Wpis który komentujesz: | qrcze, ale mialam sen... snnila mi sie polska, ale w bardzo ciezkim stanie... wszystkie ulice byly jak by powyrywane z podloza, duzo barierek i spsosobow, aby jakos komunikacja samochodowa funkcjonowala... masa policji, żołnierzy, ludzi obłąkanych... po prostu straszny chaos... a w tym wszystkim ja... nierozumiejąca co sie dzieje, patrząca tylko i starjąca sie prowadzic juz nowy tryb życia... raz prowadzilam auto... ale bylo ciezko, byly sytaszne korki, a wiekszosc ulic nieprzejezdna, bo zniszczona doszczetnie... dziwne objazdy i policjanci kierujacy jak trzeba jechac... nie kazdy sluchal... nagle znalazlam sie na pl. piastoof, podjechal jakis autobus... zonierze byli ranni... szukalam apteczki, ale nie moglam znalezdz, bo wszystko bylo za szyba... nie umialam jej otowrzyc... jeden zolnierz do mnie podszedl i pozwolil mi wziac kilka opatrunkow i bandazy... byl bardzo porazniony w reke... w sumie to czesc skory z jego dloni byla strasznie rozerwana... wzielam opatrunki... on wsiadl ze mna do autobusu... tam bylo pelno oblakancoof... ludzi, ktoryzr nie wytrzymali, woleli zwariowac niz sie godzic z tym wszystkim... w autobusie, ktory wiozl mnie donikad opatrzylam reke temu zolnierzowi... podziekowal mi, ale stwierdzil, ze nie trzeba bylo, ze kiedys by sie zroslo... w srodku autobusu siedziala pewna kobieta, ktora miala mocno zniszczona przez zycie twarz, wygladala jak jakas wiedzma... wolala mnie... balam sie podejsc, bo wsrod tej masy ludzi w autobusie, ktory wydawal sie jakis wiekszy, czlowiek czul sioe i tak samotny... podeszlam w koncu do tej kobiety... ona zaczyna mi opisywac, jak dojsc do niej do domu, byla to droga z placu pisatoof gdzies na dworcowa... mowila mi, ze mieszka tam od urodzenia... opowiadala jak jej matka urodzila ja na lace... zaraz przy domu, w ktorym ona mieszka... teraz zostala sama, ale nie czuje sie samotna... niedaleko jej domu, na tej niby lace byl bardzo dawnno temu cmentarz... potem stala sie z tego łąka... ale ona widzi nadal groby... mase gobow... i dziennie spala po trzy, dlatego nie czuje sie samotna... potem powtarzla tylko slowo 'groby', 'cmentarz', 'śmierć' a miala przy tym takie metne i oblakane oczy oraz usmiech czlowieka psychicznie chorego... zaczelam piszczec i chcialam uciec do zolnierza, ktoremu opatrywalam reke, aby mnie zabral stamtad... pobieglam na koniec autobusu, tam gdzie ze mna na samym poczatku stal... ale zolnierza juz nie bylo... wierze w symbolike marzen sennych... ale nie potrafie rozszyfrowc tego snu... chociaz jestem przekonana, ze ma glebokie znaczenie... moze ja tez kiedys stwierdze, ze nie potrafie odszukac sie w tym swiecie? chyba powoli juz to stwierdzam... ;-] |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |