Wpis który komentujesz: | Jeszcze o samochodach i parkowaniu Wlasnie. Na niektorych to nic tylko czolgiem zajechac i patrzec, jak gnie blache. Ostatnie przypadki z parkingu przy apartamencie I: - jakas kurwa otworzyla drzwi i jebla w moje odbijajac lakier i robiac wgniecenie. Kurwa uciekla; - wczoraj inna menda wjechala mi w tylny blotnik. Obtarla tylko, ale uciekla. Inny sasiad (zaprzyjazniony) spisal numery; - przedwczoraj wjezdzamy w waskie przejscie miedzy budynkiem... a tam inna zapasiona latynoska kurwa zaparkowala swojego SUVa, doslownie NA SRODKU PRZEJAZDU. I jeszcze zamiast go przestawic to glupawo sie usmiechnela i POSZLA DO DOMU. Nic, tylko strzelac albo kupic czolg... jak to kumpela stwierdzila: - no co sie dziwisz? Od pluga oderwane, wolem dopiero co powozilo to teraz ciezko sie na pojazd zmechanizowany przerzucic... Jako zywo. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sarah | 2005.04.19 23:51:35 D: nie o to chodzi. W moim wypadku to nie jest az tak uciazliwe, bo samochod raz ze stary a dwa ze kupilam go za gotowke. Ale gdyby byl to samochod nowy i na dodatek kupiony na kredyt to od kutafona z tym zachodu - nawet jesli ubezpieczenie ci zaplaci za naprawe. Co sie trzeba oganiac... no i wartosc spada. A jak masz w leasingu to przy oddawaniu potem odliczaja ci od ceny kazde zadrapanie i wgniecenie - co z tego, ze nie z twojej winy??? Dlatego mowie - najlepiej jezdzic czolgiem. D- | 2005.04.19 22:55:44 Eeee... Żeby się tak do głupiego auta przywiązywać... sarah | 2005.04.19 22:25:43 Kuba: dobrze, ze nie jest nowa, bo chyba by mnie szczyscilo na miejscu.... kuba | 2005.04.19 22:01:34 biedna toyotka... |