Wpis który komentujesz: | W niedzielę, po pracy wsiadłem w 522. Niestety, trafił mi się chełmski, przegubowy Jelcz o numerze 7991. Klekotał i trzeszczał na warszawskich dziurach, jakby lada chwila miał się rozpaść na milion kawałków. Dojechałem nim na Bankowy. Tam tylko kilka minut poczekałem na wujkowe 524. I znów przejechałem się z nim, ciągle gadając, do pętli na Bokserskiej i z powrotem na przystanek "Ratusz". Przy okazji dałem wujkowi kartkę ze swoim wierszem o autobusach, by umieścił go na swojej stronie. Uch, nastałem się w ziąbie prawie kwadrans, zanim przyjechało 111. I tym razem przegubowy Jelcz, ale z zajezdni Redutowa. Ten jednak nie klekotał, ale za to bardzo bujał, bo musiał mieć już zużyte zawieszenie (miechy pneumatyczne). W tym busie spotkałem fajną dziewczynę imieniem Kasia - moją starą znajomą z podstawówki. ________________________________________________________________________________________ |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |