Wpis który komentujesz: | No i moja systematycznosc szlag trafil, mialam zrobic nowy wpis, ale oczywiscie plany spelzly na niczym.. Ale to nie kwetsia lenistwa, tylko tego, ze najzwyczajniej w swiecie nie mam czasu. ostatnio, znaczy od kiedy tu jestem, czyli rowniez od czasu kiedy istnieje ten blog, mam dosc dziwny tryb zycia: albo nie mam czasu na nic, nawet zeby sie przyslowiowo " w dupe podrapac", albo z kolei mam go za duzo.. Nie to, zeby byly takie momenty, zebym sie nudzila, to ze mam za duzo czasu poznaje po tym, ze zaczynam tesknic.. i myslec za duzo o jakis sprawach sentymentalnych, ktore juz dawno powinny pozostawac poza zasiegiem moich mysli.. mam tu taki tryb pracy, ze pracuje 4 dni a potem mam dwa wolne, z tymze zawsze przed offem koncze o 20, natomiast po offie przychodze do pracy na 22, wiec wlasciwie z dwoch dni wolnych robia sie trzy, a nawet cztery patrzac przychylnie.. To jest zajebiste, ale niestety: cos za cos.. w te cztery dni kiedy pracuje, mam bardzo krotkie przejscia=ilosc godzin miedzy tym jak koncze prace a tym jak zaczynam. Bo np wczoraj skonczylam o 4, biorac pod uwage, ze niestety metro jeszcze o tej godzinie nie jezdzi, tak wiec musze z picadeli przejsc badz podjechac byle busem do oxford street na nocny 25. Akurat zawsze zajmuje mi to tyle czasu, ze ucieka mi autobus i to w najbardziej wkurwiajacy sposob z mozliwych: wiesz.. stoisz na swiatlach a on wlasnie przejezzda ci przed nosem, albo on stoi na swiatlach, a ty dobiegasz w ostatniej chwili i skladasz rece w blagalnym gescie, ale kierowca udaje, ze cie nie widzi, albo robi mine, ktora ma niby znaczyc "chcialbym, ale nie moge", a tak naprawde gowno znaczy, albo ewentualnie tyle, ze ma Ciebie i to ze jestes zmeczona i chesz jak najszybciej znalezc sie w domu, ma gleboko w swej dupie kierowcy autobusowego.No wiec jak juz mi ucieknie ten autobus, to musze czekac 20 minut na nastepny, jak mam farta to nikt mi nie jebnie ( wiem, ze sie powtarzam, ale to zdarzenie jakos zapadlo mi w pamiec), akurat zdaze juz przemarznac na kosc.. potem jade tym busem 45 minut i jeszcze pozniej ide 15 minut do domu od przystanku, wiecie droga, na ktorej mozna sie natkac na przerazajacych sikajacych murzynow ( jak ktos nie wtjemniczony, to trzeba sie cofnac pare wpisow wczesniej)generalnie to jestem w domu przed 6, jeszcze jakas buleczka szynka, bo po drodze market z cieplym pieczywkiem i ciezko sobie odmowic, no i oczywiscie herba goraca, bo w domu zimno jak w psiarni zazwyczaj.. no i zanim sie umyje, itd, to jest mocno po 6.. a nastepnego dnia na 14 do pracy, czyli trzeba wyjsc o 12.30 a wstac o ... no wlasnie .. za wczesnie, za malo snu, za malo czasu na cokolwiek, czasem nie zdaze nawet glowy umyc, nie mowiac juz o tym zeby cos zalatwic. Tak wiec moje zycie dzieli sie teraz na dni pracujace, czyli takie, kiedy sie spi, je i pracuje, no i dni wolne, w ktore robi sie inne rzeczy. W dni pracujace chodzi sie tez czasem na piwo, a czasem tez, czas poswiecony na spanie zamienia sie na prace i wtedy wpada 120 funciaczkow za nadgodziny. hmmm strasznie dzis pisze bez ladu i skladu, ale tak wlasnie jest, jak jakis czas sie zaniedbam, to potem mam tysiac pomyslow na minute o czym by tu napisac, a nie chce mi sie tracic czasu na skladanie tego w jakas logicznie polaczona calosc. Teraz np przypomnialo mi sie, zeby napisac, ze dzis moja podroz autobusem niespodziewanie trwala jeszcze godzine dluzej, bo jak bej ostatni zasnelam z nosem przy szybie i obudzilam sie prawie na petli. Jak otworzylam jedno oko i zaczelam zdawac sobie sprawe, ze nie bardzo rozpoznaje okolice, zerwalam sie jak oparzona z miejsca i pedem do kierowcy "prze pana czy juz minelismy stratford??". jak sie okazalo minelismy z godzine tamu..hmmm to jest wlansie skutek opisywanego wyzej krotkiego przejscia, bo jak sie rano spalo niewiele ponad 4 godziny, to potem mozna usnac gdziekolwiek.. Jutro tez powinnam zalatwic pare spraw, ale znow mam na 14, wiec nie zalatwie oczywiscie nic.. jutro pracuje na double shift czyli 14 godzin, mialam isc na impreze, ale wybiore sie w sobote, jutro zarobie na to, zeby sie porzdanie zabawic.. 27 bede W Wawce, tylko ze od razu wyjezdzam z mamusia i tatusiem i moze camelkiem na deseczke do bialeczki i zakopca, ale od pocztaku kwietnia bede w Warszawie, Potem z kolei przyjezzda do mnie Justynka, wiec i w Londku bedzie milo, potem Ewelina..rozkreci sie.. Co nie nie znaczy, ze teraz jest zle, bo sama nie jestem, ale jak bylam to bylo mocno srednio..Wlasciwie juz opisalam wszystko co mi chodzilo po glowie, kosztowalo mnie to niestety wkurwienie kota, ktorego oczywiscie nie okazuje, ale wkurwia sie ewidentnie, bo przyszlam z pracy trzy godziny za pozno i dorwalam sie do kompa. Zostal mi jeszcze opis zajebstego dnia kiedy kupowalam komputer, cala afera z bankiem itd, ale jakos retrospekcja nastraja mnie strasznie leniwie i nie chce mi sie do tego zabierac, wiec moze innym razem. Nastraja leniwie, mozna tak w ogole powiedziec??:) Ide spac. p.s. dosia zaczep aka zarzucanie nozi, to jeden z powodow, dla ktorych lepiej miec faceta niz go nie miec, chociaz jak sama napisalas, moze wystarczyc taka piksa i tez jest fajnie. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
naiv | 2005.03.11 10:54:02 aj tez sie po dupie doprwacniemoge bo podczas mielej przugody autobuswoej wczoraj cos soebie rpzestawielmw nadgarstku-shit.trza isc to nastawic. |