Wpis który komentujesz: | oj, dlugo nie pisalam :) dzis mialam okazje trafic do przychodni, tylko po to, aby uslyszec, ze faktycznie mam grype [no siem normalnie domyslilam sama!] Pierwszy raz trafilam kolo 20.00 - ilosc dzieci kaszlacych i smarkajacych byla trudna do oszacowania, wiec postanowilam uderzyc pozniej, pozniej okazalo sie rownie nieodpowiednia pora, bo z kolei przyszla kolej na doroslych. Zostalam. Uwage zwracala pewna para, oboje zakaszlani, zakatarzeni, ale jakos nie przeszkadzalo im to rozmawiac czy usmiechac sie do siebie. I tak sobie pomyslalam, ze fajnie jest miec z kim chorowac :) rozpuszczac aspiryne w dwoch kubkach, a nie w jednym, troszczyc sie nie tylko o poziom wlasnej cieploty ciala. Eff... widac bylo, ze sa szczesliwi mimo tego, ze chorzy. No, byla jeszcze jedna "ciekawa" rodzinka. Najpierw weszla mamusia niosac dwuletniego brzdaca, za nia wkroczyl tatus, i zaczal cos belkotac, ze tutaj trzeba dziecko przepuscic, bo chore i w ogole, za tatusiem wkroczyla won alkoholu... nic dodac, nic ujac i tym optymistycznym akcentem... dobrej nocy i nie dajcie sie grypie! |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |