszta tak jest szybciej), moze nie przeszkadzaloby mi az tak bardzo ze Kojota przy wiekszych predkosciach zachowuje sie wysoce niestabilnie. A tak.... nie moge prowadzic jedna reka, bo po prostu sie nie da, nie mowiac juz o odebraniu telefonu podczas jazdy. Teoretycznie rzecz biorac moglabym wydac pieniadze na wheel alignment i wheel balance, ale nie ma to wiekszego sensu w wypadku samochodu, ktory kosztowal mnie $2500. Po czesci zaczynam rozumiec Amerykanow i ich obsesje na punkcie nowych, duzych i sprawnych samochodow. Z powodu braku komunikacji publicznej i horrendalnych cen nieruchomosci wiekszosc normalnie zarabiajacych ludzi (czytaj: nie milionerow) mieszka z dala od centrow miast i swojej pracy. Chcac nie chca skazani sa na spedzanie znaczacej czesci swojego zycia w samochodzie. Nie dziwota wiec, ze chca miec przyzwoite samochody, ktore zapewnia w miare znosny komfort jazdy. Na to naklada sie jeszcze problem manifestowania swojego statusu za pomoca samochodu. Kwestia dyskusjna, ale faktem jest ze tak cie oceniaja (wiekszosc) jak cie widza - czyli po samochodzie i ubraniu... W wypadku pracy reprezentacyjnej, gdzie trzeba jezdzic po klientach, ma to ogromne znaczenie. Ogolnie przyjeta praktyka jest taka, ze firma zwraca za eksploatacje samochodu i benzyne - do rzadkosci nalezy fundowanie firmowych samochodow (po co, skoro kazdy i tak ma wlasny?) |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |