Wpis który komentujesz: | In vino veritas jak mawiali starozytni rzymianie. Wlasnie. Podietetyzowalam sie, pobiegalam (50 minut joggingu, malo nie padlam na ryja) to teraz czas na przyjemnosci, nie? No i rzecz jasna zbiera sie na rozwazania. Kudy milosc, to zbyt filozoficzne gadki (no prosze co to sie ze mna zrobilo w tej pragmatycznej kulturze) - bedzie praktycznie az do rzygu. I. obejrzal dzis 3 apartamenta. Takie tam male klity dwusypialniane, ale na wiecej go nie stac (jakbysmy razem wystapili o pozyczke byloby znacznie lepiej, ale odmowil). Moze uda mu sie ktoras kupic. Zapytalam wiec, czy nadal chce, zebym z nim zamieszkala. Stwierdzil: - o ile nie zdarza sie problemy (vide notki z konca grudnia) takie jak w christmas to chyba warto sprobowac. Matko. I co ja z tego bede miec? On tak czy siak wygrywa: ze mna ma fajnie, bo baba w domu, wiadomo, jest co zerznac, jest komu zrobic obiadek i posprzatac. I prosze mi nie mowic, ze moge tego nie robic - moge, owszem, ale po pierwsze nie jestem w stanie zyc w chlewie, a po drugie nie znosze zrec obiadow z mikrofalowki. I jeszcze bede mu doplacac do splacanej pozyczki. Beze mnie - nieco wiecej uciazliwosci, mniej kasy, mniej porzadku i rozrywek, ale generalnie sytuacja sie az tak nie zmienia. Nadal ma wlasne locum i jakos se tam bedzie zyc. Ja: bede placic czynsz i to dokladnie tak samo, jakbym placila za wynajem li tylko i wylacznie lokalu, w ktorym sama mieszkam. Nie czynie zadnych investmentow na przyszlosc, z kasa tez nie wiem jak bedzie tj. jak bedziemy sie dzielic za codzienne funkcjonowanie. Jak cos nie wyjdzie miedzy nami, to ja znow laduje na bruku i zaczynam od zera - chyba, ze jakos mi sie cos uda zaoszczedzic. Tyle, ze oprocentowanie pozyczki mieszkaniowej jak i pieniadze zainwestowane w chalupe mozna sobie odliczyc od podatku, co bedzie robil on. Ja z tego nie mam nic. Zapyta sie pewnie ktos teraz - czemuz to nie zrobie tego samego? Zrobilabym, ale wiem, ze jak do tego dojdzie to on sie dupa wykreci tj. powie ze dobrze kochanie idz sobie zyj w swoim locum a ja bede w swoim. Wkurwia mnie to nieziemsko, ale taka nasza kobieca natura jest. Baba w imie rodziny i ogniska domowego ustapi i sie poswieci - facet raczej nie. Facet stanie okoniem, oleje. Jedna odejdzie - to zostanie samotna, on sobie znajdzie druga. Mlodka zawsze poleci na kase i locum. Mlodek mozna miec wiele i facetom to nie przeszkadza. A co zostanie mnie? A. z podobnego powodu juz rozwaza powrot do Polski: bo ON nie chcial sie ruszyc i wypial dupe. ONA zas moze i oh ah jakie to kurwa teraz szczescie i jak to skacze wokol niej. Niestety, przecietny facet tak skonstruowany, ze latwiej mu zniesc samotnosc niz przecietnej kobiecie. :-(((((((( PS: oczywiscie, jak zdarzy sie, ze kaleka zostane, to bujaj sie fela sama z tym. Msciwosc rodzi sie w mej glowie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sarah | 2005.02.24 19:28:30 wojtazy: hm... ja bym rzekla ze pustactwo nie jest w zasadzie specjalnoscia li tylko amerykanow. Ludzie innych nacji po prostu o takich rzeczach raczej wprost nie powiedza - zamiast tego taki facet by sobie zaczal robic skoki w bok i rznac inne laski, zona moze by sie dowiedziala a moze nie... jesli juz to po dlugim czasie i problem tez by wyplynal tak czy siak. Zalezy, co dla kogo najwazniejsze. Ja osobscie uwazam, ze zostanie z kims na dobre i zle jest wazniejsze; tutaj jednakowoz ludzie raczej maja inne podejscie: jak cos ma byc nieuczciwego i za plecami to lepiej sie rozejsc i koniec. - postawic sprawy jasno, od razu i wprost, raczej nie bawic sie w proby naprawy. Mysle ze takie nastawienie ma bezposredni zwiazek tez z tym, ze dla Polakow rodzina i wiezy rodzinne sa bardzo wazne - dla amerykanow wazniejsze jest ich indywidualne szczescie. My uwazamy ich za pustakow i egoistow, oni nas za wiezniow cudzej woli i zaklamanych narzekaczy.... Go figure.. wojtazy | 2005.02.24 14:06:53 Nie lubie dawac rad, ale to "o ile nie zdarza sie problemy..." nie wrozy za dobrze. Slyszalem z drugiej reki o amerykanskim malzenstwie, gdzie maz powiedzial zonie po tym jak urodzila dziecko, ze juz nie jest tak atrakcyjna jak kiedys i jezeli czegos z tym nie zrobi, to on ja zostawi. W szoku bylem, ze ktos moze byc takim pustakiem... Ale widac moze i w dodatku nalezy (w jego mniemaniu) do najwazniejszego narodu swiata. I na koniec: potwierdzam, facet duzo latwiej znosi samotnosc... Czasem wrecz jej potrzebuje jak powietrza. Powodzenia w podjeciu wlasciwej decyzji! |